- Ofiary terroru komunistycznego do dziś nie mają swojego miejsca pamięci ani muzeum. Będę się starał, by takie powstało w Warszawie - zapowiedział prezydent. Bronisław Komorowski odwiedził dziś wojskowy cmentarz na warszawskich Powązkach, gdzie obejrzał miejsce ekshumacji ofiar powojennego terroru komunistycznego.
Prace na tzw. "Łączce" prowadzone są przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej.
Prezydent podkreślił, że odnalezione szczątki pomordowanych powinny zostać godnie "upamiętnione". Zapowiedział, że - wraz z rządem i prezydent Warszawy - będzie starał się o odpowiednie miejsce pamięci o tych ofiarach. Jako możliwe lokalizacje takiego muzeum, prezydent zaproponował stołeczne więzienie na ul. Rakowieckiej, gdzie "ludzi ci byli rozstrzeliwani i wieszani". Innym prawdopodobnym miejscem są Kazamaty pod Ministerstwem Sprawiedliwości, gdzie kiedyś była siedziba Urzędu Bezpieczeństwa Państwa, "a więc miejsce przesłuchań, męki tych ludzi, prawdopodobnie też zabójstw".
Prezydent przypomniał, że z badań odnalezionych szczątków wynika, że typowym sposobem zadawania śmierci nie było powieszenie (jak sądzono wcześniej), ale strzał w tył głowy - "metodą rodem z Katynia". Dodał też, że zachowały się nieliczne pamiątki po zamordowanych.
Szukają m.in. gen. "Nila"
Jak donosił wcześniej portal tvnwarszawa.pl, w czasie prac ekshumacyjnych na Powązkach Wojskowych odkryto już pierwsze szczątki. W anonimowych dołach tej kwatery historycy szukają zwłok generała Emila Fieldorfa "Nila" i innych bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego, powstańców warszawskich i żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego.
Wcześniejsze badanie georadarem wykazało tu obecność szczątków co najmniej kilkudziesięciu osób. Według IPN, na "Łączce" mogą być pochowane 284 osoby.
MON//mat