Byli dziećmi, gdy trafili do piekła na ziemi. Getto warszawskie: świat, z którego nie ma ucieczki

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej
wideo 2/6
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej

W tamtych czasach, gdyby ktoś chciał zrobić film, który pokazywałby sceny, do których dochodziło w getcie - to ludzie uznaliby to za totalną przesadę. Za fikcyjny świat, za sceny po prostu niemożliwe! Można by to było porównywać z dzisiejszymi horrorami o potworach, było to aż tak niewiarygodne. Takie rzeczy nie mogły się pomieścić w głowie normalnego człowieka - mówi Marian Kalwary w rozmowie z Magdą Łucyan w jej książce "Dzieci Getta".

Rankiem 19 kwietnia 1943 roku kilkuset młodych ludzi z Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Bojowego podjęło desperacką decyzję, występując przeciwko Niemcom, którzy rozpoczęli ostateczną likwidację getta warszawskiego. Przez blisko miesiąc stawiali opór, choć wiedzieli, że szanse na powodzenie niemal nie istnieją. Ich zryw był walką o godną śmierć. Nie było już nadziei, ale wciąż tlił się gniew i potrzeba odwetu za ludobójstwo narodu żydowskiego.

Te 28 dni było ostatnim aktem trwającej niemal trzy lata gehenny getta warszawskiego. W największej zamkniętej dzielnicy żydowskiej w okupowanej Europie znalazło się w 1940 roku około 400 tysięcy osób. Od reszty stolicy odcinał je mur otoczony drutem kolczastym. Był jak więzienie zajmujące w początkowej fazie cztery kilometry kwadratowe. Próba wydostania się na zewnątrz groziła karą śmierci. Codziennością był głód, choroby i prześladowania.

Reporterka "Faktów" Magda Łucyan zrealizowała dwa lata temu cykl rozmów "Getto". Swoimi wspomnieniami podzieliły się z nią osoby uwięzione w getcie jako kilkuletnie dzieci. Opowiedziały, jak z ich perspektywy wyglądało życie w tym "piekle na ziemi". Ich relacje stały się punktem wyjścia do powstania książki "Dzieci Getta", której fragmenty przytoczymy premierowo w naszym artykule. Książka trafi do księgarń 19 maja 2021 roku.

WSZYSTKIE ROZMOWY MAGDY ŁUCYAN MOŻNA ZOBACZYĆ W TVN24 GO

"Znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, z którego nie było ucieczki"

Marian Kalwary znalazł się w getcie warszawskim na samym początku jego istnienia - w październiku 1940 roku. Miał wtedy dziewięć lat.

Na początku getto nie wyglądało jeszcze tak tragicznie. Ludzie mieli jakieś swoje zasoby, majątki ocalone przed przeszukiwaniami i rewizjami. Nie było jeszcze tak przeludnione, nie trafili do niego Żydzi ze wszystkich podwarszawskich miejscowości. Dzięki temu każdy miał dach na głową, zdobycie jedzenia nie graniczyło z cudem, łatwiej udawało się je kupić. Można było jeszcze swobodnie chodzić po ulicach, jeździły tramwaje, działała elektryczność.

To wszystko niestety zmieniało się w błyskawicznym tempie. Z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Rozpoczęto budowę okalającego getto muru, który niedługo później szczelnie zamknięto. Niby żyliśmy w tym samym mieście, na tych samych ulicach co wcześniej, a jednak znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, z którego nie było ucieczki.

Marian Kalwary w rozmowie z Magdą Łucyan tvn24

"Jedynym regulatorem liczby Żydów w getcie była ich śmierć"

Granice getta zostały zamknięte w nocy z 15 na 16 listopada 1940 roku. Jak opisywał Kalwary, jedną z grup w najtrudniejszej sytuacji byli Żydzi przesiedlani do stolicy z różnych części Generalnego Gubernatorstwa i spoza jego granic.

Ci mieli najgorzej, bo tu w Warszawie nie mieli już nic. Ani majątku, ani miejsca do spania. Niektórym, tym najbardziej zaradnym, najszybszym i najbogatszym, pewnie udawało się coś znaleźć, ale na pewno mieszkań, pokojów, piwnic nie starczało dla wszystkich.

