Strażnicy miejscy zostali wezwani do "nietrzeźwego pasażera autobusu". Po przyjeździe na miejsce okazało się, że mężczyzna zasłabł. Nie oddychał, a jego serce przestało bić. Rozpoczęła się ponad 40-minutowa dramatyczna walka o jego życie. Udało się, zaczął samodzielnie oddychać i trafił do szpitala.
Strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, którzy w poniedziałek, 27 marca, około godziny 12:45 patrolowali Targówek, otrzymali zgłoszenie, że autobusem miejskim linii 160 "jedzie w kierunku centrum handlowego przy Głębockiej nietrzeźwy pasażer". Poczekali na przyjazd autobusu. Kierowca wskazał im siedzącego na jednym z tylnych siedzeń mężczyznę.
Nie oddychał, jego serce nie biło
"Pasażer siedział nieruchomo, a jego głowa zwisała bezwładnie. Okazało się, że nie oddycha, a jego serce nie bije. Jeden ze strażników natychmiast wezwał przez radiostację pogotowie ratunkowe, a drugi rozpoczął resuscytację krążeniowo-oddechową. Dramatyczne wezwanie usłyszał także inny patrol straży miejskiej, który kilka minut później przyjechał na miejsce akcji ratunkowej" - podaje w komunikacie straż miejska.
Pięciu strażników prowadziło masaż serca
Pięciu strażników, zmieniając się co chwilę, prowadziło masaż serca. Około godziny 13:10 przyjechała karetka z ratownikami, którzy włączyli się do akcji ratunkowej i prowadzili ją na zmianę ze strażnikami. Jak przekazała straż miejska około godziny 13:35, czyli po ponad 40-minutowej resuscytacji, mężczyzna zaczął samodzielnie oddychać. Karetka przewiozła chorego do pobliskiego szpitala.
Jak doprecyzowała straż miejska nic nie wskazuje na to by, reanimowany pasażer autobusu był nietrzeźwy.
Przeczytaj także: "Zasłabł za kierownicą i uderzył w słup".
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Warszawa