Nie wiadomo jeszcze czy i jakie konsekwencje poniesie kierowca, który w poniedziałek po południu zasnął za kierownicą swojego auta na trasie AK. We wtorek mężczyzna poczuł się źle i został przewieziony do szpitala, gdzie ma przebywać przez kilka dni.
Początkowo wyglądało to bardzo groźnie. Na trasie AK zatrzymuję się bordowy fiat uno. Kierowca ma opuszczoną głowę na kierownicę.
Przejeżdżający obok myśleli, że zasłabł, dlatego wezwali pogotowie.
Szybko okazało się, że mężczyzna zasnął za kierownicą, bo... był kompletnie pijany. Z samochodu wypadł na jezdnię, a policjanci musieli go przytrzymywać, bo nie był w stanie ustać na własnych nogach.
Jak poinformowała we wtorek przed południem Agnieszka Włodarska z Komendy Stołecznej Policji, mężczyzna odmówił badania alkomatem, dlatego została mu pobrana krew. – Nie możemy go przesłuchać. Wciąż trzeźwieje – przyznała Włodarska.
Po południu funkcjonariusze podali, że nadal nie został przesłuchany. - Mężczyzna źle się poczuł, został przewieziony do szpitala, nadal oczekujemy na wyniki badania krwi - powiedział po godz. 17 Tomasz Oleszczuk z biura prasowego stołecznej policji. - Przesłuchanie i ewentualne postawienie zarzutów nastąpi najwcześniej w środę - dodał.
W środę rano policja poinformowała, że mężczyzna musi zostać w szpitalu przez kilka dni. - Do tego czasu nie możemy go przesłuchać - powiedziała Elwira Brzostowska z warszawskiej policji.
Policja ma również informację, że samochód, w którym zasnął mężczyzna, uszkodził dwa inne auta w poniedziałek na Białołęce przed wydarzeniami na Trasie AK.
bf/r