Nieprawomocny wyrok zapadł w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Oskarżony był na sali rozpraw. Sąd skazał go na 25 lat pozbawienia wolności. O prawo do warunkowego zwolnienia będzie mógł ubiegać się po 20 latach więzienia.
Czytaj również >>> Wędkarz wyłowił paczkę. Wystraszył się i wrzucił ją z powrotem do rzeki. FBI wciąż szuka ciała w Wiśle
"Zamknięty łańcuch poszlak"
Przewodnicząca składu, sędzia Agnieszka Domańska, uzasadniając wyrok, przypomniała, że sam proces był poszlakowy, a ciała mimo zakrojonych na ogromną skalę poszukiwań do dziś nie odnaleziono.
- Zgromadzone w toku śledztwa dowody bezpośrednie i pośrednie tworzą w ocenie sądu zamknięty łańcuch poszlak, świadczący o winie oskarżonego, skutkując ustaleniem jedynej możliwej wersji wydarzeń - stwierdziła Domańska. - Udowodnienie jakiegoś faktu nie zawsze musi oznaczać, iż dane ustalenie winno wynikać bezpośrednio z konkretnych dowodów. Może wynikać także z nieodpartej logiki sytuacji, stwierdzonej konkretnymi dowodami - zauważyła.
Zaznaczyła przy tym, że sprawę Karla Pfeffera prowadził skład sędziowski z wieloletnim (20 lub więcej lat) doświadczeniem w sprawach karnych. - Nie budzi zatem wątpliwości sądu, że zgromadzony materiał dowodowy pozwolił na stanowcze ustalenie, że oskarżony dopuścił się popełnienia zarzucanych mu czynów - dodała sędzia.
Zdaniem sądu syn podjął decyzję o zabiciu matki po kłótni. - Wykorzystując przewagę fizyczną i zaskoczenie, oskarżony zaczął dusić matkę poduszką, przykładał jej poduszkę do twarzy, zasłaniając usta oraz nos. Zwalniał ucisk, obserwując jej reakcję. Widząc, że w dalszym ciągu żyje, ponawiał duszenie, dążył konsekwentnie do pozbawienia jej życia - opisywała w uzasadnieniu sędzia Domańska.
Oskarżony tłumaczył się wzburzeniem
Ponadto, jak wskazała przewodnicząca składu, w trakcie procesu pojawiła się kwestia możliwości popełnienia przez matkę oskarżonego samobójstwa. - Żadna z osób utrzymująca z nią intensywne relacje nie wskazywała na okoliczności, które w minimalnym chociaż stopniu uzasadniałyby targnięcie się Gretchen na swoje życie - powiedziała sędzia.
- Dokumentacja medyczna oraz treść wiadomości kierowana do znajomych, opisujące codzienności, niemal do ostatnich chwil jej życia, uzasadniają z kolei, że przyczyna śmierci nie był jej stan zdrowia. Gdyby zmarła na skutek samobójstwa lub z przyczyn chorobowych, oskarżony nie ukrywałyby jej ciała po uprzednim rozczłonkowaniu - dodała.
Stwierdziła również, że "niewiarygodna jest wersja oskarżonego o działaniu pod wpływem wzburzenia uzasadnionego okolicznościami". Zaznaczyła, że do zabójstwa doszło po kłótni z matką.
- Po pierwsze, sprzeczka z matką umożliwiałaby co najwyżej wzburzenie objawiające się podniesieniem głosu, a po drugie, wielominutowe duszenie zapewniało wystarczający okres czasu, żeby się uspokoić i zaprzestać, co nastąpiło, bo celem było zabicie - uznała.
Dlaczego nie dożywocie?
Karlowi groziło dożywocie. - Sąd uznał, że zasadne będzie wymierzenie kary nieeliminującej oskarżonego ze społeczeństwa. Kara dożywotniego pozbawienia wolności winna być orzekana wobec sprawców, którym trudno przypisać możliwości resocjalizacyjne, wobec osoby wyjątkowo zdemoralizowanych, co do których wcześniej podejmowane działania resocjalizacyjne nie pozostawiają skutków - przypomniała przewodnicząca składu sędziowskiego.
- Sąd stoi na stanowisku, że kara 25 lat pozbawienia wolności jest tą karą, która będzie odpowiednia na przeprowadzenie procesu resocjalizacji. Jest to kara, która powinna uświadomić oskarżonemu, jakie są ogólnie obowiązujące normy społeczne i prawne, a także przygotować oskarżonego do życia po opuszczeniu zakładu karnego.
Sędzia Agnieszka Domańska odniosła się do dzieciństwa oskarżonego. Zwróciła uwagę, że często się przeprowadzał, przebywał w domu poprawczym, przerwał edukację.
Wyrok jest nieprawomocny. Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie zapowiada, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia śledczy złożą apelację. Ich zdaniem oskarżony powinien otrzymać karę dożywocia. Apelację sygnalizuje również obrona, która walczy o uniewinnienie Amerykanina.
Sam skarżony już po ogłoszeniu wyroku wstał i powiedział, że prosi o jeszcze jedną rozprawę. Sędzia odpowiedziała, że proces się zakończył.
"Podejrzany rozczłonkował ciało swojej matki"
Przypomnijmy: z ustaleń śledztwa wynikało, że w listopadzie 2016 roku Gretchen P., matka Karla Pfeffera, wraz z nim zamieszkała na Żoliborzu. 31 marca 2020 roku wszelkie kontakty Gretchen ze znajomymi urwały się. Na jej kontach społecznościowych były zamieszczane sugerujące aktywność wpisy, ale różniły się one stylem od wcześniejszych. 4 kwietnia 2020 roku na Facebooku pojawił się wpis, że kobieta ma przebywać w USA. W tym czasie już nie żyła.
Jak informowała wcześniej Prokuratura Okręgowa w Warszawie, Karl Pfeffer w nocy z 31 marca na 1 kwietnia 2020 roku zabił matkę, dusząc ją poduszką. "Następnie dokonał zakupu narzędzi - piły ręcznej, taśmy naprawczej, folii malarskich oraz metalowej siatki ogrodzeniowej. Podejrzany rozczłonkował ciało swojej matki w mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. Następnie jego części owinął siatką ogrodzeniową. Rozczłonkowane ciało matki podejrzany zrzucił z mostu do Wisły w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego" - przekazywała prokuratura.
Według śledczych po dokonaniu zabójstwa Karl Pfeffer korzystał z kart płatniczych i rachunków bankowych swojej matki, a w październiku 2020 roku opuścił Polskę. Sprawca o tym, co zrobił, miał zwierzyć się osobie z rodziny. "Postępowanie zainicjowane zostało informacją o śmierci Gretchen P. uzyskaną w toku prowadzonej sprawy poszukiwawczej. Służby otrzymały informację o tym, że Karl P. dokonał zabójstwa swojej matki" - podawała prokuratura.
Ściągnięto go z USA, proces odbył się w Polsce
21 maja 2021 roku Pfeffer został zatrzymany w Stanach Zjednoczonych i przekazany do dyspozycji polskich organów ścigania.
Proces ruszył pod koniec grudnia. Na pytanie sądu, czy przyznaje się do popełnienia zarzucanego czynu, oskarżony odpowiedział, że "stosunkowo". - Jeśli dostanę ofertę do negocjacji co do przyznania się, mogę się przyznać - mówił w sądzie.
Potem zaznaczył, "że jest odpowiedzialny za zniknięcie matki" oraz że "pochował ciało w rzece". - Sprawiłem, że kopaliście tę rzekę przez 20 miesięcy na nic - powiedział.
Autorka/Autor: Klaudia Ziółkowska
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl