- Róbmy swoje, nie nadawajmy filmowi wyemitowanemu w rosyjskiej telewizji rangi przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich – tak marszałek Bronisław Komorowski odpowiada na apele o bardziej zdecydowaną reakcję rządu w sprawie kontrowersyjnego dokumentu.
Zdaniem Komorowskiego nie należy rozdzierać szat z powodu emisji "Sekretów tajnych protokołów" rosyjskiej telewizji. Film zarzuca Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR poprzez podpisanie w 1934 r. polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy.
Rosja z trudem dokonuje korekty własnej oceny historii. A my musimy im to przypominać – nie żeby ich obrażać, tylko prowadzić dyskurs historyczny. Jak widać są sukcesy: premier Putin przyjedzie 1 września na obchody rocznicowe do Polski. komorowski
- Rosja z trudem dokonuje korekty własnej oceny historii. A my musimy im to przypominać – nie żeby ich obrażać, tylko prowadzić dyskurs historyczny. Jak widać są sukcesy: premier Putin przyjedzie 1 września na obchody rocznicowe do Polski. I to mimo że Rosja zawsze uważała, że II wojna światowa zaczęła się 22 czerwca 1941 i chciała zapomnieć, że wcześniej była sojusznikiem Hitlera – argumentował.
"Przypomnimy światu, kiedy rozpoczęła się wojna"
Marszałek uważa, iż to Rosjanie, nie Polacy, mają problem ze swoją historią, dlatego film przez Polaków nie powinien być traktowany jak przełom w stosunkach między oboma państwami. Zdaniem Komorowskiego w tej delikatnej sprawie ważne jest, żeby Polska „robiła swoje” i pokazywała innym krajom naszą wersję historii.
– Ta rocznica (70-lecie rozpoczęcia II wojny, red.) to dobra okazja, aby świat przypomniał sobie, że wojna rozpoczęła się na Westerplatte w wyniku współdziałania dwóch totalitaryzmów: radzieckiego i hitlerowskiego. I to jest zyskiem dla Polski, że iluś tam szefów państw samą swoją obecnością przyzna, że II wojna światowa wybuchła 1 września 1939. Bo Anglicy i Francuzi mają datę 3 września, a Amerykanie – 7 grudnia 1941 – przypomniał.
Osłabiona cywilna kontrola nad armią
Komorowski był też pytany o konsekwencje głośnej krytyki zarządzania armią, przez którą stanowisko – na własną prośbę – stracił gen. Waldemar Skrzypczak.Zdaniem polityka PO, byłego szefa MON nawet, jeśli była ona uzasadniona, to o brakach w sprzęcie generał powinien powiedzieć przed wysłaniem żołnierzy do Afganistanu, nie po. Przyznał też, ze cywilna kontrola nad armią nie działa najlepiej.
- Cywilna kontrola jest osłabiona, a przyczyn trzeba szukać w różnych zjawiskach. Polska zdecydowała się na wysłanie żołnierzy na wojnę, co wzmocniło myślenie czysto wojskowe. Potrzebne są też zmiany w strukturze dowodzenia – uważa Komorowski. Według niego, sztab generalny powinien zajmować się planowaniem, nie dowodzeniem, a pozycja szefa MON powinna zostać wzmocniona.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24