"Nie było żadnego dźwięku alarmu". W piątek obudziły ich kłęby dymu, teraz twierdzą, że są pozostawieni sami sobie

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Artur Węgrzynowicz o akcji gaszenia pożaru na Górczewskiej
Artur Węgrzynowicz o akcji gaszenia pożaru na GórczewskiejTVN24
wideo 2/3
Artur Węgrzynowicz o akcji gaszenia pożaru na GórczewskiejTVN24

Po pożarze garażu podziemnego w bloku przy Górczewskiej nadzór budowlany wyłączył z użytkowania 68 mieszkań. Ich lokatorzy z traumą wspominają dzień pożaru i obawiają się o przyszłość. Władze dzielnicy przekonują, że wspólnota mieszkaniowa nie ma środków na zapewnienie mieszkańcom zastępczych lokali, a remont uszkodzonego bloku może potrwać około roku.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Pożar przy Górczewskiej 181 wybuchł w piątek nad ranem. Ogień zajął samochody w garażu podziemnym pod budynkiem H. Jego lokatorzy nie mogą od tamtej pory wrócić do mieszkań. Udało nam się skontaktować z kilkoma mieszkańcami, którzy w weekend trafili do tego samego hotelu. Opowiedzieli nam, jak wyglądał piątkowy poranek.

- Obudził nas pies. Warczał i drapał w szybę, szczekał. Nie było żadnego dźwięku alarmu, na klatce panowała kompletna cisza. Docierały do nas tylko dźwięki, jakby padał grad. Wyjrzałam za okno i widziałam gęstą mgłę, na korytarzu kłęby dymu, które dostały się też do mieszkania. Podłoga była już nagrzana - opisuje jedna z kobiet mieszkających na parterze. - Obudziłam narzeczonego i zadzwoniłam na numer 112. Tam powiedzieli mi, że wiedzą już o pożarze. Gdy zapytałam, dlaczego nikt nas nie zaalarmował, dostałam odpowiedź: "proszę szybko stamtąd uciekać" - wspomina.

Jak dodaje, działo się to chwilę po godzinie 5. Już po pożarze kobieta przejrzała nagrania z kamery zainstalowanej w mieszkaniu ze względu na zwierzęta. - Ostatnie było z godziny 4.35. Wszyscy jeszcze spaliśmy, a w mieszkaniu był już dym - mówi.  

"Otworzył drzwi garażu, zobaczył płomienie"

Mieszkańcy bloku opisują, że część z nich ewakuowała się sama, jeszcze zanim na miejsce dotarły służby i włączyły się w akcję. Twierdzą też, że nie zadziałały żadne zabezpieczenia przeciwpożarowe. – Kolegę w dniu pożaru też obudził pies. Zaalarmowany zadymieniem zjechał windą na dół. Gdy otworzył drzwi garażu, zobaczył płomienie. Temperatura była już tak wysoka, że był w stanie wejść dalej. Udało mu się wrócić tą samą drogą, a gdy wychodził na klatkę na parterze, wyłączony został prąd. Co by było, gdyby on tam został i nie mógł wrócić? - mówi nam kolejna mieszkanka bloku H. - Gdyby był sygnał alarmowy, on by tam nie zszedł, tylko się ewakuował. Proszę zobaczyć, w jakiej my byliśmy postawieni sytuacji przez zarządcę budynku - zaznacza.

O informację, czy w budynku były zainstalowane jakiekolwiek urządzenia przeciwpożarowe, zapytaliśmy strażaków. - Z meldunku po zakończeniu naszych działań wynika, że jedynym zabezpieczeniem były bramy oddzielające strefy garażu podziemnego, które zadziałały prawidłowo. Żadnych innych systemów przeciwpożarowych nie było - mówi Michał Skrzypa z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. I wyjaśnia, że strażacy nie mogli więc dostać żadnego sygnału z monitoringu czy czujników. - Zgłoszenie o pożarze otrzymaliśmy po telefonie na numer alarmowy - dodaje.

"Jest za wcześnie, by mówić, co spowodowało pożar"

W akcji gaśniczej brały udział 22 zastępy i 90 strażaków. Działania rozpoczęte w piątek rano trwały do godziny 18. Postępowanie w sprawie pożaru prowadzą teraz wolscy policjanci. - Cały czas trwają przesłuchania. Przesłuchujemy osoby, które są właścicielami uszkodzonych pojazdów. Ustalamy również straty - informuje Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Policji przy Żytniej. Jak wyjaśnia, wstępnie mowa jest o kilkudziesięciu uszkodzonych samochodach, ale ich liczba zostanie oficjalnie podana po zakończeniu czynności i zgromadzeniu pełnej dokumentacji, w tym między innymi raportu straży pożarnej.

Po zakończeniu akcji gaśniczej zostały przeprowadzone oględziny z udziałem technika kryminalistyki oraz biegłego z zakresu pożarnictwa. - Czekamy na opinię biegłego, który określi, co mogło być przyczyną pożaru. Jest za wcześnie, by mówić, co bezpośrednio go spowodowało - zaznacza Sulowska.

Dodaje, że materiały w tej sprawie zostaną przekazane prokuraturze.

