Środa, 26 sierpnia - Na Westerplatte nie będzie żadnego przemilczania czy szukania okrągłych słów tylko po to, by nie urazić niektórych gości - deklaruje w programie "24 godziny" Paweł Graś. Nie będzie ich też w rozmowie w cztery oczy z Putinem - rzecznik rządu przyznał, że sprawa mordu w Katyniu "może być jednym z tematów rozmowy".
Czy Donald Tusk na Westerplatte powie premierowi Rosji „dość fałszowania historii”? Rzecznik rządu tego nie wykluczył. – Co powie premier, nie dowiemy się przed 1 września. Ale nie będzie żadnego przemilczania czy szukania okrągłych słów tylko po to, by nie urazić niektórych gości. Premier znany jest z tego, ze jeśli chodzi o prawdę historyczną, nie owija w bawełnę – zapewnił Graś.
Tusk zapyta o Katyń
Kwestie trudnej polsko-rosyjskiej historii, jak dodał, będą też omawiane podczas rozmowy w cztery oczy z Władimirem Putinem. Czy Donald Tusk spyta o mord w Katyniu? - zapytała dziennikarka. - Myślę, ze może to być jeden z tematów, oprócz gospodarki i stosunków polsko-rosyjskich - przyznał Graś.
O tym, że ten temat pojawi się 1 września w rozmowie polityków w cztery oczy, poinformował "Dziennik". Takie zalecenia miały zostać przygotowane przez MSZ. Dyplomaci sugerują także premierowi, by wystąpił o wydanie przez rosyjskie władze zaświadczeń rehabilitacyjnych dla polskich oficerów zamordowanych przez NKWD.
"Nie ma sensu żyć nadzieją"
Graś pytany, czy jego zdaniem rosyjski premier skorzysta z okazji i na Westerplatte przeprosi za film, który sugeruje, ze polski rząd przed wojną dogadał się z hitlerowskimi Niemcami, Graś odparł:
- Dobrze by się stało, ale nie ma sensu żyć nadzieją, ze Władimir Putin przyjeżdża właśnie po to, żeby przeprosić za fałszowanie historii. Ważne, że będzie to element budowania stosunków polsko-rosyjskich i ważne, że przez swoją obecność Putin przypomni Rosjanom, ze wojna zaczęła się 1 września 1939 – uważa minister.
Komorowski? Nie mnie oceniać, ale...
Pytany z kolei o słowa Bronisława Komorowskiego, który skrytykował polskie zaangażowanie w Afganistanie jako „nieprzemyślaną decyzję”, na którą nas nie stać, rzecznik rządu uciekał od krytyki partyjnego kolegi. – Nie mnie oceniać słowa marszałka Sejmu – uciął.
Przyznał jednak, że dawniej istniała „stara dobra tradycja”, że mimo napięć między rządem a opozycją „na boku uchronić politykę obronną, armię i politykę zagraniczną”. Bronił też decyzji obecnego rządu, który wzmocnił kontyngent. - Było oczywiste, ze żeby zwiększyć bezpieczeństwo obecnych tam żołnierzy trzeba dosłać posiłki i sprzęt. Ta decyzja była podparta wyliczeniem, czy nas na to stać. Ale trzeba pamiętać, ze tam trwa wojna i ponosimy straty - dodał