Prokurator Karol Frankowski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, prowadzący sprawę ostrzału przez polskich żołnierzy wioski w Nangar Khel został odwołany ze stanowiska. - Nie ma to nie wspólnego ze sprawą Nangar Khel - powiedział rzecznik prasowy ministerstwa sprawiedliwości Grzegorz Żurawski.
- Ten etat (naczelnika wydziału walki z przestępczością zorganizowaną w Poznaniu - red.) będzie etatem cywilnym, dlatego on (Frankowski - red.) musi opuścić to stanowisko. Ta zbieżność terminów jest zupełnie przypadkowa i nie ma nic wspólnego ze śledztwem ws. Nangar Khel. Prokuratura zadecyduje czy będzie nadal prowadził to śledztwo (ws. Nangar Khel - red.) - powiedział Żurawski. Tymczasem jak się nieoficjalnie dowiedziała TVN24 Frankowski wziął urlop do listopada i sam zrezygnował z prowadzenia sprawy Nanagar Khel.
Frankowski nie chciał komentować sytuacji. W rozmowie z tvn24.pl potwierdził tylko, że został odwołany. - Nie znam przyczyny. I tyle mam do powiedzenia - uciął.
Frankowskiego ze stanowiska naczelnika wydziału walki z przestępczością zorganizowaną w Poznaniu odwołał naczelny prokurator wojskowy. Naczelna Prokuratura Wojskowa nie skomentowała odwołania prokuratora i zapowiedziała, że w piątek wyda stosowne oświadczenie.
Prokuratura: cywile nie stanowili zagrożenia
Wieczorne "Wiadomości" TVP podały w czwartek, że sąd zwrócił prokuraturze akt oskarżenia, gdyż brakuje w nim załączników z adresami oskarżonych. Żurawski wyjaśnił, że sąd wezwał do uzupełnienia tego braku, co nie jest równoznaczne ze zwrotem całego aktu oskarżenia. Zapewnił, że brak zostanie w piątek uzupełniony. Frankowski powiedział zaś PAP, że dokumentu nie załączyła sekretarka, a decyzja sądu jest formalna i akta sprawy nie zostały odesłane do Poznania.
W czwartek przed południem Frankowski prowadził konferencję, na której prokuratura ujawniła szczegóły aktu oskarżenia ws. ostrzału wioski. Według prokuratorów mieszkańcy afgańskiej wioski nie stanowili zagrożenia, a żołnierze wiedzieli, do czego i kogo strzelali.
Zakwestionowano też linię obrony uczestników ostrzału, że przyczyną ostrzału wioski był niesprawny moździerz.
Petelicki: jest korzystny dla Polaków raport
Tymczasem w środę generał Sławomir Petelicki powiedział w "Magazynie 24 godziny", że istnieje korzystny dla Polaków raport z podsłuchu Talibów pod Nangar Khel. Wynika z niego, że wystrzelone przez Polaków pociski padały w regionie stacjonowania afgańskich ekstremistów.
Zdaniem Petelickiego o istnieniu raportu wiedziało polskie dowództwo. Jednak szef naczelnej prokuratury wojskowej gen. Zbigniew Woźniak twierdził, że nie znalazł się on wśród dokumentów przekazanych śledczym przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego (SKW).
Sprawa Nangar Khel
Do wydarzeń w afgańskim Nangar Khel doszło w sierpniu 2007 roku. W wyniku ostrzału wioski śmierć poniosło 6 afgańskich cywilów, w tym troje dzieci i dwie kobiety.
Sześciu żołnierzy zostało oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej. Siódmy odpowie za ostrzelanie nieuzbrojonego obiektu.
Źródło: tvn24.pl, TVN24