40-letni mężczyzna usłyszał zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu po tym, jak zostawił w zaparkowanym w pełnym słońcu samochodzie swojego syna. Na zewnątrz było około 35 stopni. Płacz odwodnionego i przegrzanego malca usłyszeli przechodnie.
Do zdarzenia doszło w czwartek, kilka minut po godzinie 18, przy ulicy Marywilskiej na Białołęce. Przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego na końcu drogi osiedlowej samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów. "Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu znajduje się fotelik, a w nim zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi. Ponieważ dziecko było bez opieki, świadkowie zatelefonowali pod numer alarmowy" - opisała w komunikacie Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI. Jak wskazała, temperatura na zewnątrz wynosiła wtedy około 35 stopni Celsjusza. Było duszno i parno, a samochód stał w nasłonecznionym miejscu.
Dziecko było odwodnione
"Policjanci, którzy po kilku minutach zjawili się na miejscu, wezwali pogotowie. Próbowali ustalić opiekunów dziecka, jednak żadna z obecnych na miejscu osób, nie widziała nikogo w pobliżu auta. Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie" - zrelacjonowała dalej Onyszko.
Wezwani na miejsce ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zostało zabrane do szpitala.
W tym czasie policjanci próbowali ustalić, gdzie są opiekunowie dziecka. "Kilkanaście minut po 19.00 do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna, jak się okazało, ojciec dziecka. 40-latek tłumaczył powody pozostawienia synka w samochodzie. Chwilę po nim zjawiła się również matka dziecka" - wskazała Paulina Onyszko.
Mężczyzna miał tłumaczyć, że zostawił dziecko w samochodzie tylko na chwilę. Jednak zeznania świadków przeczą tej wersji. Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca do czasu wyjaśnienia sprawy. Przesłuchana została również matka chłopca.
Ojcu grozi do pięciu lat więzienia
"Na podstawie zgromadzonego w tej sprawie materiału dowodowego, w którym kluczowe znaczenie miały zeznania świadków, w ubiegły piątek policjanci przedstawili 40-latkowi zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za to przestępstwo może mu grozić kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności" - podsumowała Paulina Onyszko.
O sprawie został powiadomiony sąd rodzinny i nieletnich.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24