Dwie nastolatki, które w środę po południu trafiły do szpitala przy Niekłańskiej, twierdzą, że coś wypaliły. - Wykluczyliśmy, że to marihuana - informuje placówka i dodaje, że prawdopodobnie był to dopalacz. Dziewczyny czują się dobrze i w czwartek powinny wyjść do domów.
Jak relacjonuje Małgorzata Telmińska, reporterka TVN24, nie było to silne zatrucie, bo nie straciły one przytomności. - Były natomiast bardzo pobudzone - dodaje.
Po dopalaczu?
W ich organizmach stwierdzono obecność substancji psychoaktywnej.
- Lekarze dowiedzieli się, że coś wypaliły. Po przeprowadzeniu testów w szpitalu wykluczyliśmy, że mogła być to marihuana - informuje Mariusz Mazurek, rzecznik szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. I dodaje: - Mówimy tutaj o jakimś innym środku odurzającym, prawdopodobnie dopalaczu.
- W tej chwili czują wstyd - relacjonuje Telmińska. - Jest im głupio, że zachowały się w ten sposób - dodaje.
Najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj wrócą do domów.
O sprawie trafienia do szpitala dwóch dziewczynek pisaliśmy w środę.
Ponad 300 zatrutych
W poniedziałek w Komendzie Głównej Policji odbyła się narada minister spraw wewnętrznych z szefem policji nadinsp. Krzysztofem Gajewskim oraz komendantami wojewódzkimi policji oraz przedstawicielami sanepidu w sprawie walki z dopalaczami. To skutek zdarzeń, do których doszło w ostatnich dniach na Śląsku. Od czwartku do szpitali trafiło ponad 300 osób z podejrzeniami zatruć dopalaczem.
Szef policji poinformował podczas briefingu, że do tej pory zatrzymano już dziewięć osób, które mogły mieć związek z tą sprawą. - Monitorujemy kanały przerzutu tego środka, bo chcemy z całą determinacją dotrzeć do źródła. Na pewno będą dalsze zatrzymania, poszukujemy kilku osób w tej sprawie - powiedział Gajewski.
We wtorek o walce z dopalaczami rozmawiano także w stołecznym ratuszu.
Przed niebezpiecznymi używkami ostrzega także w swojej najnowszej kampanii policja:
Policja ostrzega: Dopalacze to też narkotyki!
su/r