Już od połowy 1941 roku getto było systematycznie zmniejszane, odcinano kolejne fragmenty dzielnicy. Równocześnie zwiększało się zagęszczenie. Jedynym regulatorem liczby Żydów w getcie była ich śmierć. Śmierć głodowa, spowodowana chorobami, plagą tyfusu plamistego… I to jest ten najtragiczniejszy widok, który zapamiętałem. To jest widok, który musiał zapamiętać każdy, kto tam wtedy był.

Codziennie rano, a nawet i w nocy ludzie wynosili trupy na ulicę. Kładli je gdzieś przed bramą, pod murami. Gdzie było miejsce. W sumie ciężko nawet mówić, że to były ludzkie ciała. To były szkielety, u których można było rozpoznać każdą kość, policzyć każdy kręg, a oczodołami prawie że zajrzeć do środka. Te ciała były przykrywane jakimiś gazetami, papierami, czym kto miał. To był niestety jedyny możliwy gest szacunku dla tych zmarłych. Jednak po chwili nawet lekki wiatr odsłaniał te wykrzywione kończyny albo twarz, na której na zawsze zastygło cierpienie.

Kalwary opisywał, że z czasem ludzie uodparniali się na takie widoki. Wszechobecność śmierci i cierpienia stawała się dla mieszkańców getta powszedniością. Jego zdaniem osoby, które zmarły w getcie - choć brutalnie to brzmi - miały więcej szczęścia, niż wielu pozostających jeszcze przy życiu. Niejeden z nich trafił później do obozu zagłady, a jego los zakończył się w komorze gazowej i piecu krematoryjnym. Wszelki ślad po nim zaginął.

W tamtych czasach, gdyby ktoś chciał zrobić film, który pokazywałby sceny, do których dochodziło w getcie - to ludzie uznaliby to za totalną przesadę. Za fikcyjny świat, za sceny po prostu niemożliwe! Można by to było porównywać z dzisiejszymi horrorami o potworach, było to aż tak niewiarygodne. Takie rzeczy nie mogły się pomieścić w głowie normalnego człowieka!

Getto warszawskieGerman Federal Archives/Wikipedia (PD)

"Wszyscy wstrzymywaliśmy oddech, by nie zdradził nas najmniejszy szmer"

W lipcu 1942 roku Niemcy rozpoczęli tak zwaną Wielką Akcję, będącą częścią operacji "Reinhardt". Jej celem była fizyczna likwidacja Żydów. W dwa miesiące do obozu w Treblince wywieziono z Warszawy około 265 tysięcy osób. Kolejne 10 tysięcy zginęło na miejscu. W ten sposób unicestwiono 75 procent ludności getta warszawskiego. Za jego murami pozostało około 60 tysięcy Żydów. Szacuje się, że połowa przebywała tam nielegalnie. Pozostali byli przymusowymi pracownikami zakładów produkcyjnych utworzonych na potrzeby III Rzeszy.  

Ten okres jest jednym z najgorszych wspomnień Krystyny Budnickiej. Miała wtedy dziesięć lat. Do getta trafiła tuż po jego utworzeniu.

Najgorszy czas zaczął się razem z wywózkami, a co za tym idzie - z łapankami na ulicach. Być może ja nie wszystko wtedy rozumiałam, ale strachu nie trzeba rozumieć. To się po prostu czuje. Po 1942 roku ciągle trzeba było się ukrywać. Nie wychodziło się na zewnątrz bez konieczności, ja nie wychodziłam w ogóle. Stale byliśmy w ukryciu. Wtedy już każde wyjście na ulicę groziło złapaniem i deportacją do obozu zagłady. Mieliśmy tego pełną świadomość.

By tego uniknąć, najpierw kryliśmy się w warsztacie ojca, do którego schodziliśmy przez dziurę w podłodze, a później, już w nowym mieszkaniu przy Miłej, moi bracia stworzyli dla nas skrytkę w kominie wentylacyjnym.

Getto warszawskie: Żydzi oczekujący na Umschlagplatzu na deportacjęWikipedia (PD Polish)

Budnicka opowiada, że w tamtym okresie na terenie getta Niemcy rozwieszali ogłoszenia o poszukiwaniu ludzi do pracy. W ramach "rekrutacji" wraz z granatowymi policjantami chodzili po podwórkach kamienic i wołali: "Wszystkich mieszkańców wzywamy do stawienia się na dole. Dostaniecie chleb na drogę! Zabierzcie ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, każdy dostanie bochenek chleba!".

Jak już wspominałam - jedna kromka była wtedy niezwykle cenna, co dopiero cały bochenek! Dlatego wielu ludzi wychodziło z mieszkań albo swoich kryjówek. Wierzyli w te słowa, w to, że dostaną jedzenie, i w to, że jadą do pracy. My nie. Dla nas to był sygnał, że natychmiast trzeba się schować. Całą rodziną jak najszybciej wchodziliśmy do komina. Dziurę, na wszelki wypadek, maskowaliśmy niewielką szafeczką. W kominie były stopnie, jakby dla grotołazów. Wchodziliśmy do niego po kolei i siedzieliśmy jedno na drugim. Ja, rodzice, siostra i czterech braci.

Na zewnętrznej stronie drzwi do mieszkania celowo zostawialiśmy kłódkę, by wyglądało, jakby mieszkanie było zamknięte z zewnątrz. Nie odstraszyła ona jednak Niemców, którzy przeszukując budynek, wyłamali ją i bez problemu weszli do środka.

Pamiętam swój strach i ich ciężkie kroki. Szukali wszędzie, we wszystkich zakamarkach, przesuwali nawet meble, by sprawdzić, czy nigdzie w ścianie nie ma żadnej skrytki. Trudno opisać, co wtedy czułam. Serce łomotało mi tak mocno, że w uszach od szalonego ciśnienia miałam wielki szum. Ciało i umysł były jak sparaliżowane. Czekałam na najgorsze. Tuliłam się do mamy tak mocno, żeby mieć poczucie, że jesteśmy jednością. Do bólu zaciskałam pięści na jej spódnicy. Wszyscy wstrzymywaliśmy oddech, by nie zdradził nas najmniejszy szmer.

Nie znaleźli nas. Tym razem udało się przeżyć.

Krystyna Budnicka w rozmowie z Magdą Łucyantvn24

"To była wegetacja, bierne trwanie, letarg"

Krystyna Budnicka jest jedyną z dziesięcioosobowej rodziny, która przeżyła II wojnę światową. Na początku 1943 roku rozpoczęła ukrywanie się w podziemnym bunkrze przy ulicy Zamenhofa. Wybudowali go jej bracia. Wybrali budynek, którego piwnice można było połączyć z kanałami. To miało stanowić szansę na ucieczkę.

Nie wiem, czy wtedy w ogóle żyłam. Czy to można nazwać życiem. Te dziewięć miesięcy mojego pobytu pod ziemią to jest właściwie… Nie wiem, czy cokolwiek czułam, czy o czymkolwiek myślałam, chyba już też niczego się nie bałam. Nie dlatego, że nie miałam czego… Od tak dawna byłam niedożywiona, wygłodzona wręcz, że moje funkcje życiowe musiały być zaburzone. To była wegetacja, bierne trwanie, letarg. Jakbym była otępiała, nieświadoma. Przeważnie spałam, leżałam gdzieś skulona. W chwili zagrożenia zrywałam się nagle i uciekałam. Reagowałam instynktownie. Jak zwierzątko, nie jak człowiek.

Bohaterka książki Magdy Łucyan spędziła w schronie okres powstania w getcie.

Ten tunel, który wydrążyli moi bracia, by połączyć schron z kanałami, nie raz uratował nam życie. Mówię ‘"nie raz’" bo pod ziemią spędziłam dziewięć długich, mrocznych i niezwykle ciężkich miesięcy. Do bunkra zeszliśmy w styczniu 1943 roku. Wyszliśmy z niego we wrześniu 1943 roku.

Gdy Budnicka opuszczała podziemny schron, getto warszawskie już nie istniało. W trakcie powstania Niemcy metodycznie palili domy i burzyli je. Zmuszali mieszkańców do ucieczki.  Po stłumieniu zrywu dzielnica żydowska została zrównana z ziemią.

Symboliczną datą zakończenia powstania jest 8 maja, dzień samobójczej śmierci dwódcy Mordechaja Anielewicza, sztabu ŻOB i ponad stu bojowników, ukrywających się w bunkrze przy Miłej 18. Pojedyncze walki trwały jednak jeszcze do 16 maja. Wieczorem Niemcy wysadzili Wielką Synagę na Tłomackiem. Miało to być ostatecznym znakiem zwycięstwa.

"Nie ma już żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Warszawie" - te słowa w raporcie do Heinricha Himmlera napisał wówczas kierujący likwidacją getta Juergen Stroop.

Premiera książki Magdy Łucyan 19 majamateriały prasowe

Autorka/Autor:kk/r

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: German Federal Archives/Wikipedia (PD)

Tagi:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

W warszawskim Lesie Bródnowskim nożownik zaatakował dwóch nastolatków, którzy w wyniku obrażeń zostali przetransportowani do szpitala. - Trwa przesłuchanie 26-letniego napastnika - przekazała Komenda Stołeczna Policji.

Nożownik zaatakował dwóch nastolatków w lesie

Nożownik zaatakował dwóch nastolatków w lesie

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Nawałnica, która w weekend 13-14 lipca przeszła przez Warszawę, spowodowała duże zniszczenia w przyrodzie. Z większością skutków burz miejscy ogrodnicy już się uporali. Dokonali też bilansu wydarzeń sprzed ponad tygodnia.

34 drzewa wyrwane z korzeniami. Bilans nawałnicy w Warszawie

34 drzewa wyrwane z korzeniami. Bilans nawałnicy w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Plac zabaw przy Kopie Cwila na Ursynowie został zamknięty. Na huśtawce odkryto gniazdo os. Choć usunęli je strażacy, to władze dzielnicy apelują o ostrożność i unikanie miejsca w najbliższych godzinach. "W ciągu najbliższej doby osy mogą być bardziej rozdrażnione i skłonne użądlić" - ostrzegają.

Gniazdo os na placu zabaw. Urząd ostrzega: mogą być rozdrażnione

Gniazdo os na placu zabaw. Urząd ostrzega: mogą być rozdrażnione

Źródło:
PAP

W wyniku zderzenia dwóch samochodów w Mińsku Mazowieckim poszkodowane zostały cztery osoby, w tym dziecko.

"Poszkodowane zostały cztery osoby, w tym trzyletnie dziecko"

"Poszkodowane zostały cztery osoby, w tym trzyletnie dziecko"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Wypadek w miejscowości Legęzów pod Radomiem. Jak podała policja, siedmioletni rowerzysta wyjechał wprost pod nadjeżdżający samochód, którym kierował 65-latek. Chłopiec został przewieziony do szpitala.

Kierowca potrącił siedmiolatka. "Chłopiec wjechał wprost pod jadący pojazd"

Kierowca potrącił siedmiolatka. "Chłopiec wjechał wprost pod jadący pojazd"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W poniedziałek ulicami Warszawy przeszedł Marsz Pamięci. Kilkuset uczestników zgromadziło się przy ulicy Stawki, by jak co roku oddać hołd ofiarom masowych wywózek Żydów z getta warszawskiego.

Pamięć, zaduma, wspomnienie rabinów. Marsz w rocznicę Wielkiej Akcji Likwidacyjnej

Pamięć, zaduma, wspomnienie rabinów. Marsz w rocznicę Wielkiej Akcji Likwidacyjnej

Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Oprawy, doping, indywidualne zachowania kibiców na stadionie czy w mediach społecznościowych nie są stanowiskiem klubu" - napisał w poniedziałkowym oświadczeniu stołeczny klub. Choć nie stwierdzono tego wprost, należy je traktować jako reakcję na wydarzenia z soboty. Podczas meczu Legii z Zagłębiem Lubin wywieszono oprawę uderzającą w uchodźców. Towarzyszyła jej wulgarna przyśpiewka.

Skandaliczna oprawa na "Żylecie". Klub wydał oświadczenie

Skandaliczna oprawa na "Żylecie". Klub wydał oświadczenie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zderzenie tira z busem na trasie S8. Policja przekazała, że nie ma osób poszkodowanych. Są jednak utrudnienia w ruchu w kierunku Białegostoku.

Jechali na Litwę, tir wjechał w przyczepę z bagażami

Jechali na Litwę, tir wjechał w przyczepę z bagażami

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Służby wystawiły za nim czerwoną notę Interpolu i Europejski Nakaz Aresztowania. 40-latek z Armenii poszukiwany za przestępstwa narkotykowe wpadł na Lotnisku Chopina w Warszawie.

Za przemyt narkotyków ścigał go Interpol. Wpadł na lotnisku w Warszawie

Za przemyt narkotyków ścigał go Interpol. Wpadł na lotnisku w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Popularna dzika plaża w Nieporęcie nad Jeziorem Zegrzyńskim została objęta tymczasowym zakazem kąpieli. Powodem są sinice. Komunikat w tej sprawie wydał Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Legionowie.

Sinice w Jeziorze Zegrzyńskim. Zakaz kąpieli przy popularnej plaży

Sinice w Jeziorze Zegrzyńskim. Zakaz kąpieli przy popularnej plaży

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tramwaje Warszawskie snują plany dotyczące przedłużenia linii tramwajowej, która obecnie kończy się na skrzyżowaniu Gagarina i Czerniakowskiej. W bliżej nieokreślonej na ten moment przyszłości, składy mają zawracać dzięki pętli przy Elektrociepłowni Siekierki.

Ambitne plany wydłużenia trasy tramwajowej z Dolnego Mokotowa. Powstanie łączona pętla

Ambitne plany wydłużenia trasy tramwajowej z Dolnego Mokotowa. Powstanie łączona pętla

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura umorzyła trzy postępowania dotyczące incydentów na placu Piłsudskiego. Chodzi o zabieranie kontrowersyjnego wieńca sprzed pomnika smoleńskiego oraz uszkodzenie znajdującej się na nim tabliczki. Policja wciąż prowadzi bliźniacze postępowanie dotyczące ostatniej uroczystości.

Politycy PiS zabierali wieńce sprzed pomnika smoleńskiego, są decyzje prokuratury

Politycy PiS zabierali wieńce sprzed pomnika smoleńskiego, są decyzje prokuratury

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z redakcją Kontaktu 24 skontaktowali się turyści, którzy utknęli na lotnisku w Majorce z powodu odwołanego sobotniego lotu powrotnego do Warszawy. Jedna z kobiet przekazała, że razem z mężem i małymi dziećmi musiała nocować na lotnisku. Powiedziała, że przewoźnik nie zapewnił im noclegu. Godzinę wylotu przesuwano kilka razy, ostatecznie udało się wylecieć w niedzielę po południu.

Koszmarny powrót z Majorki

Koszmarny powrót z Majorki

Źródło:
Kontakt 24

W ciągu jednej doby w województwie mazowieckim utonęły cztery osoby. Wśród ofiar jest mężczyzna, który nie wypłynął po skoku z mola na Jeziorze Zegrzyńskim.

W ciągu jednej doby na Mazowszu utonęły cztery osoby

W ciągu jednej doby na Mazowszu utonęły cztery osoby

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Woda z wodociągu w miejscowości Brok nie nadaje się do spożycia ani do celów higienicznych - poinformował miejscowy sanepid. Urząd gminy zapewnia wodę butelkowaną oraz z beczkowozu.

Bakterie kałowe w wodzie, komunikat sanepidu

Bakterie kałowe w wodzie, komunikat sanepidu

Źródło:
PAP

Agama brodata zaskoczyła mieszkankę warszawskich Bielan, która wyszła na spacer z psem. Czworonóg wytropił egzotyczne zwierzę w parku. Gadem zaopiekowali się strażnicy miejscy.

"Pies wytropił w trawie sporej wielkości jaszczurkę"

"Pies wytropił w trawie sporej wielkości jaszczurkę"

Źródło:
PAP

W czasach Polski Ludowej 22 lipca był świętem państwowym. Tego dnia urządzano huczne imprezy plenerowe, władze otwierały największe inwestycje, m.in. Pałac Kultury i Nauki. W poniedziałek wieczorem odbędzie się niezwykły spacer z przewodnikiem - szlakiem warszawskiego socrealizmu.

Zagadki socrealistycznej Warszawy. Niezwykły spacer z przewodnikiem

Zagadki socrealistycznej Warszawy. Niezwykły spacer z przewodnikiem

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

"Sprawcy uderzali i kopali 32-latka, powodując obrażenia twarzy" - opisuje wydarzenia z soboty Komenda Stołeczna Policji. Powodem bandyckiego ataku było zwrócenie uwagi na zbyt głośne zachowanie w tramwaju.

Bili i kopali po głowie, bo zwrócił im uwagę, że są zbyt głośno

Bili i kopali po głowie, bo zwrócił im uwagę, że są zbyt głośno

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Skala tej inwestycji - jak na owe czasy - była potężna. Powstały o niej piosenki, zagrała też w wielu filmach. Właśnie mija pół wieku odkąd warszawiacy po raz pierwszy przejechali Trasą Łazienkowską.

"Jasna, długa, prosta, szeroka jak morze". Trasa Łazienkowska kończy 50 lat

"Jasna, długa, prosta, szeroka jak morze". Trasa Łazienkowska kończy 50 lat

Źródło:
tvnwarszawa.pl