13 sierpnia, na prostym odcinku Woronicza, kierowca suva najpierw potrącił kobietę prawidłowo przechodzącą przez jezdnię, a następnie wjechał w przystanek, na którym grupa osób czekała na autobus.
Życia potrąconej pieszej nie udało się uratować, w drodze do szpitala zmarła także druga z ciężko rannych kobiet. Kolejnym poszkodowanym ratownicy udzielali pomocy na miejscu wypadku, czworo z nich trafiło do szpitala, wśród nich było 3,5-letnie dziecko.
Przedłużony areszt dla kierowcy
Po wypadku 45-letni kierowca usłyszał zarzut spowodowania nieumyślnie katastrofy w ruchu drogowym, za co grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Mężczyzna na trzy miesiące trafił do aresztu.
- Prokuratura wystąpiła o przedłużenie stosowania tymczasowego aresztowania – informuje prokurator Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Sąd Okręgowy w Warszawie postanowieniem z dnia 6 listopada 2024 roku przedłużył stosowanie środka zapobiegawczego na dalszy okres dwóch miesięcy – dodaje Skiba.
Według informacji przekazanych przez prokuraturę, śledczy czekają jeszcze na opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji zdarzeń drogowych oraz medycyny sądowej, a samo postępowanie "znajduje się w fazie końcowej”.
Przekroczył prędkość, był wcześniej karany
Aresztowany 45-latek był wcześniej karany za spowodowanie wypadku drogowego, w wyniku czego stracił prawo jazdy. – W lutym tego roku odzyskał uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi – przekazał jeszcze w sierpniu prokurator Piotr Skiba. W momencie wypadku na Woronicza kierowca "nie był ani pod wpływem środków odurzających, ani alkoholu".
Zdarzenie zarejestrowała kamera z autobusu komunikacji miejskiej. Z nagrania oraz relacji świadków wynika, że kierowca znacznie przekroczył dozwoloną prędkość. Na pytanie, jak szybko poruszał się pojazd, odpowiedzi udzieli biegły, analizując między innymi dane z czujników w pojeździe oraz ślady zabezpieczone przez policjantów na miejscu wypadku.
Wprowadzili ograniczenie prędkości
"Ten wypadek był duży, śmiertelny, ale na co dzień kierowcy nie przestrzegają przepisów i zdarzają się mniejsze kolizje. A to jakaś stłuczka się zdarzy, a to ktoś nie zdąży wyhamować lub wywróci się na skuterze. Tam jest dwupasmowy prosty odcinek, dwa przejścia dla pieszych i zero świateł. Strach tamtędy chodzić" - napisał do nas na Kontakt24 tuż po wypadku jeden z mieszkańców.
W przygotowanym na zlecenie ratusza audycie, przejście na Woronicza od 2017 roku było wskazane jako niebezpieczne. Autorzy dokumentu alarmowali, że piesi muszą pokonać wiele pasów ruchu, a kierowcy przekraczają prędkość, stwarzając zagrożenie.
Dopiero po sierpniowym wypadku, w ciągu dwóch tygodni, przed przejściem ustawiono znaki z ograniczeniem prędkości do 30 km/h i zamontowano progi zwalniające.
Autorka/Autor: aw
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Olek Klekocki/tvnwarszawa.pl