Lubuskie

Lubuskie

"Śmierdziało tak, że najemcy uciekli po tygodniu. Niszczono latami mój biznes"

- Przez lata nie zarabiałem na hali, bo każdy najemca uciekał z powodu smrodu - mówi Dmitry Starovoytov, właściciel hali w Przylepie, którą tylko ściana dzieliła od tej, gdzie składowano toksyczne odpady. Zanim wybuchł wielki pożar, nieraz prosił o pomoc różne instytucje, w tym prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego. Bez skutku. Teraz zapowiada, że będzie walczył o odszkodowanie.

W Przylepie mówią o klątwie, w Płotach o plagach egipskich, a na Łężycy o apokalipsie

Wodę z przydomowych basenów i baseników wylać na trawnik? Meble ogrodowe pokryte osadem wywieźć do lasu i zakopać? - pytają zirytowani mieszkańcy Przylepu i okolic, gdzie spłonęło składowisko niebezpiecznych substancji. Są zmęczeni - jak mówią - polityczną przepychanką i strachem. Domagają się skoordynowanych działań, rzetelnych informacji. "Uważamy, że ukrywa się przed nami prawdę o skażeniu. Nikt o nas nie zadbał" - słyszymy nie raz i nie dwa.