Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces Zdzisława W., ps. Malowany, oskarżonego o zabójstwo pary niemieckich emerytów. Do zbrodni doszło w 2012 roku. Zwłoki znaleziono niedaleko Jeziorka Czerniakowskiego. Śledczy wpadli na trop mordercy dzięki odkrytej na miejscu zbrodni rękawiczce, na której znaleziono materiał genetyczny "Malowanego".
Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do warszawskiego sądu w październiku 2024 roku, a pierwsza rozprawa odbyła się w poniedziałek.
Wielokrotnie karanemu m.in. za rozboje oraz usiłowanie zabójstwa syna Zdzisławowi W. zarzucono w nim popełnienie dwóch zabójstw przy użyciu pistoletu kaliber 6,35 mm, przy czym 69-latek dokonał tych czynów w warunkach powrotu do przestępstwa, czyli recydywy. Ponadto oskarżono go o posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni palnej.
Nie przyznał się
Mężczyzna nie przyznał się do winy. Na poniedziałkową rozprawę przyszedł z ręcznie zapisanymi zeszytami, których kartki przez kilka godzin odczytywał, odnosząc się do zarzutów.
Stwierdził m.in., że w miejscu, w którym doszło do zabójstwa, nigdy nie był, nie kontaktował się z ofiarami oraz że pojazdem, którym podróżowali niemieccy emeryci, przewożone były narkotyki. - W tym miejscu, gdzie te osoby zostały zabite, dochodziło do transakcji narkotykowych - powiedział na sali rozpraw.
W swoich wyjaśnieniach wskazywał, że każde śledztwo ma swój motyw, a w tej sprawie go brak. - Miałbym strzelać do niewinnych ludzi i pozbawiać ich życia? (...) Nie ja strzelałem do tych osób. Nie jest mi wiadome, kto był sprawcą tej zbrodni - powiedział.
Zaznaczył, że w jego ocenie policja i prokuratura nie rozwikłały sprawy tego morderstwa ani nie "udokumentowały realnych faktów". Zdzisław W. odnosił się też do kwestii znalezionej rękawiczki, na której odkryto ślady jego DNA. Zapewniał, że nie wie, skąd tam się wzięła i jest dla niego "wielce osobliwe", że została ona znaleziona 127 metrów od miejsca zbrodni dopiero po trzech dniach.
- Ja jej tam nie wyrzuciłem. (...) Nawet amator wie o tym, jak bardzo rozwinięta jest technika kryminalistyczna w tych czasach. (...) Wiedząc o tym (...) zapewniam, że błędu takiego bym nie popełnił - stwierdził oskarżony.
Dodał, że odnaleziona rękawiczka pasuje na lewą dłoń, a on jest praworęczny. - Osoba praworęczna nie strzelałaby lewą ręką - podkreślił.
Ocenił, że śledztwo jest "szyte grubymi nićmi i zaciągane mistyfikacją, której przyświeca pełna improwizacja".
Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznawał też doprowadzony z zakładu karnego świadek. Powiedział, że słyszał kiedyś rozmowę dotyczącą zabójstwa pary emerytów.
Kolejny termin rozprawy sędzia Paweł Dobosz wyznaczył na 8 kwietnia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Emeryci z Niemiec zostali zastrzeleni w 2012 roku. Koniec śledztwa, kluczowym dowodem rękawiczka
Zwłoki z ranami postrzałowymi w kamperze
19 maja 2012 roku na warszawskich Siekierkach w zaparkowanym czerwonym kamperze znaleziono zwłoki kobiety z ranami postrzałowymi i ciężko rannego mężczyznę. 63-letnia Silke G. zginęła od czterech strzałów w głowę i w klatkę piersiową. 62-letni Peter H. został postrzelony raz, w głowę. Potem zabójca zadał mu ranę ciętą szyi. Peter H. trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować.
W toku postępowania ustalono, że ofiarami przestępstwa byli obywatele niemieccy, emeryci podróżujący po Europie, którzy zmierzali do Ukrainy w związku z odbywającymi się niebawem mistrzostwami Europy w piłce nożnej Euro 2012.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że na miejscu zdarzenia i w jego bezpośredniej okolicy śledczy zabezpieczyli wiele śladów i dowodów, które następnie poddane zostały analizom i badaniom kryminalistycznym.
- Zasadnicze znaczenie dla sprawy miała ujawniona (...) wśród rzeczy należących do pokrzywdzonych rękawiczka koloru czarno-czerwonego, na której ujawniono obecność cząsteczki GSR z pozostałościami po wystrzale oraz DNA pochodzące od pokrzywdzonej obywatelki Niemiec i DNA pochodzenia męskiego, które pochodziło od innej osoby niż pokrzywdzony - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
Podkreślił, że w toku śledztwa przesłuchano wielu świadków, sprawdzano różne wersje śledcze obejmujące m.in. konflikt na tle nieudanych transakcji narkotykowych, w które mogli być zaangażowani pokrzywdzeni, czy napad rabunkowy z użyciem broni oraz egzekucję seryjnego zabójcy.
Przełom w śledztwie po 10 latach
- Postępowanie zostało pierwotnie umorzone wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa. Przełom nastąpił po ponad 10 latach, w połowie 2023 roku, gdy w wyniku stałego monitorowania sprawy przez prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz czynności analityczno-śledczych podejmowanych przez funkcjonariuszy z Archiwum X Komendy Głównej Policji udało się ustalić sprawcę przestępstwa – informował prok. Skiba.
Zaznaczył, że znaleziony na wspomnianej rękawiczce profil DNA okazał się zgodny z DNA Zdzisława W., z zawodu czeladnika krawiectwa i murarstwa. Mężczyzna był wielokrotnie karany, a w momencie przedstawienia zarzutów odbywał karę pozbawienia wolności w ZK we Wrocławiu za usiłowanie zabójstwa swojego syna. Ustalono, że w dniu popełnienia zarzucanych mu przestępstw nie był pozbawiony wolności.
- Sprawca w toku śledztwa konsekwentnie nie przyznawał się do popełnienia zarzuconych mu czynów i przedstawiał swoją linię obrony. Przeprowadzone za zgodą podejrzanego badania wariograficzne, tj. przy użyciu tzw. wykrywacza kłamstw, wzmocniły materiał dowodowy, wskazujący na sprawstwo podejrzanego w zakresie zarzucanych mu czynów – podał prok. Skiba.
Autorka/Autor: katke
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KSP