W tropikach o wiele wyraźniej widać niepokój białego człowieka. Trudniej mu złapać oddech, obawia się egzotycznych chorób i roznoszących je insektów. Pozwala sobie na więcej swobody seksualnej, światopoglądowej. Brakuje mu jednak istotnej rzeczy - niewymuszonej chęci do życia. Reżyser Michał Borczuch na deskach TR Warszawa sięga po Witkacego i pokazuje człowieka-dziwoląga szukającego sedna samego siebie.
Spektakl "Metafizyka dwugłowego cielęcia" zaczyna się efektownie. Jest w nim wiele witkiewiczowskiego nadrealizmu. Na scenie pojawia się postać o długich włosach i długiej brodzie ubrana w czarną marynarkę i spodnie na gołe ciało. Staje boso przed publicznością i jak narrator zaczyna opowieść - o byciu moskitem, który daje się wszystkim we znaki i jest nosicielem śmiertelnej tropikalnej choroby.
Moskit przypomina dziada wieszczącego nieszczęście. Już na początku podkreśla, że choć niewielki, to potrafi namieszać w ludzkim życiu. I to śmiertelnie. To tropikalne owadzie fatum krążyć będzie po scenie przez cały spektakl.
Witkacy jak irytujący moskit
Witkacy nie potrzebuje wiele, by go uwspółcześnić. Intelektualista-wizjoner sprzed wojny dostrzegał już dawno strach człowieka przed wolnomyślnością i związaną z tym jego mechanizację (dziś powiedzielibyśmy cyborgizację). Witkacy sam jest jak moskit ze swojej sztuki. Kłułby człowieka Zachodu - tego dziwoląga - do nieprzytomności.
Oto być może odpowiedź na pytanie, co to jest owo dwugłowe cielę. Człowiek tak zwany ponowoczesny - rzekomo pozbawiony wartości - próbuje się skryć i może to być kryjówka egzotyczna. Dwugłowe cielę ogląda się za Starym Światem i pożąda nowego, innego. W dwie strony naraz iść nie może.
Wspomniany moskit z prologu już na początku przedstawienia wyśmiewa białego człowieka, usilnie uciekającego przed jego przypadkowym, ale śmiertelnym ukłuciem moskita, bo w zasadzie do tego sprowadza się działanie postaci przedstawienia - ciągłej ucieczki z Port Moresby w Papui Nowej Gwinei do Sydney, stamtąd do Kalgoorlie na pustyni w Zachodniej Australii. Sam Witkacy odwiedził tropiki (właśnie Papuę Nową Gwineę) i również zrezygnowany z nich uciekał.
Hamlet a rebours
Główna postać sztuki, młody Karmazyniello (Sebastian Pawlak), to bohater "hamletyczny" - melancholijny, młody mężczyzna, zastanawiający się, kim być, jak się stworzyć, czuje się zagubiony wśród swoich "białych" ziomków. Męczy go ich "kultura", ośmiesza się jednak, chcąc upodobnić się do tubylców i biegając nago po scenie z długą papuaską tykwą na penisie, podwieszoną u szyi. Mamy naszego Hamleta-dziwoląga jak dwugłowe cielę.
Witkacy przepowiada kres przejrzystości relacji rodzinnych i związanych z tym ról. Karmazyniello nie może rozwikłać, kto jest jego ojcem. Usilnie próbuje mu się wmówić, że lekiem na jego cierpienie będzie młoda "biała kobieta". Kiedy pojawia się na scenie Mirabella (Agnieszka Podsiadlik), on dostaje drgawek, pożąda jej i obawia się zarazem.
Karmazyniello staje obok rodziny, wyśmiewa rytuały religijne, konwenanse, choćby te panujące przy stole. Problemem dla niego nie jest brak autorytetów, wzorców zachowań. Upadek ludzkości, zanik wartości to mdły banał powtarzany aż do znudzenia. Ludzkość żyje od zawsze na krawędzi - taki jej urok. Karmazyniello pożąda czegoś nowego, choć ma problem z konkretnym określeniem czego.
Od dziwoląga do nowego człowieka
Ten Hamlet-Karmazyniello to jeden wielki znak zapytania. To postać, która chce wykonać krok w kierunku nowej jakości - może bardziej witalnej, zmysłowej, ale nie naiwnej jak pierwotny Papuas Aparura. Karmazyniella wyróżnia pęd ku życiu, gdy wszyscy dokoła z niego rezygnują. Jednak nadal pozostaje na w pół dziwolągiem, na w pół zalążkiem nowego człowieka.
Dlatego już po chwili od obejrzenia przedstawienia nie pamięta się jego finału, postaci rozeszły się za kulisy. Przed oczami ciągle jednak stoi moskit-dziad z prologu, przestrzegający przed ukłuciem i tropikalną chorobą. Ten drugo-, a nawet trzecioplanowy bohater intryguje najbardziej, sprowadzając w wielu momentach dłużący się spektakl do cyklu, w którym są tylko dwa wyjścia - życie i śmierć zależne od banalnego przypadku.
"Metafizyka dwugłowego cielęcia", premiera 17 września, kolejne spektakle 24-26 września reż.: Michał Borczuch, dramaturg Łukasz Wojtysko obsada: Magdalena Kuta, Maria Maj, Agnieszka Podsiadlik, Janusz Chabior, Jan Dravnel, Lech Łotocki, Rafał Maćkowiak, Sebastian Pawlak, Tomasz Tyndyk
Marek Władyka
Źródło zdjęcia głównego: | "Życie Warszawy", 90minut.pl