Pięć osób zasiadło na ławie oskarżonych w procesie tzw. gangu trucicieli. Prokuratura zarzuca jego członkom pięć zabójstw i sześciokrotne usiłowanie zabójstwa. Oskarżeni mieli truć swoje ofiary skażonym alkoholem i przejmować ich mieszkania.
Na ławie oskarżonych ponownie zasiedli Tomasz G., który miał kierować grupą, dwóch braci Roman i Krzysztof P., Wiesław A. i wiązana z jedną z transakcji notariuszka Jolanta D.-S. Proces zaczął się od nowa ze względu na długotrwałe zwolnienie lekarskie poprzedniego sędziego referenta sprawy. Zmarł też szósty oskarżony - Paweł S., więc jego wątek sąd wyłączył do umorzenia.
W piątek prokurator Grzegorz Łaba odczytał akt oskarżenia, a nowa przewodnicząca składu sędzia Beata Ziółkowska - wyjaśnienia składane wcześniej przez jednego z oskarżonych. Sąd wyznaczył kolejne, marcowe terminy rozpraw - podczas najbliższych będzie dalej odczytywał wyjaśnienia oskarżonych.
Pięć zabójstw, sześciokrotne usiłowanie
"Gang trucicieli" miał działać około pięciu-sześciu lat w Warszawie i województwie mazowieckim. Prokurator zarzucił jego członkom dokonanie pięciu zabójstw i sześciokrotne usiłowanie zabójstwa przez podawanie ofiarom alkoholu z izopropanolem, który prowadzi do zatrucia organizmu i śmierci. Za czyny zarzucane grupie grozi dożywocie. Mężczyźni mieli szukać i wybierać osoby samotne, schorowane i często uzależnione od alkoholu. Sprawdzali ich majątek - szczególnie czy byli to właściciele nieruchomości. Nawiązywali z takimi osobami kontakt i zaprzyjaźniali się, a pod pozorem udzielania pomocy w sprawach życiowych, zdobywali zaufanie i uzyskiwali pełnomocnictwa do pełnego dysponowania nieruchomościami.
Już na etapie zaprzyjaźniania się z ofiarami, często wykorzystując ich uzależnienie, systematycznie podawali im alkohol zawierający domieszkę izopropanolu. Według oskarżyciela działali w celu pozbawienia życia i doprowadzali do zgonu pokrzywdzonych. Gdy orientowali się, że nieruchomość formalnie nie należy do wytypowanej ofiary lub nie można będzie jej przejąć, odstępowali od swoich działań.
W sprawę zamieszana jest notariuszka
Prokurator oskarżył notariuszkę o przekroczenie uprawnień i poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy udzieleniu pełnomocnictwa do zbycia jednej z nieruchomości, którą mężczyźni chcieli przejąć.
Śledczy dowiedzieli się o grupie od kobiety, której znajomy opowiedział o dokonywanych zbrodniach, przy których współpracował z Romanem P.
Gdy zatrzymano znajomego kobiety, mężczyzna złożył wyjaśnienia, nie chcąc być zamieszanym w zabójstwa. Miał o nich szczegółowe informacje, ale w grupie miał być odpowiedzialny za weryfikowanie majątku ofiar - środków na rachunkach bankowych, ewentualnego zadłużenia posiadanych przez nich nieruchomości - wynika ze śledztwa.
Uratowali emerytkę przed utratą 430 tysięcy
W jego toku uratowano emerytkę z Warszawy, która miała być kolejną ofiary grupy. W znalezionej u niej półtoralitrowej butelce po wodzie mineralnej był zatruty izopropanolem alkohol. Kobieta była w banku z Krzysztofem P. i wypłaciła z konta w sumie 430 tysięcy złotych. Pracownicy banku zaalarmowali policję, bo podejrzewali, że może być oszukiwana. P. został ujęty, zanim kobieta przekazała mu pieniądze - twierdził, że jest niewinny, a emerytka to jego ukochana, a ponieważ kobieta złożyła podobne zeznania, P. został wówczas zwolniony.
Śledczy pracowali jednak dalej i w grudniu 2021 roku policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw KSP zatrzymali braci P. oraz Pawła S. i Wiesława A.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KSP