"Poduszka" na Siekierkowskiej. Ma być bezpiecznie, są niedoróbki

Słupki leżały na ulicy. Nasz reporter je poustawiał
Źródło: Lech Marcinczak, tvnwarszawa.pl
Na Trasie Siekierkowskiej zamontowano tak zwaną poduszkę zderzeniową. Ma ona poprawić bezpieczeństwo w miejscu, gdzie dochodziło do wypadków. To innowacyjne rozwiązanie w skali Warszawy. - Niestety, nie obyło się bez niedoróbek - zwraca uwagę reporter tvnwarszawa.pl.

Poduszka zderzeniowa została zainstalowana na rozjeździe Trasy Siekierkowskiej w kierunku Rembertowa. To pierwsze tego typu urządzenie, które pojawiło się na drodze pozostającej w gestii Zarządu Dróg Miejskich.

Czemu ma służyć?

"Podnieść poziom bezpieczeństwa"

- Ma jeszcze bardziej podnieść poziom bezpieczeństwa – mówi Karolina Gałecka, rzeczniczka ZDM. - Nie jest jednak gwarantem, że do kolizji na Trasie Siekierkowskiej nie będzie już dochodzić – zastrzega i dodaje, że żadne urządzenie nie zapewni 100-procentowego bezpieczeństwa, jeśli kierowcy będą łamać ograniczenie prędkości. - Na Trasie Siekierkowskiej zdarza się to notorycznie – zauważa.

Poduszka ma za zadanie pochłaniać energię zderzenia i sprawić, że pojazd przesunie się wzdłuż jej boków.

ZDM podaje, że urządzenie stworzone specjalnie z myślą o drogach szybkiego ruchu. Producent gwarantuje, że zachowa się właściwie przy uderzeniu z prędkością nawet 110 km/h (dopuszczalna prędkość na tym odcinku to 80 km/h).

Zobacz zdjęcia z nocnego montażu "poduszki":

Nocny montaż barier

Nocna instalacja urządzenia

Łatwa i tania do naprawy

Jak dokładnie działa poduszka? ZDM wyjaśnia:

Jej system składa się z sześciu podstawowych części: ramy najazdowej, ram nośnych, podstawy, płyt ścinanych, zespołu ścinającego i paneli. W przypadku najechania, pojazd uderzający pcha ramę najazdową wzdłuż podstawy składającej się z dwóch belek i przytwierdzonej do fundamentu. Panele pracują teleskopowo, a zespoły ścinające pochłaniają energię. W przypadku uderzenia bocznego stalowe panele mają za zadanie płynnie przekierować uderzający pojazd wzdłuż prowadnic bocznych osłony.

Poduszka, wraz z montażem, kosztowała 45 tys. złotych. Drogowcy zapewniają, że jej ewentualne naprawy nie będą już tak kosztowne. - W większości wypadków po zderzeniach wystarczy wymienić tylko stalowe listwy. Pozostałe elementy zwykle nadają się do ponownego użycia. Dzięki temu koszt naprawy jest minimalny – wyjaśnia rzecznika ZDM.

Dodatkową zaletą poduszki jest krótki czas naprawy. Drogowcy zapewniają, że będą ją w stanie wykonać w ciągu 2-3 godzin.

Leżące słupki i niestabilne zapory

Tuż przed nowym urządzeniem poustawiano niskie biało-czerwone i plastikowe zapory, wypełnione pokruszonym betonem i słupki.

- W plastikowe zapory wsypany jest gruz i metalowe części, co też nie daje gwarancji stabilności - zwraca uwagę reporter.

- Z kolei słupki były rano przewrócone - dodaje.

- Na moich oczach, po podmuchu przejeżdżającego tira, przewrócił się jeden ze słupków. Widziałem, jak przeturlał się na środek jezdni. Nadjeżdżający motocyklista musiał gwałtownie skręcić, żeby go ominąć - relacjonuje Lech Marcinczak.

Problem ze słupkami dokładnie widać na nagraniu naszego reportera. Lech Marcinczak, po niebezpiecznej sytuacji z udziałem motocyklisty, sam - dla bezpieczeństwa kierowców - poustawiał leżące słupki, jednak zwraca uwagę, że elementy ponownie się przewracają.

Problem niezwłocznie zgłosiliśmy też ZDM. Rzeczniczka nie dowierza:

– To są słupki uchylne, które po uderzeniu składają się jak zapałki, po czym wracają do wyjściowej pozycji. Zostały zainstalowane, aby kierowcy nie zmieniali pasa w ostatniej chwili – tłumaczy Karolina Gałecka. – Jeśli rzeczywiście leżały na jezdni, ktoś musiał je po prostu fizycznie zdemontować, nie wierzę, żeby same wypadły z gumowej podstawy – przekonuje.

Gałecka dodała, że plastikowe zapory będą usunięte. Rzeczywiście, po południu zniknęły. Wtedy również udało się ponownie przytwierdzić do gumowej podstawy słupki.

Przewrócone słupki

Zapewniali, że są bezpieczne, a później je zdemontowali

W miejscu, gdzie ustawiono poduszkę, dochodziło w przeszłości do kilku bardzo groźnych wypadków.

W lipcu zeszłego roku bariery dosłownie przebiły czarnego opla, który uderzył w nie.

Do podobnego wypadku doszło w grudniu 2011 roku. Wówczas metalowe elementy przebiły maskę terenowej toyoty.

Po tych wypadkach wielokrotnie pytaliśmy, czy bariery są bezpieczne? Zarząd Dróg Miejskich zapewniał, że tak i dowodził, że winni są kierowcy przekraczający dopuszczalną prędkość. Po tym jak w kwietniu tego roku w tym samym miejscu znowu roztrzaskała się skoda, drogowcy obiecali "przyjrzeć się" sprawie raz jeszcze.

Dziś kategorycznie zaprzeczają, że nowe rozwiązanie jest równoznaczne z tym, że poprzednie się nie sprawdziło. – Wszystkie bariery energochłonne na warszawskich drogach są bezpieczne i posiadają wszystkie wymagane atesty. Zapewniam, że żadna osoba odpowiedzialna za stan warszawskich dróg nie ryzykowałaby, żeby w jakimkolwiek, nawet najmniejszym stopniu bariera nie spełniała określonych norm – stwierdza Gałecka.

Nowe bariery energochłonne i mylące znaki drogowe

Niewykluczone, że w przyszłości na warszawskich drogach pojawią się kolejne poduszki. - Zobaczymy, jak ta z trasy Siekierkowskiej będzie się sprawować. Na razie za wcześnie, żeby wskazywać lokalizacje kolejnych - podsumowuje Karolina Gałecka.

b/mz

Czytaj także: