"Zabił swojego dobroczyńcę, który dał mu dach nad głową". Wyrok za zabójstwo dziennikarza

Źródło:
PAP
Krzysztof Leski nie żyje
Krzysztof Leski nie żyjetvn24.pl
wideo 2/3
Krzysztof Leski nie żyjetvn24.pl

Sąd ogłosił w środę wyrok w sprawie zabójstwa dziennikarza Krzysztofa Leskiego. Oskarżonego Łukasza B. uznał za winnego i skazał go na 25 lat więzienia. Zdecydował też, że mężczyzna będzie odbywał karę w systemie terapeutycznym. - Zabił swojego dobroczyńcę, który dał mu przysłowiowy dach nad głową, pomagał mu wyjść z nałogu, znaleźć pracę, stanąć na nogi – mówiła sędzia Danuta Kachnowicz. Motywem zbrodni były - w jej ocenie - pieniądze.

Proces toczył się od 11 stycznia przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Podczas ostatniej rozprawy zeznawała znajoma oskarżonego Łukasza B., która opisała relacje między nim a zamordowanym Krzysztofem Leskim. Według niej były one przyjacielskie i pozbawione napięć.

Gdy kobieta skończyła zeznawać, głos zabrał Łukasz B. Zaprzeczył dotychczas składanym wyjaśnieniom. Twierdził, że do zabójstwa dziennikarza doszło w tak zwanej obronie koniecznej, bo ten miał rzucić się na niego z nożem. Po wysłuchaniu oświadczenia oskarżonego sędzia Danuta Kachnowicz zamknęła przewód sądowy i udzieliła głosu stronom.

Prokurator Tomasz Pyzara wnosił, by sąd dożywotnio pozbawił wolności oskarżonego. Łukasz B. i jego obrońca prosili o łagodniejszy wyrok – 15 lat więzienia. Wyrok został ogłoszony późnym popołudniem.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Twierdził, że do zabójstwa Leskiego nakłonił go diabeł

Sędzia Danuta Kachnowicz stwierdziła, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości i - za zabójstwo oraz kradzież rzeczy należących do dziennikarza - wymierzyła mu karę łączną 25 lat pozbawienia wolności, którą Łukasz B. ma odbywać w systemie terapeutycznym. Jednocześnie przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego poinformowała, że druga sędzia Agnieszka Domańska wyraziła zdanie odrębne co do orzeczonej wobec Łukasza B. kary. Domańska zgodziła się z wnioskiem prokuratora o dożywotnią izolację sprawcy.

W ustnych motywach wyroku sąd szczegółowo opisał zdarzenie, które zakończyło życie Krzysztofa Leskiego. Łukasz B., wówczas współlokator dziennikarza, w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 2020 roku był pod wpływem alkoholu, gdy "wziął nóż (...), wszedł do pokoju, w którym spał pokrzywdzony". Z opinii sekcyjnej wynika, że rana na szyi Leskiego miała 22 centymetry długości. - Po wszystkim (...) zabrał kartę płatniczą, telefon komórkowy, zdjął z siebie zakrwawione ubrania, po czym opuścił i zamknął mieszkanie – opisała zbrodnię sędzia.

Oskarżony przez kilka dni - jak wyjaśniał - bez celu podróżował po kraju. Był w tym czasie w Szczecinku, Gdańsku, Częstochowie i w końcu w Krakowie. O tym, że Krzysztof Leski nie żyje, policja dowiedziała się od Łukasza B., który 6 stycznia ubiegłego roku wczesnym rankiem zgłosił się do funkcjonariuszy patrolujących Rynek Główny w Krakowie. Podał policjantom swoje dane i pytał, czy jest poszukiwany. Następnie oświadczył, że w noc sylwestrową pozbawił życia znanego dziennikarza.

Ciało Leskiego tego samego dnia zostało znalezione w łóżku. Na miejscu zbrodni sprawca zostawił kuchenny nóż, na którym były jego ślady biologiczne. Oskarżony od początku przyznawał się do winy, ale twierdził, że do zabójstwa Leskiego nakłonił go diabeł, którego "spotkał" po zażyciu "jakiejś tabletki".

- Podpisałem pakt z diabłem, że będę co miesiąc zabijał człowieka. Pan Leski był pierwszy – mówił po zatrzymaniu. "Około godziny 1 w nocy diabeł przyszedł i kazał mi go zabić. On musiał mi przypomnieć o tym pakcie, bo ja zapomniałem. Gdy diabeł znów przyjdzie, dokonam zabójstwa kolejnej osoby" – wyjaśniał w styczniu 2020 roku przesłuchiwany w prokuraturze.

"Zabił człowieka dobrego, ufnego i życzliwego"

- Sąd nie dał wiary, że oskarżony działał pod wpływem demona. Nielogiczne i sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym są także wyjaśnienia oskarżonego złożone w dniu dzisiejszym, w których powiedział, że do zdarzenia doszło na skutek obrony koniecznej. Czemu wcześniej tego nie powiedział? Czemu nie uciekał, czując zagrożenie? Sąd uznał, że zmiana wyjaśnień jest linią obrony, mającą na celu przedstawienie Krzysztofa Leskiego jako agresora. Sytuacji, która według oskarżonego, miała zajść, nie sposób sobie wyobrazić. Gdyby była jakaś awantura, pokrzywdzony by się bronił. Na pewno by się tak dobrowolnie nie poddał – stwierdziła sędzia Kachnowicz.

Sędzia podkreśliła, że oskarżony został przez biegłych uznany za osobę poczytalną, która była świadoma tego, co robi. - Zabił swojego dobroczyńcę, który dał mu przysłowiowy dach nad głową, pomagał mu wyjść z nałogu, znaleźć pracę, stanąć na nogi. Zabił człowieka dobrego, ufnego i życzliwego, który całe życie pracował jako dziennikarz i pomagał innym w potrzebie – podkreśliła sędzia.

Łukasz B. został przez sąd określony jako osoba wysoce zdemoralizowana, która działała z wyjątkowo niskich pobudek. - Chodziło tylko o pieniądze – mówiła sędzia Kachnowicz. Jako okoliczności łagodzące sąd uznał okazywaną przez oskarżonego skruchę i chęć przeproszenia rodziny, a także trudne warunki, w których dorastał Łukasz B.

- Sąd pokłada nadzieję, że dłuższa resocjalizacja, terapia i odwyk powinny tak zadziałać, że oskarżony będzie jeszcze osobą pożyteczną społecznie – stwierdziła przewodnicząca.

Wyrok nie jest prawomocny.

"Nie bał się zapraszać do siebie ludzi z ulicy"

Krzysztof Leski i jego zabójca poznali się jesienią 2019 roku w szpitalu, gdzie dziennikarz się leczył. To właśnie wtedy Leski miał zaproponować Łukaszowi B. możliwość zamieszkania w jego domu. Mężczyzna, którego zaprosił pod swój dach, utrzymywał się z prac dorywczych, nie miał gdzie mieszkać, a w przeszłości był wielokrotnie karany za kradzieże.

Jedna z przyjaciółek ofiary powiedziała śledczym, że Krzysztof Leski "nie bał się zapraszać do siebie ludzi z ulicy", bo był bardzo ufny. Otwartości na ludzi miały go nauczyć zagraniczne podróże, gdzie często korzystał z tzw. couchsurfingu, czyli zakwaterowania u obcych osób w ich mieszkaniu. Z relacji jego przyjaciół wynika, że dziennikarz żył tak od zawsze. Na kilka godzin przed śmiercią Leski napisał na swoim blogu, że "to nie był aż tak zły rok". "Odzyskałem wiarę w sens życia będącego czymś więcej niż codzienna wegetacja" – można przeczytać na www.leskipedia.xyz. "Jaki był Twój 2019? Nie wiem. Życzę Tobie i sobie, by był wspaniały" – napisał dziennikarz.

Krzysztof Leski karierę dziennikarską rozpoczął na początku lat 80. w prasie Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a potem Agencji Solidarność. W stanie wojennym był internowany. Po 1989 r. publikował w "Gazecie Wyborczej", później przez wiele lat współpracował z TVP, gdzie prowadził m.in. "Wiadomości". Był korespondentem "The Daily Telegraph" i BBC. Publikował też m.in. we "Wprost", "Polityce" i "Press". Był synem Kazimierza Leskiego, pseudonim "Bradl", żołnierza Armii Krajowej i uczestnika Powstania Warszawskiego. Spoczął na warszawskich Powązkach.

Autorka/Autor:kk/b

Źródło: PAP

Pozostałe wiadomości

Na chodniku, na zakazie, tuż przy skrzyżowaniu, na trawniku, miejscu dla osób z niepełnosprawnościami, drodze pożarowej, w bramie czy na przejściu dla pieszych - niektórzy kierowcy wciąż uważają, że przy parkowaniu obowiązuje brak zasad.

Dla tych kierowców przy parkowaniu nie ma zasad

Dla tych kierowców przy parkowaniu nie ma zasad

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Samochód osobowy oraz tramwaj zderzyły się na nowej trasie do Wilanowa. Uszkodzony został sygnalizator świetlny. Na miejscu pracowały służby.

Zderzenie na nowej trasie tramwajowej

Zderzenie na nowej trasie tramwajowej

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pod Piasecznem zderzyły się trzy samochody. Dwa z nich są mocno rozbite. Jak wynika z ustaleń policji, do zdarzenia doszło, kiedy jeden z kierowców skręcał w lewo. Jedna osoba trafiła do szpitala. Okazało się, że jednym z aut kierował 17-latek, który nie miał prawa jazdy.

Dwa samochody mocno rozbite. Jeden z kierowców nie miał prawa jazdy

Dwa samochody mocno rozbite. Jeden z kierowców nie miał prawa jazdy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pod Mińskiem Mazowieckim czołowo zderzyły się dwa samochody. Cztery osoby odniosły obrażenia, trafiły do szpitali. Służby wyjaśniają okoliczności wypadku.

Czołowe zderzenie pod Mińskiem Mazowieckim. Cztery osoby w szpitalu

Czołowe zderzenie pod Mińskiem Mazowieckim. Cztery osoby w szpitalu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pożar wybuchł w domku letniskowym pod Wyszkowem. Strażacy ewakuowali dwie osoby. Niestety, ich życia nie udało się uratować. Jedna osoba trafiła do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Tragedia pod Wyszkowem, dwie osoby zginęły w pożarze

Tragedia pod Wyszkowem, dwie osoby zginęły w pożarze

Źródło:
tvnwarszawa.pl

28-latek ugodził nożem kobietę podczas domowej imprezy i uciekł, a 23-latka groziła znajomym poszkodowanej. Ranna kobieta trafiła do szpitala. Podejrzani usłyszeli zarzuty, mężczyzna trzy miesiące spędzi w areszcie.

Ciosy nożem na imprezie, ranna kobieta w szpitalu

Ciosy nożem na imprezie, ranna kobieta w szpitalu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Funkcjonariusze komendy stołecznej "wszczęli czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie" byłego ministra - przekazała w piątek wieczorem policja, dodając, że informacje o "niebezpiecznej jeździe" polityka w centrum Warszawy pojawiły się w mediach.

Policjanci sprawdzają, jak "były minister" jechał przez centrum Warszawy

Policjanci sprawdzają, jak "były minister" jechał przez centrum Warszawy

Źródło:
tvn24.pl, "Fakt"

W Powstaniu Warszawskim walczyli o wolność. O wyzwolenie stolicy Polski spod niemieckiej okupacji. Często byli jeszcze nastolatkami. - Oczywiście, że słysząc gwizd spadającej bomby czy nadlatującego pocisku, to się bałem, ale gdzieś wewnątrz zawsze tkwiła świadomość złożonej przysięgi i poczucie, że jestem żołnierzem. A także strach przed wstydem (…), gdybym się sprzeniewierzył wpajanym latami wartościom - mówił Stanisław Majewski ps. "Stach". W dniu Wszystkich Świętych wspominamy powstańców, którzy zmarli w ciągu ostatniego roku.

Powstańcy warszawscy, których pożegnaliśmy w minionym roku

Powstańcy warszawscy, których pożegnaliśmy w minionym roku

Źródło:
tvn24.pl

Na Cmentarzu Powązkowskim trwa 50., jubileuszowa kwesta. Pieniądze na ratowanie zabytkowych nagrobków zbierają znani artyści, dziennikarze, politycy i rekonstruktorzy w strojach historycznych.

Od pół wieku kwesta ma ten sam cel: ratowanie zabytkowych nagrobków

Od pół wieku kwesta ma ten sam cel: ratowanie zabytkowych nagrobków

Źródło:
PAP

Małżeństwo policjantów spod Warszawy spędzało wolny dzień w stolicy. Kiedy rozpoznali na ulicy poszukiwanego listem gończym 32-latka, po chwili był on już obezwładniony. Dalsze działania policjantów w tej sprawie doprowadziły do zatrzymania kolejnej osoby. Odzyskano też kradzione bmw warte 160 tysięcy złotych.

Małżeństwo policjantów rozpoznało przestępcę. Po chwili był obezwładniony

Małżeństwo policjantów rozpoznało przestępcę. Po chwili był obezwładniony

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Poszukiwani listami gończymi niemal zawsze są zaskoczeni widokiem zatrzymujących ich policjantów. Tak było też w przypadku 48-latka i 57-latka. Oni sądzili, że - by uniknąć kary - wystarczy zamieszkać w innych miastach.