"Ludzie czują się porzuceni i zignorowani"

Miejsce pożaru skontrolował też Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Zapadła decyzja, że budynek H nie nadaje się do użytkowania. Jego lokatorzy musieli opuścić swoje mieszkania. Z powodu uszkodzeń instalacji elektrycznej oraz wodno-kanalizacyjnej część osiedla została pozbawiona dostępu do wody, prądu i ogrzewania. Ewakuowani niepokoją się o to, jak w najbliższym czasie będzie wyglądała ich sytuacja. Największą obawą jest to, że zostaną bez dachu nad głową. Z mieszkań musiały wynieść się rodziny z małymi dziećmi, osoby posiadające zwierzęta, są też pracujący i uczący się zdalnie, czy też ci, którzy przez pandemię zostali bez pracy.

- Nie wiemy, czy mamy szukać lokali zastępczych. Co będzie dalej z naszymi mieszkaniami. Jesteśmy pozostawieni sami sobie. Administracja zostawiła ze wszystkim jedną osobę, która opiekuje się naszym budynkiem, podczas gdy na osiedlu powinien w tej sytuacji działać cały sztab kryzysowy. Wszystkiego dowiadujemy się z plotek, postów na Facebooku i od sąsiadów. Przez cały weekend była wskazana tylko jedna osoba do kontaktu, do której nie sposób było się dodzwonić - żalą się mieszkańcy ewakuowanego budynku.

Dowiadujemy się też, że w weekend na osiedle udało się podstawić tylko jeden beczkowóz i kilka agregatów. Ale nie było na przykład przenośnych toalet. "Sąsiedzi zapraszają się wzajemnie, ale chyba nie dadzą rady pomóc wszystkim? Nie mówiąc już o mieszkańcach bloków H, którzy stracili dach nad głową, oraz G, gdzie nie ma kanalizacji. Nie wiem, jak można ich zostawić ot tak. Myślę tu o władzach miasta. Skandal" - napisała do nas w poniedziałek pani Joanna, jedna z mieszkanek osiedla. "Ludzie czują się porzuceni i zignorowani" - dodała.  

Próbowaliśmy porozmawiać z administratorem budynku przy Górczewskiej 181, by zapytać o sytuację mieszkańców. Nasze próby kontaktu pozostały dotychczas bez odpowiedzi.

Nie ma pieniędzy na lokale zastępcze

W poniedziałek odbyło się za to spotkanie administracji osiedla z władzami Woli, na którym omawiane były skutki pożaru. Burmistrz Krzysztof Strzałkowski opublikował we wtorek rano podsumowanie obecnej sytuacji. Jak czytamy we wpisie opublikowanym na Facebooku, w budynkach G, H1 oraz J uszkodzona została instalacja wodna, kanalizacyjna i elektryczna, ale funkcjonuje tam ogrzewanie. "Do 20 października zarządca budynku będzie w stanie wskazać jak długo potrwa przywracanie poszczególnych mediów. Zarządca szacuje jednak, że przywrócenie wszystkich mediów potrwa maksymalnie dwa tygodnie" - informuje burmistrz. W pozostałych budynkach A, B, C, D, E, F, K, L, M wszystkie media już działają.

Strzałkowski pisze też wprost, że najgorsza jest sytuacja w budynku H2. I wylicza: popękany strop nad garażem, pęknięcia ścian budynku, wyłączenie z użytkowania 68 lokali. Zarządca przekazał wolskim urzędnikom, że za około dwa tygodnie zostanie przygotowana ekspertyza dotycząca stanu technicznego budynku i sposobu naprawy. Będzie ona podstawą do dalszych działań i decyzji nadzoru budowlanego. "Zarządca szacuje, że naprawa może potrwać nawet rok. Wskazuje, że nie widzi zagrożenia dla finansowania remontu" - zaznacza burmistrz.

Co będzie dalej z ewakuowanymi mieszkańcami? "Zgodnie z prawem, zapewnienie lokali zastępczych leży po stronie wspólnoty mieszkaniowej" - podkreślił Strzałkowski. "Wspólnota nie posiada środków, by zapewnić lokale zastępcze. Członkowie wspólnoty nie wyrazili woli, by ze środków wspólnych finansować lokale zastępcze. Zarządca poinformował, że na taką okoliczność nie ma możliwości ubezpieczenia wspólnoty" - wylicza burmistrz.

Mieszkańcy będą mogli liczyć na wsparcie miasta, ale realnie szanse na pomoc mają tylko niektórzy z nich. Jak tłumaczy burmistrz, osoby, dla których lokal w budynku H jest jedynym dostępnym dla gospodarstwa domowego, a nie mają możliwości "zabezpieczenia sobie potrzeb mieszkaniowych na własną rękę", powinny złożyć wniosek o przyznanie lokalu socjalnego. Urzędnicy mieli przekazać administracji gotowe wnioski do wypełnienia. Zaznaczają, że sytuacja każdej z rodzin będzie rozpatrywana indywidualnie. Wyznaczono też czterech pracowników urzędu do koordynacji tego zadania.

Burmistrz otrzymał też informację, że na koszt wspólnoty w hotelu przebywa 12 rodzin. To osoby, z którymi udało nam się w poniedziałek porozmawiać. We wtorek przekazali nam, że do godziny 11 musieli się wykwaterować. Właściciel hotelu przekazał im, że ich pobyt nie będzie dłużej opłacany przez wspólnotę mieszkaniową.

Autorka/Autor:kk/ran

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl / warszawa@tvn.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl