Od 16 do 20 tysięcy litrów niebezpiecznych odpadów zalega na jednej z działek w Wołominie. Koszt ich usunięcia jest szacowany na 200 milionów złotych. Samorząd nie jest w stanie wygospodarować takiej kwoty i apeluje do władz centralnych o działanie w trybie "zarządzania kryzysowego". Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba uważa, że skoro składowisko mogło powstać na mocy decyzji starosty powiatowego sprzed ośmiu lat, a jego utylizację powinien dofinansować urząd marszałkowski.
Burmistrzyni Wołomina Elżbieta Radwan już w maju tego roku alarmowała, że Wołomin dotknięty jest "plagą" nielegalnych odpadów. Informowała o co najmniej kilku przypadkach nielegalnie podrzucanych śmieci w kilku miejscowościach na terenie gminy.
We wtorek w rejonie jednego z takich składowisk przy ulicy Łukasiewicza w Wołominie poseł Koalicji Obywatelskiej i rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec zorganizował konferencję prasową.
Nawet 20 tysięcy litrów odpadów
O zbiornikach o pojemności tysiąca litrów przy ulicy Łukasiewicza informowaliśmy na tvnwarszawa.pl już 13 czerwca. Wtedy na miejscu czynności prowadziła grupa ratownictwa chemicznego straży pożarnej, która pobierała próbki substancji przetrzymywanych w zbiornikach.
Na posesji przy Łukasiewicza znajduje się od 16 do 20 tysięcy litrów niebezpiecznych odpadów. To nawet cztery razy więcej niż na składowisku w Zielonej Górze, gdzie w ubiegłym tygodniu doszło do pożaru.
Jak mówił Grabiec, odpady zostały odkryte trzy miesiące temu i pojawiły się tam w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Dodał, że wykonane zostały ekspertyzy i badania na zlecenie samorządu i WIOŚ. - Mamy tam do czynienia, cytuję, z kilkunastoma tysiącami ton odpadów w opakowaniach plastikowych i metalowych, wiele z opakowań jest w fatalnym stanie - powiedział.
Alarmował, że tzw. punkt zapłonu tych odpadów jest niższy niż 21 st. C. - Te odpady w każdej chwili grożą wybuchem (...) opary mogą tworzyć mieszankę wybuchową z powietrzem. I od trzech miesięcy wszystkie służby - policja, prokuratura, wojewoda - są zawiadomione o tym zdarzeniu. I jakie kroki podjął rząd? Żadnych, wojewoda w ogóle uchyla się od przyjęcia jakiejkolwiek odpowiedzialności, od interwencji. Chociaż bez wątpienia, w sytuacji kryzysowej, to rząd i jego służby odpowiadają za rozwiązanie tego problemu - podkreślił Grabiec.
Wiceminister chce iść do marszałka
Problem przerasta możliwości finansowe gminy, która apeluje do rządu o stosowanie przepisów z zakresu "zarządzania kryzysowego". Przedstawiciele urzędu gminy zapewniają, że stosowne wnioski zostały złożone do starostwa powiatowego, wojewody i ministra klimatu i środowiska, aby tym składowiskiem się zająć. Ale do tej pory nie było żadnej odpowiedzi.
Wtorkowe spotkanie Jana Grabca z dziennikarzami zostało zakłócone przez wiceministra klimatu i środowiska Jacka Ozdobę (Suwerenna Polska). Przedstawiciel rządu nie pozwalał dojść do głosu politykowi opozycji. Konferencja przerodziła się w polityczną awanturę.
Ozdoba przekonywał, że pozwolenie na przetrzymywanie odpadów na działce przy Łukasiewicza wydał w 2015 roku starosta z Platformy Obywatelskiej. Już po zakłóconej konferencji wiceminister był pytany, co resort zrobi, aby odpadów się pozbyć. - Pójdziemy z tym do pana marszałka (województwa mazowieckiego - red.). Ja zawsze będę pomagał samorządom. Jeżeli nie ma możliwości realizacji własnych zadań, które dotyczą również wpływów finansowych i jeżeli pan marszałek ma możliwość dofinansowania, to oczywiście, że się tam udamy - stwierdził Ozdoba.
Jak ustalił reporter TVN24 Bartłomiej Ślak, decyzje w sprawie składowiska były dwie. Pierwsza dotyczyła przetwarzania odpadów niebezpiecznych, a druga zezwalała na ich przeładunek.
Na miejscu konferencji był też obecny starosta powiatu wołomińskiego Adam Lubiak (PiS). Był pytany, co zrobił do tej pory, aby naprawić błędy swojego poprzednika. - Cofnąłem decyzję na przetwarzanie tych odpadów. Wysłałem kontrolę dwa lub dwa i pół roku temu i chciałem cofnąć decyzję na składowanie. Niestety nie mogłem tego zrobić, ponieważ ilość tych odpadów przekracza moje kompetencje - powiedział Lubiak.
"Potrzeba nadzwyczajnych środków"
Usunięcie odpadów z posesji przy Łukasiewicza to koszt około 200 milionów złotych. Co stanowi prawie roczny budżet Wołomina.
Małgorzata Izdebska, sekretarz gminy Wołomin, przyznała w rozmowie z reporterem TVN24, że pozwolenie, o którym wspomniał Ozdoba, rzeczywiście wydał w 2015 roku starosta powiatowy. - Natomiast później była przez długi czas procedowana również przez starostę wołomińskiego, który dopiero w 2022 roku przekazał wniosek tego przedsiębiorcy do urzędu marszałkowskiego. Z tego co wiemy, urząd marszałkowski prowadzi postępowanie w sprawie - powiedziała Izdebska.
Zastrzegła przy tym, że to wszystko są "działania w oparciu o ustawę o odpadach". - Natomiast to zagrożenie jest tak duże, że potrzeba nadzwyczajnych środków. Bardzo się cieszę, że wreszcie pan minister dostrzegł Wołomin na mapie - dodała sekretarz gminy.
Konieczna jest zmiana prawa
Przekazała też, że w zgromadzonych zbiornikach znajdują się substancje niebezpieczne, łatwopalne i takie, które w kontakcie z powietrzem, mogą tworzyć związki wybuchowe. - W tej chwili potrzebne są działania nadzwyczajne - zaznaczyła Izdebska.
- Tu są też potrzebne działania rządu również w zakresie zmiany prawa, które tak działało do tej pory, że takie miejsca mogły powstawać. To trzeba zmienić - podkreśliła.
Zaznaczyła też, że do tej pory nikt z resortu nie interesował się tą sprawę. - Na początku czerwca organizowaliśmy spotkanie w urzędzie miasta. Zapraszaliśmy przedstawicieli Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Nawet nie dostaliśmy odpowiedzi - podsumowała Małgorzata Izdebska.
Z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika z kolei, że na Mazowszu rocznie odkrywanych jest około 30 nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych. Dlatego GIOŚ opracował interaktywny formularz, za pomocą którego – anonimowo – można zgłaszać przypadki np. nielegalnego składowania odpadów lub innego działania mogącego wpływać na pogorszenie stanu środowiska. Przekazane tą drogą zgłoszenia trafią bezpośrednio do Departamentu Zwalczania Przestępczości Środowiskowej GIOŚ.
Burmistrzyni: trzeba wspólnie działać
Słowa wiceministra Ozdoby skomentowała później w rozmowie z reporterem TVN24 burmistrzyni Wołomina Elżbieta Radwan. Odpowiedziała na zarzut, w którym podnosił, że nikt go wcześniej nie zapraszał. - Nie chciałabym powiedzieć, że mija się z prawdą pan minister Ozdoba, bo takie zaproszenie na spotkania i informacje wpływają non stop. Nie tylko do pani minister Moskwy (Anny, minister klimatu i środowiska - red.), ale też do pana Ozdoby, bo byliśmy w obowiązku poinformować o zaistniałej sytuacji - zapewniła burmistrzyni. Apelowała też by nie przerzucać się odpowiedzialnością. - Trzeba wspólnie działać - mówiła.
- Po pierwsze rządzącym proponuję, żeby rozmawiali. Po drugie, żeby zrobili natychmiastowy audyt wszystkich takich nielegalnych wysypisk, żebyśmy wiedzieli z jaką skalą problemu się mierzymy. A poza tym, żeby natychmiast uruchomili rezerwę budżetu państwa. To może zrobić pan premier - apelowała burmistrzyni. Zwróciła uwagę, że nieruchomość zlokalizowana jest w sąsiedztwie rzeki Czarnej. - Rzeka Czarna kończy swój bieg w Zalewie Zegrzyńskim, a tam jest (...) ujęcie wody dla Warszawy - zauważyła.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24