Z mieszkania prosto na dach posterunku straży miejskiej i mediateki - taką trasę spacerów dla swoich pupilów obrali mieszkańcy bloków komunalnych przy ul. Szegedyńskiej. Mundurowi nie reagują, bo "nie mają podstawy prawnej", by ukarać kogoś, kto - dosłownie - robi im na głowę.
Przy ulicy Szegedyńskiej na Bielanach stoją dwa bloki komunalne. Między nimi jest parterowy łącznik, który częściowo zajmuje mediateka, a częściowo - posterunek straży miejskiej.
I właśnie na dach tego łącznika mieszkańcy bloków wyprowadzają... swoje psy. Dach sztandarowej inwestycji dzielnicy - supernowoczesnej mediateki - jest więc brudny.
Strażnicy nie ukrywają, że problem istnieje. Przeciwnie. Sami zwrócili na niego uwagę na posiedzeniu bielańskiej komisji bezpieczeństwa.
Choć zakrawa to na farsę, wobec tego, co dzieje się na ich własnym dachu, czują się bezradni.
- Nie mamy podstaw prawnych, aby interweniować w tym miejscu. To nie jest teren użyteczności publicznej - usłyszeliśmy od Macieja Świątka, zastępcy naczelnika.
Poszło o mandaty?
Na Bielany i Żoliborz - które podlegają właśnie pod stacjonujący przy Szegedyńskiej oddział SM - przypada połowa wszystkich zgłoszeń w sprawie psich odchodów w mieście.
- Tylko w styczniu i lutym mieliśmy 250 interwencji. Wystawiliśmy 80 mandatów, reszta to pouczenia - relacjonował na posiedzeniu komisji Świątek.
Czy mieszkańcy Szegedyńskiej postanowili odegrać się na strażnikach? Świątek odrzuca taką tezę: - To bardziej lenistwo niektórych lokatorów, którym nie chce się wyjść z psem na dwór. Ktoś kiedyś sobie kupił pieska, a teraz nie jest w stanie się prawidłowo nim zaopiekować - mówi.
Oko na kupę
Co na to władze dzielnicy? Odpowiadają, że lekarstwem na zachowanie mieszkańców bloków będzie monitoring. - Jeszcze tej wiosny planujemy montaż dwóch kamer - informuje Grzegorz Pietruczuk, wiceburmistrz Bielan.
Psie kupy na dachu to nie jedyny problem w tej okolicy. - Ludzie wyrzucają też puszki czy butelki. Początkowo lądowały na pobliskim placu zabaw. Tam kamera pomogła. Teraz jest czysto - przekonuje Pietruczuk.
Budynkami zarządza Bielański Zakład Gospodarowania Nieruchomościami. Jego dyrektor o sprawie dowiedział się od nas. Jednak nie zrobiło to na nim dużego wrażenia. – Z okien wyrzucane są o wiele gorsze rzeczy, ale nikt nie chciałby usłyszeć co dokładnie – przekonuje Arkadiusz Przybylski. – Na trawnikach lądują prezerwatywy, części sprzętów elektronicznych, niedopałki papierosów, a nawet odchody zawinięte w gazetę. Długo można wymieniać – dodaje.
bf/roody
Źródło zdjęcia głównego: | Polska Agencja Prasowa