Po zgłoszeniu rozpoczęło się policyjne dochodzenie. Szybko okazało się, że telefon jest wystawiony na sprzedaż na jednym z portali. Ogłoszenie pojawiło się jeszcze przed napadem, a zamieścił je sam zgłaszający.
Pogrążyły go kolejne przesłuchania
- Operacyjni przeprowadzili czynności, które rzuciły nowe światło na rzekomy rozbój. Równolegle, policjanci zajmujący się postępowaniem od strony procesowej przeprowadzili z 40-latkiem kilka przesłuchań w różnym czasie, konstruując pytania w sposób precyzyjny i szczegółowy. Mężczyzna coraz bardziej się gubił, wymyślając nowe, sprzeczne opowieści. Dobrze przygotowany materiał dowodowy i działania funkcjonariuszy jednoznacznie dowiodły, że rzekomy napad był jedynie fikcją na potrzeby wyłudzenia - podaje w komunikacie kom. Ewa Kołdys z mokotowskiej policji.
ZOBACZ: On torbę z pieniędzmi zostawił przed bramą, ona reklamówkę z kosztownościami przed drzwiami.
Sprytny, w jego mniemaniu, plan zakładał, że zarobi na telefonie zarobi dwa razy: na sprzedaży i odszkodowaniu.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów skierowała do sądu akt oskarżenia. Za fałszywe zawiadomienie o przestępstwie i próbę wyłudzenia odszkodowania grozi do ośmiu lat więzienia.
Poważne przestępstwa z dotkliwymi konsekwencjami
- Warto podkreślić, że składanie fałszywych zeznań oraz zawiadamianie o zdarzeniu, którego nie było, to poważne przestępstwa, niosące ze sobą dotkliwe konsekwencje prawne, w tym skazanie i karalność, które mogą utrudnić realizację planów zawodowych i osobistych. Przypadek 40-latka to przestroga, że takie działania nie tylko nie przynoszą oczekiwanego zysku, ale mogą zniszczyć przyszłość - przestrzega kom. Ewa Kołdys.
ZOBACZ: Zgłosił kradzież auta, ale w jego historii coś się nie zgadzało.
ZOBACZ TAKŻE: Podejrzany o oszustwa muzyk Kultu przeprasza. Kazik: ja się z internetów dowiedziałem.
Autorka/Autor: pop
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: maoyunping/Shutterstock