- Czytałem francuskie propozycje dotyczące pakietu klimatycznego i nagle premier mi mówi: Nicolas Sarkozy przeskoczył o kilka punktów i zaczyna mówić o Gruzji, proszę iść po prezydenta. Podskoczyłem i wybiegłem do sali obok, później pod windy. Nie udało się. Koniec był taki, że chociaż ostateczne konkluzje Rady w sprawie Gruzji były dla nas satysfakcjonujące, to Polska głosu nie zabrała - relacjonował w TVN24 Jacek Rostowski.
Minister finansów wykorzystał swoją relację z przebiegu szczytu Unii Europejskiej i zamieszaniu w sprawie dyskusji o sprawach Gruzji, na którą prezydent nie zdążył dobiec, by zwrócić uwagę na bardzo niebezpieczny - jego zdaniem - problem. Minister wskazywał, że obecność prezydenta i premiera przy jednym stole, albo wymienianie się prezydenta z ministrami "to niekorzystna konstrukcja", która zawsze jest niekorzystna dla przebiegu jakichkolwiek negocjacji. Dlaczego?
- Bo jeżeli siedzi przy nim premier i minister merytoryczny, to bardzo szybko szef rządu w kwestii merytorycznej może uzyskać poradę i zacząć negocjować. Jeżeli siedzi z prezydentem, to nie ma już takiej możliwości. Jeśli natomiast prezydent siedzi obok ministra, to i tak - pomimo jego rad - nie może odstąpić od instrukcji rządowej na temat negocjacji. To nie jest sposób na pracę - przekonywał minister finansów. - Rząd ma prawo konstytucyjne określić pozycję negocjacyjną i tylko on może od niej odstąpić – dodawał.
Partyjny i stronniczy prezydent?
Prezydent nie był członkiem delegacji polskiej, a jego obecność przeszkadzała nie tyle mnie, czy ministrowi Sikorskiemu, tylko przeszkadzała ogólnie w negocjacjach jr
Ale nie tylko za lot do Brukseli głowa państwa zasłużyła u ministra na słowną reprymendę. Szef resortu finansów zaznaczył bowiem, że bardzo często – czego według niego "spór o krzesło" na szczycie jest dowodem – Lech Kaczyński bywa „prezydentem partyjnym” i „wypowiada się w sposób stronniczy”.
ŁOs//mat
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24