Kolejny przypadek bezgranicznego zaufania do GPS: kierowca jadący z Tczewa do Słupska, wylądował w lesie pod Bytowem. Nie jest to wymarzony parking, zwłaszcza gdy wiezie się krew do szpitala.
O tym kierowcy z pewnością można powiedzieć, że bardziej chybił niż trafił. Jak informuje "Głos Pomorza", wczoraj wieczorem pewien kierowca przewoził z Tczewa do Słupska krew. GPS zawiódł go wieczorową porą do lasu w Zbysławiu pod Bytowem (woj. pomorskie).
- Kierowca do końca ufał GPS-owi, no i zakopał się na grząskiej leśnej drodze – powiedział dziennikowi oficer z bytowskiej straży pożarnej. – Wezwał nas na pomoc. Trochę czasu minęło, zanim go znaleźliśmy i wyciągnęliśmy. Mam nadzieję, że już bez przeszkód i bez GPS-u dotarł do celu - mówi oficer dyżurny bytowskiej straży pożarnej.
Jeden w jeziorze, inny na schodach
To nie jedyny przypadek bezgranicznego zaufania kierowców do GPS. W październiku ubiegłego roku kierowca transportowego mercedesa wjechał na Opolszczyźnie dobre kilkanaście metrów w głąb jeziora, zanim zorientował się, że nawigacja płata mu figla.
Pecha miał również mieszkaniec północy Włoch, który z nawigatorem samochodowym GPS jechał na spotkanie swojej klasy z okazji 40-lecia matury. Nieoczekiwanie wylądował autem na… stromych schodach osiedla w Trieście.
Źródło: "Głos Pomorza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu