Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie kradzieży woluminów z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie. Śledczy ujawnili, że zginęło osiem XIX-wiecznych ksiąg, wydrukowanych w cyrylicy. Ich wartość oszacowano na minimum 200 tysięcy złotych. Ale według czwartkowego oświadczenia rektora, skala kradzieży mogła być znacznie większa i sięgać 80 pozycji, wartych pół miliona euro. Szacowanie strat jeszcze się nie skończyło.
- Do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście Północ w dniu dzisiejszym (czwartek, 2 listopada - red.) wpłynęły materiały przekazane z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I, w sprawie kradzieży woluminów do jakiej doszło w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. W czwartek, 2 listopada, zostało wszczęte śledztwo w sprawie o kradzież mienia znacznej wartości, zagrożonej karą nawet do 10 lat pozbawienia wolności - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna.
Oficjalnie skradziono osiem książek o wartości 200 tysięcy złotych
Prokurator zaznaczył, że dotychczas ustalono, że do kradzieży książek doszło 16 października 2023 roku, w czytelni BUW przy Dobrej 6 w Warszawie. - Książki zostały wypożyczone przez kobietę i mężczyznę i nie zostały zwrócone w całości. Pozostały tylko dwie z 10 zamówionych przez wyżej wymienionych książek oraz ich fascykuły - przekazał.
- Brakujących książek było osiem sztuk, wszystkie wydane w okresie od 1827 do 1842 roku na terenie obecnej Rosji, to jest w Moskwie i w Petersburgu. Książki wydrukowane zostały w cyrylicy. Są to zbiory specjalne o szczególnym znaczeniu dla nauki. Wartość strat to około nie mniej niż 200 tysięcy złotych. Jednak jak wynika z informacji nadesłanych przez BUW, woluminy na aukcjach osiągają wyższą cenę i aby w pełni określić wartość niezbędne, będzie powołanie biegłego - wyjaśnił Banna.
Dyrektorka zwolniona, zawiadomienie złożył jej zastępca
Zawiadomienie w tej sprawie złożył zastępca dyrektora biblioteki. 31 października rektor UW prof. Alojzy Nowak poinformował, że zwolniona została pani Anna Wołodko, dotychczasowa dyrektorka BUW. Odwołanie jest reakcją na informację o kradzieży kilkudziesięciu cennych woluminów ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej.
We wtorek wieczorem odwołana dyrektor Anna Wołodko opublikowała na portalu X (dawniej Twitter) oświadczenie. Poinformowała, że kradzież ośmiu woluminów rosyjskich starodruków z XIX wieku została odkryta w połowie października.
"Ktoś zostawił na stanowisku pracy okładki, a w nie włożone atrapy oryginalnych wydań. Po sprawdzeniu okazało się, że takich atrap zwróconych do magazynu jest więcej. Według dotychczasowych ustaleń podmieniono ok. 80 woluminów" – napisała Anna Wołodko. Dodała, że w BUW wciąż trwa kontrola, a o sprawie wiedział prorektor i policja. W jej opinii kradzieże miały miejsce na zlecenie, prawdopodobnie dla domów aukcyjnych i antykwariatów działających na rynku rosyjskim.
W sieci pojawiła się petycja w sprawie przywrócenia do pracy Anny Wołodko i jej zastępczyni Katarzyny Śląskiej. "Nie ma naszej zgody na politykę kadrową w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie prowadzącą do niszczenia ludzi, ich dorobku zawodowego i społecznego" - napisali autorzy petycji. Do godziny 17 w czwartek podpisało ją 717 osób.
Polska policja informowała BUW o kradzieży w łotewskiej Bibliotece Narodowej
W czwartek na stronie internetowej Uniwersytetu Warszawskiego opublikowano szczegółowe oświadczenie rektora prof. Alojzego Nowaka.
Napisał w nim, że Anna Wołodko sporządziła notatkę służbową dotyczącą kradzieży na polecenie przełożonego. W notatce miała wskazać, że 16 października stwierdzono kradzież ośmiu woluminów. A już w grudniu ubiegłego roku Komenda Główna Policji miała przekazać, że na wniosek łotewskiej policji prowadzi czynności w sprawie kradzieży zbiorów z łotewskiej Biblioteki Narodowej. Policjanci mieli wskazać nazwisko posiadacza karty bibliotecznej, który miał być w ten proceder zamieszany. Według zapisów w rejestrze wejść i wyjść z placówki była to osoba, która w 8 listopada 2022 roku korzystała z pozycji, które zginęły.
"Powyższe informacje obrazują skalę zaniedbań w obszarze nadzoru nad drogocennymi zbiorami BUW" - skonstatował w oświadczeniu rektor Nowak.
"Pomimo posiadanych już w grudniu 2022 r. informacji z Komendy Głównej Policji oraz identyfikacji osoby korzystającej z zasobów BUW, dopiero 16 października 2023 r. stwierdzono kradzież tych woluminów. Z wyjaśnień p. Dyrektor wynika wniosek, że w grudniu 2022 r. nie dokonano nawet podstawowej czynności, jaką powinno być sprawdzenie, czy nie doszło do kradzieży książek przez osobę wskazaną przez Policję. Tymczasem jedna z zamówionych przez tę osobę pozycji pojawiła się na aukcji już 22 grudnia 2022 r. (kolejne – w kwietniu 2023 r.). Przez 10 miesięcy – od grudnia 2022 do 16 października 2023r. – nie dokonano audytu zbiorów wydawnictw XIX-wiecznych, nie wdrożono należytych środków zabezpieczenia, nie cofnięto decyzji ogłoszonej w dniu 21.01.2020 r. o przeniesieniu Czytelni Zbiorów XIX-wiecznych do Czytelni Ogólnej, która to decyzja spowodowała liczne negatywne skutki w zakresie nadzoru nad zbiorami. Działania te zostały zainicjowane dopiero po 16 października 2023 r." – opisał prof. Alojzy Nowak.
Rektor: mogło zniknąć ok. 80 woluminów, szacowanie strat trwa
Dalej zauważył, że od grudnia 2022 roku do 16 października 2023 roku trwał "prawdopodobny proceder kradzieży cennych pozycji z zasobów BUW, rozpoczęty być może jeszcze we wcześniejszym okresie". Działania podjęte przez dyrektorkę biblioteki ocenił jako "istotnie spóźnione" w świetle posiadanej od grudnia 2022 roku wiedzy. Stwierdził, że właściwa reakcja mogłaby zapobiec kradzieży, a "przynajmniej zminimalizować ogromną skalę kradzieży zbiorów BUW". Dodał, że według ostatnich szacunków, skala kradzieży była większa i "sięga ok. 80 woluminów". Ale ustalenia wielkości strat trwają.
Rektor wytknął, że Anna Wołodko nie poinformowała prorektora o rozmiarach strat, nie podzieliła się informacjami, które dostała z KGP, ani nie nawiązała kontaktu z okradzioną biblioteką łotewską.
Ukradzione w Warszawie książki pojawiły się na zagranicznych aukcjach
"Kradzieże w zbiorach łotewskich i estońskich wiązały się z dużym rozgłosem w międzynarodowym środowisku bibliotekarskim, zaś trwające w tej materii śledztwo poczyniło znaczące postępy. Modus operandi przestępców opisany został w mediach dość dawno, co najwidoczniej uszło uwadze dyrekcji BUW, podobnie jak zawarte w publikowanych wypowiedziach pracowników poszkodowanych bibliotek szczegóły, pozwalające identyfikować kolejnych przestępców. Nie zauważono, że od końca grudnia 2022 r. skradzione pozycje – z pieczęciami naszej biblioteki, a niekiedy nawet z sygnaturami BUW – sprzedawane były na zagranicznych aukcjach, osiągając przy tym imponujące ceny" - napisał w oświadczeniu rektor UW.
Stwierdził, że w świetle przytoczonych faktów zwolnienie dyrektorki "z powodu braku odpowiedniego nadzoru nad zasobami BUW było decyzją jedynie możliwą". Za nieuprawnione uznał postulaty, by to ona zajęła się wyjaśnieniem sytuacji. "Dodatkowo, do władz rektorskich docierają głosy, od pracowników BUW, o zastraszaniu ich w celu nieprzekazywania informacji dotyczących sprawy do władz rektorskich" - przekazał Alojzy Nowak.
Wartość skradzionych pozycji może przekroczyć pół miliona euro
Rektor zarzucił też niewłaściwą wycenę skradzionych książek. W zgłoszeniu do policji miała powiadomić, że wartość woluminów kształtuje się w przedziale 900-1600 złotych za tom, "podczas gdy ceny aukcyjne tych pozycji sięgają nierzadko od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy euro za egzemplarz". I podaje przykład zlicytowanego już pierwodruku Puszkina, który na aukcji rok temu sprzedano za ponad 30 tysięcy euro. "Obecnie szacowana wartość skradzionych ok. 80 pozycji (wg aktualnych cen aukcyjnych) przekracza 500 tys. euro, a przecież wciąż trwa audyt zbiorów, niezakończona jest również finalna wycena strat " - zauważył Nowak.
Na koniec zauważył, że "straty liczone w pieniądzu nie odzwierciedlają wartości historycznej i naukowej skradzionych zbiorów oraz ich znaczenia dla kultury, nauki i dziedzictwa naszego kraju". Dodał, że w większości przypadków są to pierwodruki lub wczesne edycje, wydane za życia autorów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fotokon/Shutterstock