Ogłaszając dymisję tylko jednego ministra, premier mówił o "honorowym wyjściu" Bogdana Klicha i "czystej karcie" w tej sprawie Tomasza Arabskiego. I choć każdy dzień po publikacji raportu Jerzego Millera rozszerza listę żądań opozycji: od głowy Radosława Sikorskiego i Tomasza Arabskiego, po pomysł Trybunału Stanu dla ministra obrony, to zdaniem komentatorów głównym wygranym całej sytuacji jest właśnie szef rządu.
- Moim zdaniem premier bardzo zręcznie się ustawił w roli arbitra w tej sprawie. Nie sadzę, żeby stracił jakoś szczególnie w notowaniach - uważa Andrzej Stankiewicz, publicysta "Neewsweeka". - To jest takie niezdecydowanie, a wkraczanie jedynie wtedy, kiedy sprawa jest na ostrzu noża, czyli jak np. jakieś sondaże pokazują, że jest źle - dodaje Bartłomiej Biskup, politolog.
Premier gra na siebie
Politolodzy i komentatorzy są zdania, że szef rządu dobrze rozgrywa całą sytuację m.in. przez unikanie jednoznacznych sytuacji. - Ta dymisja (Klicha - red.) nie została przedstawiona w sposób jednoznaczny. Premier wykonał cały szereg gestów pozytywnych w stosunku do ministra - mówi Jarosław Flis, politolog.
A dymisja tylko jednego członka rządu może oznaczać, ze polityczną ofiarą staje się właśnie on. A sam premier przedstawia sie jako konsekwentny szef i to przy skrajnie krytycznej opozycji. - Przez to, że PiS spycha siebie do narożnika z wyznawcami rozmaitych teorii spiskowych, Tusk jest w o wiele lepszej sytuacji, tzn. przedstawiając się jako polityk, który przyjmuje uwagi pod adresem własnego rządu i potrafi wyciągnąć konsekwencje poprzez dymisję ministra - uważa Stankiewicz. - Tusk gra wyłącznie na siebie i jeszcze cały czas jest w stanie się obronić i myślę, że się obroni poprzez złożenie głów innych osób - twierdzi Bartłomiej Biskup.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24