Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych bada przyczyny katastrofy lotniczej w miejscowości Chrcynno pod Nasielskiem. Członkowie komisji dokonali oględzin wraku i przesłuchali jednego z członków załogi, który przeżył wypadek. Po kilkugodzinnej akcji strażacy wydobyli samolot wbity w budynek i odholowali go do pobliskiego hangaru.
Akcja wyciągania i transportowania trwała ponad pięć godzin. - Przebiegła bez utrudnień - przekazał dowodzący nią st. kpt. Łukasz Satała. Tłumaczył, że po wyciągnięciu wraku ze zniszczonego budynku trzeba było odczekać, aż z maszyny ścieknie całe paliwo . Dopiero wtedy można ją było podstawić na koła. - Holowanie samolotu powierzono OSP Gąbin, która posiada na wyposażeniu odpowiedni wóz - powiedział Satała.
Dodał, że maszyna została bezpiecznie przetransportowana do hangaru, który znajduje się na tym samym lotnisku w odległości 500 metrów. Tam służby będą kontynuowały czynności prokuratury i komisji. - Oczywiście przed wydobyciem wraku odbyły się wstępne oględziny - zaznaczył strażak.
- Samo zadanie nie jest trudne, bo samolot jest lekki, waży około dwóch ton. My podnosimy ciężarówki o tonażu nawet 20 ton. W tym momencie samolot został wyciągnięty z hangaru i czekamy, aż ze skrzydła zleci paliwo, następnie zostanie postawiony na koła - mówił wcześniej Łukasz Satała. Paliwo z samolotu ścieka do zbiorników sorpcyjnych, aby nie przedostało się do gleby.
Operację przeprowadziła specjalistyczna grupa ratownictwa technicznego, działająca przy Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej 10 w Warszawie, która na co dzień zajmuje się podnoszeniem i wyciąganiem samochodów ciężarowych oraz cystern po wypadkach. Posiada cztery samochody specjalistyczne. - To są ciężkie samochody o bardzo dużych parametrach udźwigu - przekazał Satała.
Przesłuchano członka załogi, "wypisał się ze szpitala"
Swoje działania zakończyli również przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Zakończyliśmy wstępny etap badania na miejscu zdarzenia lotniczego. Udało nam się porozmawiać z jednym z członków załogi (było ich trzech - red.) - przekazał we wtorek wieczorem zastępca przewodniczącego PKBWL Andrzej Bartosiewicz.
Jacek Bogatko, członek komisji, sprecyzował, że mężczyzna odniósł nieduże obrażenia. - Na własną prośbę wypisał się ze szpitala, mogliśmy z nim porozmawiać. Troszeczkę wniosło to w zrozumienie tego, co się tutaj zadziało - dodał.
Komisja planuje przesłuchanie drugiego z pilotów, którzy przeżyli katastrofę, kiedy stan jego zdrowia na to pozwoli. W ten sposób mają zostać uściślone już pozyskane informacje. - Teraz będziemy pracować głównie na dokumentach, ewentualnie później wrócimy do wraku, musimy złożyć wszystkie te puzzle - podsumował Andrzej Bartosiewicz.
Przyczyny katastrofy wyjaśnia komisja
Podczas wcześniejszej konferencji zastępca przewodniczącego PKBWL Andrzej Bartosiewicz informował, że na pokładzie cessny byli instruktor oraz dwóch pilotów szkolących się, a do zdarzenia doszło tuż po oderwaniu się maszyny od ziemi, po wykonaniu manewru "touch and go". Samolot jest całkowicie zniszczony po uderzeniu w budynek kawiarenki klubowej aeroklubu, który służył jako miejsce spotkań.
- W dniu wczorajszym (w poniedziałek - red.) prowadziliśmy prace dokumentujące miejsca zdarzenia, zrobiliśmy skan 3D miejsca zdarzenia, zabezpieczyliśmy wszelkie możliwe dowody. W tej chwili, po zabraniu ciał, próbujemy wydobyć statek powietrzny - powiedział po godzinie 14 Andrzej Bartosiewicz.
- Następnie, po wydobyciu, będziemy prowadzili oględziny samolotu: kabiny, ustawień wszystkich dźwigni, śmigła, klap. Część z nas pojedzie przesłuchać świadka, osoby, która była w samolocie i przeżyła wypadek. Może wtedy dowiemy się coś więcej na temat zdarzenia - uzupełnił wówczas Jacek Bogatko.
Członkowie komisji przypomnieli, że ich działania są niezależne od śledztwa prokuratury. - Na tym etapie nasze ścieżki są wspólne, ale później się rozchodzą, naszym celem jest ustalenie przyczyn w celu zapobieżenia takim zdarzeniom w przyszłości - podsumował Bartosiewicz. Wstępny raport PKBWL ma być gotowy w ciągu 30 dni.
Przed miesiącem samolot przeszedł przegląd
Zarząd Aeroklubu Warszawskiego, do którego należał samolot, wydał oświadczenie, w którym zapewniał, że maszyna posiadała wszelkie uprawnienia i była w doskonałym stanie.
"Statek powietrzny biorący udział w zdarzeniu wykonywał loty z doświadczonym pilotem-instruktorem na pokładzie, posiadającym wszelkie wymagane uprawnienia. Samolot był w doskonałym stanie technicznym – niespełna przed miesiącem przeszedł gruntowny przegląd. Wszystkie statki powietrzne Aeroklubu Warszawskiego podlegają bieżącej obsłudze technicznej, zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz wytycznymi dotyczącymi utrzymania zdatności do lotu samolotów oraz przepisów bezpieczeństwa lotniczego, pod nadzorem organów państwowych" - poinformował Aeroklub Warszawski.
Wszystkie ofiary zostały zidentyfikowane
W poniedziałkowej katastrofie samolotu Cessna 208, który spadł na hangar na lotnisku w Chrcynnie, zginęło pięć osób, a osiem zostało rannych. - Wszystkie ofiary katastrofy samolotu w Chrcynnie zostały zidentyfikowane - powiedział we wtorek Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
Zaznaczył, że "mówimy o osobach, które były związane poniekąd z lotniskiem". Nie wskazał jednak, czy chodzi o pracowników, czy o osoby, które były na lądowisku wspólnie z osobami, które wykonywały tam loty.
Na takie szczegóły nie wskazuje też Prokuratura Rejonowa w Pułtusku, która wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy. - W wyniku tego wypadku zginęło pięć osób - czterech mężczyzn i kobieta. Wśród ofiar jest pilot samolotu, który uczestniczył w wypadku - podała prokurator Jolanta Świdnicka. - Wszystkie ofiary były obywatelami Polski w wieku od 25 do około 50 lat - dodała prokurator.
W momencie katastrofy na terenie aeroklubu przebywała grupa studentów Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. - Niestety, z przykrością potwierdzam, że jeden ze zmarłych był naszym studentem - powiedziała "Gazecie Stołecznej" rzeczniczka uczelni Ewa Jankiewicz.
Osiem osób rannych, w tym dwie ciężko
Jak przekazała nam prokurator Świdnicka, do szpitali zabrano w sumie osiem osób. - Rano dwie z nich były w stanie ciężkim - podała prokurator. Jak informowaliśmy wcześniej, najciężej ranni to dwa mężczyźni w wieku około 40 lat. Zostali przetransportowani do Szpitala Bródnowskiego oraz do Wojskowego Instytutu Medycznego śmigłowcami Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Doznali poważnych obrażeń klatki piersiowej oraz urazów czaszkowo-mózgowych.
- Wczoraj wieczorem (poniedziałek - red.) pacjent został do nas przewieziony, sytuacja jest trudna, czekamy w tej chwili na wyniki podjętych działań (...) potrzebny jest czas. Pacjent jest pod bardzo dobrą opieką - powiedział Piotr Gołaszewski, rzecznik prasowy Szpitala Bródnowskiego.
Żona rannego, który przebywa w Szpitalu Bródnowskim, poprosiła o oddawanie krwi dla męża. "Wczoraj w wypadku na lotnisku w Chrcynnie jednym z poszkodowanych został mój mąż Artur "Zielony" Zieliński, człowiek wielu pasji kochający życie i to co robi. Wielu z Was kontaktując się ze mną oferowało swoją pomoc, dlatego teraz proszę jeśli ktoś może to oddajcie krew dla Artura grupa ARh(-)" - napisała.
Osoby, który odniosły mniej groźne obrażenia, zostały przewiezione do szpitali w Płońsku i Ciechanowie. Doznały głównie złamań. Wśród nich jest dziecko.
Do Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Ciechanowie trafił 25-letni mężczyzna. "Poszkodowany był przytomny. Stabilny oddechowo i krążeniowo. Pacjent w naszym szpitalu został zaopatrzony operacyjnie. Obecnie w stanie dobrym hospitalizowany jest w Oddziale Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej" - przekazała Agnieszka Woźniak, rzeczniczka placówki. "W godzinach późno wieczornych, z innego szpitala, został dowieziony do nas 9-letni chłopiec – uczestnik zdarzenia. Dziecko w stabilnym stanie przebywa na obserwacji w Oddziale Chirurgii Dziecięcej" - wskazała. Woźniak dodała, że obaj poszkodowani w chwili zdarzenia przebywali w hangarze.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24