Podejrzewany o pedofilię ksiądz Stanisław S. został wydalony z kapłaństwa. To były kapelan Solidarności. Do nadużyć doszło w połowie lat 90. podczas spowiedzi. Kościelne postępowanie w tej sprawie toczyło się od 2013 roku.
S. odpowiada za swoje czyny wyłącznie przed Watykanem, ponieważ ostatni z nich przedawnił się w 2013 roku. Proces kanoniczny właśnie się zakończył. Stanisław S. został wydalony z kapłaństwa. O sprawie poinformowała "Rzeczpospolita"
Ksiądz Marcin (imię zmienione), który był jednym z chłopców skrzywdzonych przez duchownego, został zaproszony do kurii diecezji radomskiej, gdzie przekazano mu decyzję papieża. – Tak, rzeczywiście otrzymałem taką wiadomość. Jest ulga. To znak, że sprawiedliwość jednak istnieje – powiedział mężczyzna w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
"Mówił, że niszczę jego kapłaństwo"
Gazeta opisała historię księdza Marcina, który jako 12-latek został w połowie lat 90. XX w. kilka razy wykorzystany seksualnie przez księdza Stanisława, proboszcza jego rodzinnej parafii na Podkarpaciu. "Do przestępstw dochodziło m.in. w trakcie spowiedzi. Przez lata ks. Marcin nie uświadamiał sobie, że padł ofiarą wykorzystania. Trauma wróciła po latach. W 2013 r. opowiedział o swej krzywdzie ówczesnemu arcybiskupowi przemyskiemu Józefowi Michalikowi. Później złożył pisemne zgłoszenie" - relacjonuje "Rz".
"Rzeczpospolita" wskazuje, że w opinii ekspertów prawa kościelnego sprawca dopuścił się co najmniej dwóch przestępstw kanonicznych. Nakłanianie podczas spowiedzi penitenta do grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu ze spowiednikiem (tzw. solicytacja) oraz wykorzystanie seksualne małoletniego – tłumaczy kanonista. "Rzeczpospolita" przypomina, że od 2001 r. osądzenie tych przestępstw należy do właściwości Watykanu, sprawę powinien zgłosić do Stolicy Apostolskiej biskup, do którego trafiło zawiadomienie.
- Kilka tygodni po zgłoszeniu zadzwonił do mnie ksiądz Stanisław. Prosił o spotkanie – opowiada ks. Marcin, cytowany przez "Rz". - Zgodziłem się. W trakcie rozmowy stwierdził, że kontakt do mnie dostał od arcybiskupa Michalika, który miał mu powiedzieć, że jeśli się "dogadamy", nie będzie procesu - mówi rozmówca gazety. - Przepraszał za to, co zrobił, błagał, bym wycofał doniesienie. Mówił, że niszczę jego kapłaństwo. W końcu podpisał oświadczenie, w którym przyznał się do skrzywdzenia mnie w dzieciństwie. Dopisał prośbę o niewszczynanie procedury karnej. Ja odręcznie dopisałem, że przychylam się do tej prośby - dodaje. Według relacji ks. Marcina były proboszcz go szantażował - "straszył, że o wszystkim powie jego rodzinie, a nawet że targnie się na swoje życie".
Ks. Stanisław potwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że podpisał oświadczenie, w którym przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
Źródło: PAP / "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock