Burmistrzyni podwarszawskiego Wołomina poinformowała o usunięciu kilkudziesięciu beczek z niebezpiecznymi odpadami. Jednak problem największego składowisko w gminie wciąż nie został rozwiązany. "To ponadlokalny kryzys i potrzebne jest działanie odpowiednich organów - silniejszych i zamożniejszych – rządu, wojewody, starosty i marszałka" - stwierdziła Elżbieta Radwan.
O usunięciu beczek poinformowała w mediach społecznościowych Elżbieta Radwan, burmistrzyni Wołomina.
"Zadziałaliśmy najszybciej jak to możliwe, aby usunąć toksyczne odpady z terenu naszej gminy. Postępowanie nie było proste. Opinie organów niejednoznaczne. Tu jednak mogliśmy działać i zadziałaliśmy skutecznie! Usunęliśmy 11 pojemników typu mauzer porzuconych w Starych Grabiach i 22 w Duczkach - to 33 pojemniki z niebezpiecznymi substancjami, które zniknęły dziś z terenu naszej gminy" - napisała.
I zauważyła, że problem nielegalnie składowanych odpadów dotyczy całej Polski. "Od pierwszego przypadku odkrycia odpadów toksycznych na terenie gminy Wołomin apelowałam do wszystkich możliwych instytucji o pilne zajęcie się sprawą – zmianę prawa i procedur. Odpady niebezpieczne nie mają przecież barw politycznych i zagrożeni nimi jesteśmy wszyscy po równo - niezależnie od partyjnych sympatii i piastowanych stanowisk".
Toksyczne odkrycia pod Wołominem
O sprawie zanieczyszczenia gleby w pobliżu rzeki Czarnej informowaliśmy w maju. Pod Wołominem miało dojść do serii toksycznych odkryć.
Pod koniec kwietnia w miejscowości Stare Grabie, gdzie ktoś podrzucił 11 pojemników typu mauzer z niezidentyfikowaną substancją. Wokół wyczuwalny był zapach chemiczny. Z kolei z początkiem maja w miejscowości Duczki porzucono kolejne 22 mauzery. Nieznana substancja dostała się do gruntu. Po zbadaniu próbek podano, że to odpad "silnie żrący, trujący i mutogenny".
Kolejny sygnał pochodził z miejscowości Leśniakowizna, gdzie policjanci śledzili ciężarówkę z nielegalnymi odpadami. Kierowca doprowadził funkcjonariuszy do posesji, na której znajdowało się składowisko z odpadami zapakowanymi już do transportu.
Z kolei na działce przy ulicy Łukasiewicza w Wołominie, o czym pisaliśmy we wrześniu, zalegało od 16 do 20 tysięcy litrów niebezpiecznych odpadów. Koszt usunięcia składowiska szacowano na 200 milionów złotych.
Największe składowisko przedmiotem sporu
"W przypadku Duczek i Starych Grabi nie czekaliśmy na działania innych służb, zabezpieczyliśmy teren, poinformowaliśmy prokuraturę, przeprowadziliśmy postępowanie administracyjne, przesunęliśmy środki na ten cel i rozstrzygnęliśmy przetarg. Teraz, kiedy mieszkańcy są już bezpieczni będziemy dochodzić zwrotu kosztów" - przekazała burmistrzyni Radwan.
Jednak dodała, że sprawa pojemników przy Łukasiewicza jest bardziej skomplikowana. "Niestety (...) to ponadlokalny kryzys i potrzebne jest działanie odpowiednich organów - silniejszych i zamożniejszych – rządu, wojewody, starosty i marszałka. Tymczasem pomiędzy Starostwem Powiatowym w Wołominie a Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego toczył się spór o to, kto powinien zająć się odpadami nielegalnie składowanymi przez przedsiębiorcę" - poinformowała.
"Liczymy, że tak jak my poradziliśmy sobie tam, gdzie prawo pozwalało nam działać (w Duczkach i Starych Grabiach), tak równie skuteczne okażą się podmioty odpowiedzialne za uprzątniecie odpadów na ul. Łukasiewicza" - podsumowała.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Elżbieta Radwan - Burmistrz Wołomina, Facebook