Premier Donald Tusk zaproponuje, żeby na czas kryzysu wszystkie partie zawiesiły pobieranie pieniędzy z budżetu państwa. Jednocześnie zwrócił uwagę, że gdyby to od niego zależało, to w ogóle nie byłoby dotacji dla partii z publicznych pieniędzy. Z szefem rządu zgadzają się PO, PSL i SLD. A co z Prawem i Sprawiedliwością? - Nie podejmujemy dyskusji - odpowiadają posłowie PiS.
Dlaczego PiS nie chce dyskutować o zmianach w systemie finansowania partii? Bo według sekretarza generalnego partii Jarosława Zielińskiego pomysł premiera to "temat zastępczy, który ma uniemożliwić poważną debatę o kryzysie gospodarczym". - Ograniczenie subwencji dla partii nie uzdrowi budżetu. To kropla w morzu potrzeb, jeśli chodzi o wydatki państwa. Nie w finansowaniu partii z budżetu tkwi problem - przekonywał.
PiS na wyspie - inni są "za"
Ale przedstawiciele innych partii byli mniej sceptyczni. Poparcie dla pomysłu premiera zadeklarował rzecznik SLD Tomasz Kalita. Za znacznym ograniczeniem środków przekazywanych partiom z budżetu opowiada się też PSL. Ale - jak zaznaczył wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski - musi się to wiązać z wprowadzeniem przepisów mówiących o "radykalnym ograniczeniu wydatków na kampanię wyborczą". - Powinny być zmniejszone np. dziesięciokrotnie wydatki partii na billboardy czy reklamówki - oceniał.
Obiema rękoma pod pomysłem szefa rządu podpisuje się za to jego macierzysta partia. Wiceszef Platformy Obywatelskiej Waldy Dzikowski powiedział idea Donalda Tuska jest "bardzo rozsądna". - Jesteśmy całkowicie za. W czasach kryzysu zacznijmy oszczędzanie od siebie - apelował poseł.
Sejm utrzymał latem subwencje
W czwartek po południu premier wyraził opinię, że zrozumiałe jest, iż podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku i parlamentarnych w 2011 roku partie będą potrzebowały pieniędzy. - Ale w 2009, poza wyborami europejskimi, które nie wymagają takiego zaangażowania środków, to wszystkie partie naprawdę dałyby sobie radę bez tych pieniędzy budżetowych - ocenił szef rządu.
Platforma zaproponowała w zeszłym roku całkowitą likwidację subwencji, jednak jej projekt nie zyskał akceptacji żadnego ugrupowania w Sejmie, nawet koalicyjnego PSL i w lipcu zeszłego roku został odrzucony głosami posłów opozycji i ludowców. W związku z tym PO rozważała możliwość ograniczenia finansowania partii politycznych z budżetu państwa.
PSL przygotowało własny projekt dotyczący ograniczenia wielkości subwencji dla partii politycznych. Ludowcy chcą, by partie od 2010 roku otrzymywały o ponad 20 procent mniej środków niż obecnie. PO i ludowcy prowadzą rozmowy w tej sprawie.
Ile pieniędzy pobierają partie
W 2008 roku Platformie Obywatelskiej przysługiwała subwencja w wysokości niemal 38 mln zł, Prawu i Sprawiedliwości - nieco ponad 35,5 mln zł, PSL - nieco ponad 14,2 mln zł, SLD - nieco ponad 13,5 mln zł, SdPl - ok. 3,3 mln zł, a Partii Demokratycznej - ok. 2,2 mln zł.
Subwencję z budżetu państwa otrzymują te partie, które w ostatnich wyborach do Sejmu uzyskały przynajmniej 3 proc. prawidłowo oddanych głosów (dla koalicji próg wynosi 6 proc.).
Partie, które dostały się do parlamentu, dostają także dotacje w ramach zwrotu kosztów kampanii. Zgodnie z ustawą o partiach politycznych, majątek partii może pochodzić także ze składek członkowskich, darowizn, spadków, zapisów, z dochodów z majątku (np. z oprocentowania pieniędzy zgromadzonych na rachunku bankowym).
Partie mogą też zaciągać kredyty. Zabronione są zbiórki publiczne i prowadzenie działalności gospodarczej. Partia nie może ponadto przyjmować datków od cudzoziemców oraz firm.
Źródło: PAP