Sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie wypadku drogowego z udziałem byłego zastępcy dyrektora Służby Więziennej Artura Dziadosza. Podstawą były opinie biegłych, którzy ocenili, że do śmiertelnego potrącenia pieszej na pasach nie doszło z winy kierowcy.
Śledztwo w sprawie śmiertelnego potrącenia pieszej przez byłego zastępcę dyrektora Służby Więziennej Artura Dziadosza trwało pięć lat. W listopadzie ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Lublinie wydała postanowienie o umorzeniu postępowania. Śledczy, oparli się na kilku opiniach biegłych, którzy stwierdzili, że do potrącenia pieszej na przejściu, nie doszło z winy kierowcy, ale poszkodowanej.
Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziła się córka ofiary, która złożyła zażalenie na postanowienie prokuratury. Kilka dni temu zostało ono rozpatrzone przez Sąd Rejonowy w Kozienicach. - Sąd nie uwzględnił zażalenia pokrzywdzonej i utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie - poinformowała Renata Król, wiceprezes Sądu Okręgowego w Radomiu.
Czytaj też: 4,5 roku temu pułkownik śmiertelnie potrącił kobietę, śledztwo wciąż trwa. "Straciłam już wiarę"
Piesza zginęła na pasach
Do wypadku doszło 4 listopada 2019 r. w godzinach wieczornych na oznakowanym przejściu dla pieszych w Kozienicach. Jadący prywatną mazdą ówczesny wiceszef SW potrącił na pasach starszą kobietę. Piesza zmarła na drugi dzień w szpitalu. Kierujący był trzeźwy.
Tuż po wypadku Służba Więzienna potwierdziła, że uczestnikiem wypadku w Kozienicach był zastępca dyrektora generalnego SW płk Artur Dziadosz. Ówczesna rzeczniczka SW podkreślała, że dla wicedyrektora SW wypadek był osobistą tragedią. W komunikacie prasowym zaznaczono, że Dziadosz starał się pomóc pokrzywdzonej i że bardzo wstrząsnęła nim informacja, iż piesza zmarła w szpitalu.
Siedem ekspertyz biegłych
Śledztwo trwało pięć lat. W tym czasie powstało siedem ekspertyz dotyczących wypadku.
W listopadzie Prokuratura Okręgowa w Lublinie poinformowała o umorzeniu śledztwa wobec braku znamion czynu zabronionego. - Analiza zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego nie dostarczyła dowodów świadczących o tym, że kierujący zbliżając się do przejścia dla pieszych, nie zachował należytej ostrożności oraz że naruszył inne zasady ruchu drogowego, które pozostawałyby w związku przyczynowo-skutkowym z zaistniałym wypadkiem - wyjaśniała rzeczniczka lubelskiej prokuratury Agnieszka Kępka.
Z ustaleń śledczych wynikało, że Dziadosz jechał jako trzeci w kolumnie pojazdów, które dzieliła od siebie niewielka odległość. - Poprzedzające go pojazdy przejeżdżały przez przejście dla pieszych kilka sekund przed nim i wówczas pokrzywdzona stała na chodniku przed przejściem, przepuszczając kolumnę samochodów. Potem nagle zdecydowała się wejść na pasy - powiedziała rzeczniczka.
Analizując zachowania pieszej, biegły stwierdził, że wkraczając na jezdnię bezpośrednio przed jadący samochód, stworzyła zagrożenie w ruchu drogowym. Tym samym - zdaniem ekspertów - kobieta doprowadziła do zaistniałego wypadku drogowego. Biegli stwierdzili też, że zważywszy na niesprzyjające warunki atmosferyczne w chwili wypadku, prędkość, z jaką jechał kierujący mazdą (w momencie potrącenia około 48 plus minus 5 km/h) była bezpieczna.
Autorka/Autor: kk/gp
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska policja