Poranną kawę działaczy Lotnej Brygady Opozycji przerwała wizyta służb. Pod mieszkaniem, które wynajęli w okolicy placu Piłsudskiego, pojawił się wóz strażacki z drabiną i duże siły policyjne. Skorzystano nawet ze strażackiego wysięgnika. "Przy naszych działaniach w pierwszej kolejności uwzględniamy bezpieczeństwo i jesteśmy odporni na ewentualną krytykę, która może się pojawić" - przekazał rzecznik stołecznej policji.
Dziesiątego dnia każdego miesiąca środowiska bliskie PiS organizują tzw. miesięcznice, upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej. Podczas składania kwiatów przed pomnikiem smoleńskim na placu Piłsudskiego wielokrotnie dochodziło do incydentów z udziałem Lotnej Brygad Opozycji. Policja blokowała happeningi aktywistów. Jednak we wtorek 10 stycznia nie zamierzali oni stawiać się w okolicy pomnika smoleńskiego, w związku - jak sami tłumaczyli - z nieobecnością Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem to służby przyszły do nich, konkretnie do lokalu przy Królewskiej 23, który wynajęli.
"Są prowadzone działania"
Wydarzenia relacjonował w mediach społecznościowych m.in. Krzysztof Boczek. Na nagraniach, które zamieścił na Twitterze pytał policjantów, dlaczego nie może wejść do budynku. - Bo są prowadzone działania. Budynek będzie sprawdzany pod kątem pirotechnicznym. Gaz się ulatnia - usłyszał w odpowiedzi od policjanta i policjantki, którzy obstawiali budynek. Odesłano go do rzecznika Komendy Stołecznej Policji. - Lotna brygada zdecydowała się zostać dziś w mieszkaniu. Policja zgromadziła siły, ściągnęli antyterrorystów, straż pożarną - wylicza na nagraniu mężczyzna. Policjanci nakazują mu opuszczenie terenu działania podnośnika strażackiego. Na miejscu pojawiają się kolejni funkcjonariusze.
Na innym nagraniu wykonanym już ze środka mieszkania na drugim piętrze kamienicy widzimy dwóch policjantów stojących w koszu strażackiego wysięgnika. Zdarzenia relacjonuje aktywistka: Nie ma nas na placu, ponieważ byliśmy pewni, że Jarosława Kaczyńskiego dzisiaj nie będzie. (...) Bo kiedy tam jesteśmy, to po to, żeby zadać pytania o wrak i raport. Ale na wszelki wypadek, jeśli nasze informacje okazałyby się ściemą, chcieliśmy mieć backup i być w miejscu, w którym można byłoby zadziałać, jeśli jednak Jarosław Kaczyński się pojawi. Jeśli nie, to chcieliśmy posiedzieć, wypić kawkę, zjeść rogalika. I tak by się stało, gdyby nie to, że policja dobijała nam się do drzwi, potem przyjechała straż pożarna i zajrzeli nam do okna.
"Względy bezpieczeństwa"
Na nagraniach widać, jak aktywiści proponują policjantom kawę i rogaliki. - Nie, dziękuję bardzo. Na diecie jestem - słyszą w odpowiedzi. Zapytani, dlaczego są na wysięgniku przed oknem, odpowiadają: - Jesteśmy tutaj dla państwa bezpieczeństwa.
Wedle relacji aktywistów, policjanci "wisieli" tak około godziny.
Jaki był powód interwencji policjantów? Dlaczego użyto strażackiego podnośnika? Czy osobom przebywającym w kamienicy groziło niebezpieczeństwo? Te pytania wysłaliśmy do Komendy Stołecznej Policji.
Rzecznik KSP Sylwester Marczak odpisał nam następnego dnia. "U podstaw wszelkich decyzji podejmowanych w trakcie wszelkich zabezpieczeń leżą względy bezpieczeństwa. Tym bardziej gdy w wydarzeniach udział biorą najważniejsze osoby w kraju. Dodam, że na terenie kraju obowiązuje stopień alarmowy "bravo". Nie jest on wprowadzony bez przyczyny. Przy naszych działaniach w pierwszej kolejności uwzględniamy bezpieczeństwo i jesteśmy odporni na ewentualną krytykę, która może się pojawić" - poinformował.
Pytania skierowaliśmy także do Państwowej Straży Pożarnej, gdzie z kolei odesłano nas do Służby Ochrony Państwa, bo straż była służbą wspomagającą. Ale komunikat z SOP był krótki. - Nie prowadziliśmy tam żadnych działań, to było poza naszą strefą - powiedział nam płk Bogusław Piórkowski, rzecznik SOP.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/LBOlotnabrygadaopozycji