Ponad 400 razy mazowieccy ratownicy medyczni interweniowali we wtorek w związku z urazami. Tylko w Warszawie i ościennych miejscowościach pomocy potrzebowały 223 osoby ze złamaniami, zwichnięciami, czy potłuczeniami. Większość takich przypadków mogło być spowodowanych trudnymi warunkami na ulicach. O poranku na chodnikach i jezdniach pojawiła się gołoledź.
We wtorek rano informowaliśmy, że z powodu gołoledzi mieszkańcy mieli ogromne problemy z poruszaniem się po mieście. Odwilż i marznący deszcz przyczyniły się do wielu upadków na śliskich chodnikach. Stołeczne pogotowie ratunkowe podawało, że od początku dnia wszystkie załogi były nieustannie zajęte. Na stacjach wyczekiwania nie było wolnych karetek.
O tym, dokąd kierowane są zespoły ratownictwa medycznego, decydują dyspozytornie. Ta odpowiadająca za Warszawę oraz powiaty ościenne, czyli łącznie za karetki z 38 stacji wyczekiwania, podlega pod Mazowiecki Urząd Wojewódzki. Jego rzeczniczka Ewa Filipowicz przekazała nam w środę przed południem statystyki dotyczące wtorkowych wyjazdów.
Niemal cztery tysiące zgłoszeń na Mazowszu
- W Warszawie otrzymaliśmy 2426 zgłoszeń. Zespoły ratownictwa zostały zadysponowane 998 razy, z czego 223 karetki były wysyłane do urazów - poinformowała.
Na Mazowszu są jeszcze dwie inne dyspozytornie medyczne - w Radomiu i Siedlcach. Z danych urzędu wojewódzkiego wynika, że łącznie do wszystkich trzech dyspozytorni na Mazowszu wpłynęły we wtorek 3994 zgłoszenia, z czego do 1718 zostały skierowane zespoły ratownictwa medycznego. Pośród tych interwencji 410 dotyczyło urazów, czyli między innymi potłuczeń i złamań kończyn.
Rzeczniczka wojewody wyjaśniła, że dyspozytorzy na bieżąco decydują o kierowaniu karetek do tych przypadków, które wymagają interwencji ratownictwa. W sytuacjach, kiedy pacjent nie znajduje się w stanie zagrożenia życia i o własnych siłach jest w stanie dotrzeć do najbliższej placówki medycznej, dyspozytorzy udzielają mu porad dotyczących dalszego postępowania.
Statystyki urzędu wojewódzkiego dotyczą wyłącznie osób, które do szpitali trafiły bezpośrednio z karetek pogotowia. Niewykluczone, że osób, które we wtorek zostały poszkodowane po upadkach na śliski chodnik było więcej.
Ratownik o wtorkowych interwencjach
- Wczoraj był jeden z najcięższych dni dla Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych i dla Państwowego Ratownictwa Medycznego - ocenił w środę rano w rozmowie z TVN24 Maciej Koperski, ratownik medyczny i instruktor ratownictwa medycznego. Wyjaśnił, że we wtorek liczba pacjentów i interwencji była ogromna.
Jak opisywał, najwięcej wypadków wydarzyło się o poranku. - Najczęściej działo się to wczesną porą, gdy na ulicach jest ciemno i nie wszystkie pułapki, które funduje nam pogoda, jesteśmy w stanie zauważyć. Warstwa lodu przykryta wodą powodowała mnóstwo upadków i urazów, szczególnie kończyn dolnych w obrębie kości śródstopia i stawów skokowych, ale również te poważniejsze - złamania podudzi i kości udowych. Szczególnie dotyczyło to osób starszych - relacjonował ratownik.
Przyznał, że najpoważniejszym zdarzeniem w Warszawie był wypadek z Pragi Północ, gdzie mężczyzna upadł na chodnik. - Doznał tak masywnego urazu głowy, że zmarł na miejscu - powiedział Koperski.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl