"Dużo policji, także radiowozy nieoznakowane, teren otaśmowany". Co się wydarzyło w podwarszawskiej wsi?

Zbrodnia w Kaniach
Akcja policji w miejscowości Kanie
Źródło: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl
W środę wieczorem we wsi Kanie w powiecie pruszkowskim pracowali policjanci. Zablokowano jedną drogę, na miejscu byli też strażacy.

- Jest dużo policji, także radiowozy nieoznakowane, teren otaśmowany, przyjechali strażacy. Albo tu była jakaś próba morderstwa lub morderstwo - relacjonował Tomasz Zieliński, reporter tvnwarszawa.pl.

W pobliżu lądował śmigłowiec LPR. - Udał się tam, do zabezpieczenia lądowiska, jeden zastęp z JRG PSP w Pruszkowie - przekazał w środę wieczorem Karol Kroć ze straży pożarnej w Pruszkowie. Śmigłowiec zabrał ranną osobę.

Dziś policja nie udzielała żadnych informacji w tej sprawie. Potwierdziła jedynie, że w Kaniach doszło do poważnego zdarzenia. O sprawę zapytaliśmy prokuraturę. - Z uwagi na dobro postępowania na tym etapie niemożliwe jest udzielenie jakichkolwiek informacji w tej sprawie - odpowiedział prokurator Marcin Przestrzelski, zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Do sprawy wrócimy.

Czytaj także: