Jak informowała stołeczna policja, w poniedziałek wieczorem na skwerze w Wołominie policjant zauważył bijących się mężczyzn. Interweniował i sam został pobity. Napastnicy mieli być pod wpływem alkoholu. Z relacji rzecznik komendy stołecznej wynika, że funkcjonariusz powiedział, że jest policjantem.
Do 10 lat więzienia
W tej sprawie zatrzymano pięć osób – cztery nieletnie i jednego 18-latka – Piotra K. W środę pełnoletni mężczyzna trafił do prokuratury.
- Jest podejrzany o czynną napaść na funkcjonariusza publicznego, grozi mu do 10 lat więzienia. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, złożył stosunkowo obszerne wyjaśnienia - mówi Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Śledczy nie ujawniają na razie treści wyjaśnień, bo nie wszyscy uczestnicy zdarzenia zostali przesłuchani. - Z wyjaśnień 18-latka wynika, że działanie sprawców cechował duży poziom agresji w stosunku do pokrzywdzonego policjanta - tłumaczy Saduś.
I podkreśla, że prokurator zamierza wysłać do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie Piotra K. na trzy miesiące.
Pozostali zatrzymani to nieletni. Wobec nich będzie prowadzone odrębne postępowanie - o ich losie zadecyduje sąd rodzinny.
Prokuratura podaje, że pobity policjant miał liczne obrażenia. - Stłuczenie głowy ze wstrząśnieniem mózgu, zasinienia i zadrapanie i obrzęk tkanek głowy oraz uszu, krwiak okularowy jednego z oczodołów i otarcia - wylicza Saduś.
"Policjant sam zaczął"
Policja szuka kolejnych osób, które brały udział w całym zajściu. Z kolei reporterka TVN24 dotarła do kobiety, która twierdzi, że była świadkiem zdarzenia. Ta mówi, że "policjant sam zaczął", a bójka miała być... dla żartów.
Z jej relacji wynika, że policjant wyszedł z krzaków i miał powiedzieć: "wyp... stąd, zaraz wam kopów naj..., ludzie chcą spać".
Dalej przekonuje, że 16-latek zaczął odchodzić od policjanta, ale młodszy coś burknął. Funkcjonariusz miał przybiec do niego. Kobieta podająca się za świadka, twierdzi, że zamiast chłopaka, dostała dziewczyna i się przewróciła
- Niepotrzebnie się wdał z chłopakami w bójkę. Zamiast odejść grzecznie, to on tutaj zaczął jeszcze. Chłopaka przewrócił na glebę, zaczął go przyduszać, trzymał go, nie chciał go później puścić. A jak po paru minutach stwierdził, że on nie ma racji, to on uciekł pod sklep i stwierdził, że zadzwoni po swoich kolegów. I nigdy w życiu nam nie powiedział, że jest policjantem – przekonuje w rozmowie z reporterką TVN24.
Kobieta powołuje się na relację swoich kolegów, którzy stwierdzili, że policjant "dwa razy strzelił". – Ja tylko raz słyszałam – przekonuje kobieta.
I dodaje, że policjant został uderzony hulajnogą, a nie deskorolką.
ran/r