- Teoretycznie Ukraina jest w sytuacji gospodarczej, która przypomina sytuację Polski z wiosny '89, bo gospodarka się sypie i grozi bankructwo. A mimo to różnice są ogromne, bo Polsce Zachód chciał pomoc, a Związek Radziecki ogłosił, że nie będzie przeszkadzać - powiedział we "Wstajesz i wiesz" ekonomista Witold Orłowski. W jego opinii, pieniądze Ukrainie mógłby pożyczyć jedynie Zachód albo Rosja.
Ukraińskie ministerstwo finansów oraz bank centralny oceniły w poniedziałek, że Ukraina potrzebuje 35 mld dolarów pomocy makrofinansowej na lata 2014-2015.
Władze w Kijowie zwróciły się do partnerów zagranicznych, szczególnie USA i Polski, o udzielenie kredytu w ciągu 1-2 tygodni.
- To jest ogromna kwota, bo gospodarka jest bardzo słaba, gwałtownie spadają rezerwy, trzeba też spłacać długi - ocenił. Jednocześnie zaznaczył, że jeśli dłużnik jest wiarygodny, to znalezienie tych pieniędzy na rynku jest możliwe.
- Ale Ukraina została właśnie określona przez agencje ratingowe jako kraj, który prawdopodobnie zbankrutuje, więc nikt nie ma ochoty pożyczać jej pieniędzy - powiedział Orłowski.
Dodał, że w takiej sytuacji, są czasami pożyczkodawcy ostatniej instancji, którzy pożyczają pieniądze, kiedy rynkowo to nie ma sensu - czyli Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
- MFW działa w taki sposób, że dostarcza te pieniądze, a jednocześnie stawia warunki, które muszą być spełnione po to, aby gospodarka stanęła na nogi i żeby kraj był w stanie spłacić (pożyczkę - red.) - powiedział Orłowski. - To jest właśnie takie ryzyko, którego nie podejmie prywatny inwestor, bo on nie jest w stanie zmusić do czegokolwiek rządu - dodał.
"Rosja może dobić Ukrainę"
W opinii Orłowskiego, pieniądze Ukrainie mógłby pożyczyć Zachód albo Rosja, ta jednak nie chce tego robić.
- Ukraina czeka więc na Zachód - zaznaczył. - Trudno sobie jednak wyobrazić, jak Ukraina może stanąć finansowo na nogi bez cichej, głośnej, niechętnej, jakiejkolwiek współpracy z Rosją - dodał.
Orłowski zwrócił uwagę, że Rosja może w ciągu tygodnia "dobić" Ukrainę gospodarczo.
- Ukraina jest zdana wyłącznie na import gazu z Rosji. Wystarczy, że prezydent Putin powie, że Gazprom zdecydował, że nie płaci się już 260 dolarów, a 600 dolarów za 1000 m sześć. gazu, wtedy Ukraina staje się bankrutem niezależnie od tego, ile pieniędzy Europa by wpompowała - zaznaczył Orłowski.
Bolesne reformy
Jego zdaniem, sytuacja gospodarcza, w jakiej znalazła się Ukraina, przypomina tę, w której była Polska wiosną 1989 roku.
- Gospodarka się sypie, grozi bankructwo, a mimo to różnice są ogromne, bo wtedy Zachód był gotów pomoc Polsce, a Związek Radziecki ogłosił: "nas to nie interesuje, nie będziemy pomagać, ale też nie będziemy szkodzić" - powiedział Orłowski.
Przypominał, że Polska w 1990 r. wprowadziła reformy prof. Leszka Balcerowicza, nie wiadomo natomiast - jak podkreślił - czy tak duże reformy są w stanie zaakceptować Ukraińcy.
- Na Ukrainie, czego żąda MFW, trzeba przeprowadzić reformy, które na początku będą bardzo bolesne - stwierdził Orłowski.
Autor: MAC/kka / Źródło: tvn24