Sądzili, że przeprowadzka do innego miasta wystarczy, by uniknąć kary

Sądzili, że przeprowadzka do innego miasta wystarczy, by uniknąć kary

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Targówka pracują nad sprawą kradzieży w galeriach handlowych. Łupem złodziei padły drogie perfumy. Na stronie pojawiły się zdjęcia dwóch osób: kobiety i mężczyzny, którzy mogą mieć związek ze sprawą. Policja prosi pomoc w ich identyfikacji.

Kradzieże drogich perfum w galeriach handlowych. Policja szuka tych osób

Kradzieże drogich perfum w galeriach handlowych. Policja szuka tych osób

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Podtrzymujemy nasze stanowisko w sprawie odbudowy centrum handlowego przy Marywilskiej. Jesteśmy na końcowym etapie koncepcji - mówi w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl Małgorzata Konarska, prezes zarządu spółki Marywilska 44. Hala targowa przy Marywilskiej w Warszawie spłonęła 12 maja. - Myślę, że w drugim półroczu przyszłego roku uda się wbić łopatę i rozpocząć pracę - dodaje Konarska.

"Podtrzymujemy nasze stanowisko". Co dalej z handlem przy Marywilskiej 44?

"Podtrzymujemy nasze stanowisko". Co dalej z handlem przy Marywilskiej 44?

Źródło:
tvn24.pl

Policjanci z Siedlec (Mazowieckie) poszukiwali zaginionego 90-letka. Wyszedł on z domu i poszedł w kierunku rzeki Bug. Życie starszego mężczyzny było zagrożone.

W klapkach wyszedł z domu w kierunku rzeki i zniknął

W klapkach wyszedł z domu w kierunku rzeki i zniknął

Źródło:
tvnwarszawa.pl

500 złotych mandatu i powrót do domu zamiast lotów na wakacje. Tak skończyły się dla dwóch podróżnych "bombowe żarty" na warszawskim lotnisku.

Nikogo nie rozbawili i nigdzie nie polecieli

Nikogo nie rozbawili i nigdzie nie polecieli

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Strażnicy miejscy podczas patrolu zauważyli leżącego na ulicy człowieka i stojącą obok taksówkę. Byli przekonani, że doszło do wypadku. Mylili się. Taksówkarz zatrzymał się, by pomóc leżącemu na jezdni mężczyźnie.

"Jako jedyny zainteresował się leżącym na ulicy człowiekiem"

"Jako jedyny zainteresował się leżącym na ulicy człowiekiem"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zgłosił, że na jednym z warszawskich przystanków autobusowych napadł go nieznany mężczyzna i grożąc nożem, zabrał mu telefon komórkowy. W trakcie kolejnych przesłuchań zaczął się motać, a policjanci szybko poznali jego plan. Teraz 40-latkowi grozi bardzo surowa kara.

Chciał dwa razy zarobić na telefonie, zgłosił napad z nożem

Chciał dwa razy zarobić na telefonie, zgłosił napad z nożem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W czwartek wieczorem trzy samochody zderzyły się na trasie S7 niedaleko Piaseczna. Dwie osoby trafiły do szpitala. Były utrudnienia w kierunku Warszawy.

Na S7 zderzyły się trzy auta, w tym porsche

Na S7 zderzyły się trzy auta, w tym porsche

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na rondzie Wojnara w warszawskich Włochach trwa montaż kamer, które będą rejestrowały kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Nad skrzyżowaniem zawisło 28 żółtych urządzeń. To pierwszy taki system w Warszawie.

28 kamer obserwuje skrzyżowanie. Kierowcy łamiący przepisy dostaną mandaty

28 kamer obserwuje skrzyżowanie. Kierowcy łamiący przepisy dostaną mandaty

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zgodnie z programem hodowlanym, zamieszkująca warszawskie zoo samica krokodyla kubańskiego o imieniu Dwójka została przekazana do ogrodu zoologicznego w Tallinie. W środowisku naturalnym jest to gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem, stąd bardzo istotna rola ogrodów w jego ratowaniu.

Samica krokodyla z warszawskiego zoo pojechała do Tallina. Dorobiła się pseudonimu "pani meteorolog"

Samica krokodyla z warszawskiego zoo pojechała do Tallina. Dorobiła się pseudonimu "pani meteorolog"

Źródło:
PAP

31-latek został zatrzymany przez stołecznych policjantów tuż po tym, jak odebrał od pokrzywdzonego 113 tysięcy złotych. Mężczyzna usłyszał zarzut i trafił do aresztu. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Niósł w papierowej torbie 113 tysięcy złotych. Podejrzany o oszustwo obezwładniony i zatrzymany

Niósł w papierowej torbie 113 tysięcy złotych. Podejrzany o oszustwo obezwładniony i zatrzymany

Źródło:
tvnwarszawa.pl