Prokuratorzy zbadają czy premier Donald Tusk wyznaczając skład polskiej delegacji na szczyt UE w Brukseli naruszył prawo. Do stołecznej prokuratury wpłynęło zawiadomienie od dwóch obywateli w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez szefa rządu.
- Według autorów zawiadomienia Donald Tusk mógł dopuścić się przestępstwa przekroczenia uprawnień nie włączając prezydenta w skład polskiej delegacji na ostatni unijny szczyt - powiedziała TVN24 rzeczniczka stołecznej prokuratury okręgowej Katarzyna Szeska.
Zawiadomienie wpłynęło do prokuratury rejonowej Warszawa Śródmieście w czwartek. Jest to jeden dokument podpisany przez dwie osoby.
Za miesiąc się dowiemy
Jak dodała rzeczniczka, zawiadomienie wpłynęło do faksem. Do autorów już zwrócono się o jego oryginał. - Po uzupełnieniu tego braku formalnego prokuratura rozpocznie postępowanie wyjaśniające. Po jego przeprowadzeniu zapadnie decyzja, czy wszcząć formalne śledztwo, czy też jego wszczęcia odmówić - wyjaśniała rzeczniczka. Na przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego śledczy mają 30 dni.
Za przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego i działanie tym samym na szkodę interesu publicznego grozi do 3 lat więzienia.
Szczyt UE zakończony - kto zapłaci za samolot?
Dwudniowy szczyt Unii Europejskiej, na którym przywódcy państw wspólnoty dyskutowali między innymi o pakiecie klimatyczno-energetycznym i kryzysie finansowym, zakończył się w czwartek. Polskę na szczycie reprezentowali premier Donald Tusk, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, minister finansów Jacek Rostowski i prezydent Lech Kaczyński, który formalnie nie był jednak członkiem rządowej delegacji.
Prezydent dotarł na szczyt w ostatniej chwili, mimo licznych apeli szefa rządu i jego ministrów, by do Brukseli nie przylatywał "bo to szczyt rządowy, a obecność głowy państwa jest niepotrzebna". Lech Kaczyński na posiedzenie Rady Europejskiej dotarł w końcu wyczarterowanym od LOT-u Boeingiem 737. Wcześniej kancelaria premiera nie zgodziła się na "użyczenie" prezydentowi i jego współpracownikom rządowego TU-154.
Szef kancelarii prezesa rady ministrów Tomasz Arabski argumentował, że prośby Lecha Kaczyńskiego były bezpodstawne, bo skład polskiej delegacji był powszechnie znany i prezydent nie wchodził w jej skład. Zdaniem ministra Kaczyński do stolicy Belgii leciał więc co najwyżej jako osoba prywatna.
Wyczarterowanie LOT-owskiego Boeinga kosztowało ok. 150 tysięcy złotych. Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta, twierdzi, że za jego wypożyczenie zapłacić powinien premier. Z tym kompletnie nie zgadzają się współpracownicy szefa rządu. Kancelaria premiera chce by spór kompetencyjny w całej sprawie rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP