Do potrącenia dziewczynki przez autobus linii L39 doszło 14 czerwca. Służby przekazywały, że dziecko było nieprzytomne, bez zachowanych funkcji życiowych. Na miejscu wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo wysiłków ratowników dziewczynki nie udało się uratować. Policja podawała, że do wypadku doszło na przejściu dla pieszych w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły podstawowej. Kierowca autobusu został przebadany na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Był trzeźwy.
Później policja informowała, że 69-letni kierowca został zatrzymany. Pobrano mu również krew na zawartość alkoholu i narkotyków. Jak przekazywano, potrącone zostały dwie 12-latki. Jedna z nich zmarła, a druga z potłuczeniami trafiła do szpitala.
Kierowcy, Czesławowi W., postawiono zarzut spowodowania wypadku z artykułu 177 par. 2 Kodeksu karnego, za co grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
ZOBACZ REPORTAŻ "Ten płacz zostaje w głowie do końca życia" >>>
Co widać na monitoringu?
W sieci pojawiły się komentarze, w których sugerowano, że dziewczynki wbiegły pod zbliżający się do przejścia dla pieszych autobus, a także że używały w trakcie wejścia na jezdnię telefonów komórkowych. Nie potwierdziły tego nagrania z monitoringu.
- Analiza monitoringu zamontowanego przy budynku szkoły, jak i miejskich kamer wykluczyła, że osoby uczestniczące w zdarzeniu używały urządzeń elektronicznych w momencie przekraczania jezdni. Wykluczyła też, że dziewczynki wbiegły na jezdnię - powiedział tvnwarszawa.pl prokurator Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wcześniej prokurator Banna informował, że na nagraniach z monitoringu widoczne jest, jak kierowca autobusu L39 "wjeżdża na rondo, nie stosując się do zasad obowiązujących na nim - wjeżdża na środek ronda i częściowo na przeciwległy pas - a następnie skręcając w lewo, potrąca będącą na przejściu dla pieszych dziewczynkę".
Nie ma aresztu, jest dozór policji
Do Sądu Rejonowego w Piasecznie wpłynął wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec kierowcy autobusu. - Sąd nie przychylił się do naszego wniosku. Wyznaczył środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, zakazu opuszczania kraju i obowiązku stawiennictwa w najbliższej jednostce policji. Prokurator złożył zażalenie. Sąd odwoławczy jeszcze go nie rozpatrzył. Prokurator jest zdania, że tylko tymczasowy areszt może zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania - podkreślił Banna.
Autorka/Autor: dg/tam
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl