Informacja o incydencie pojawiła się na jednej z facebookowych grup sąsiedzkich. "Wczoraj (19 marca - red.) w okolicach godziny 19 przy ulicy Marcina z Wrocimowic, został zaatakowany przez amstaffa mój teść wraz ze swoim psem. Niestety nasz szpic może tego nie przeżyć, bo praktycznie został rozszarpany. Wrzucam zdjęcie psa, którego właściciela szukamy" - czytamy w poście zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Ustalają właściciela amstaffa
Jak dowiadujemy się od komisarz Pauliny Onyszko z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI, następnego dnia właścicielka szpica zgłosiła sprawę.
- Do komisariatu policji Warszawa-Białołęka zgłosiła się właścicielka psa zaatakowanego dzień wcześniej w rejonie ulicy Marcina z Wrocimowic. Na podstawie zeznań przyjętych od świadka policjanci z referatu do spraw wykroczeń i postępowań administracyjnych wszczęli czynności wyjaśniające, które mają na celu ustalenie właściciela psa rasy amstaff, który został zabezpieczony przez ekopatrol do schroniska. O całej sprawie powiadomiony zostanie Powiatowy Lekarz Weterynarii - przekazała policjantka.
Czytaj też: Kiedy zaatakuje pies? To "bardzo subtelne sygnały"
"Pies był bardzo mocno pobudzony"
Jerzy Jabraszko z referatu prasowego straży miejskiej potwierdził, że pies został zabrany do schroniska Na Paluchu. - Z relacji strażników, którzy wtedy interweniowali, wynika, że pies był bardzo mocno pobudzony - wyjaśnił strażnik.
Zdjęcie odłowionego psa znalazło się na stronie schroniska. Jak podano, zwierzę ma około dwóch lat i waży 27 kilogramów.
Informacja o dużym psie biegającym bez smyczy po osiedlu pojawiła się też w innych wpisach tej samej grupy sąsiedzkiej. - W obecnej chwili na policję nie zgłosiły się inne pokrzywdzone osoby - przekazała komisarz Onyszko.
Czytaj też: Bulterier zaatakował niemowlę, dziecko zmarło. "Czaszka była uszkodzona, kości złamane"
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko Na Paluchu