"Ojcze Święty ten list opisujący moją historię jest krzykiem wszystkich skrzywdzonych dzieci w Polsce" - pisze do papieża Franciszka molestowany w dzieciństwie student. Ofiara księdza pedofila, jako pierwsza w Polsce domaga się zadośćuczynienia od instytucji kościelnych w wysokości 200 tys. zł. "Zdegradowana została moja psychika w sposób głęboki i trwały, zniekształcony został obraz własnej osoby i świata poprzez bycie czymś, a nie kimś" - pisze w dramatycznym liście. Ksiądz, o którym mowa został skazany za molestowanie prawomocnym wyrokiem.
"Jako 13 letni chłopiec uczący się w szkole podstawowej, w okresie od listopada 2000 do kwietnia 2001, byłem wielokrotnie wykorzystywany seksualnie przez księdza" - to jedno z pierwszych zdań listu studenta do papieża Franciszka.
"Pan w sukience" mnie odwiezie
Mężczyzna - jak relacjonuje - poznał księdza, gdy uczył się w szkole podstawowej. Pewnego dnia duchowny miał zaczepić go na cmentarzu w Kołobrzegu, gdzie wcześniej odprawiał pogrzeb. Ksiądz zaproponował, że podwiezie go do domu, lecz wcześniej zawiezie na plebanię stułę i komżę. "Zgodziłem się z dziecięcą ufnością nie zdając sobie sprawy, jaką traumą odbije się to na moim życiu. 'Pan w sukience' mnie odwiezie, jak bardzo czułem się wówczas wyróżniony" - opisuje ofiara księdza w liście do papieża.
W dalszej części listu mężczyzna przedstawia okoliczności, w jakich dochodziło do molestowania. "Ksiądz zaprowadził mnie do swojego pokoju, usiadł i kazał się zbliżyć. Następnie wykorzystał mnie do własnego samozaspokojenia oraz dotykał w miejscach intymnych, całował. Gdy się sprzeciwiłem jego poleceniom to krzyczał i zmuszał mnie do czynów, do których żadne dziecko nie powinno być nigdy zmuszane. Sytuacja powtarzała się kilkanaście razy, co dwa, trzy dni" - wspomina.
"Jeśli ukradłem – muszę oddać"
Mężczyzna czekał osiem lat, aby opowiedzieć o tym, co spotkało go w dzieciństwie. Po latach sprawa trafiła też do sądu.
We wrześniu ubiegłego roku ksiądz został skazany prawomocnym wyrokiem sądu na dwa lata więzienia za molestowanie dwóch chłopców w latach 1999-2001, w tym autora listu do Watykanu. Duchowny do więzienia jednak nie trafił, przedstawił bowiem prośbę o odroczenie wykonania kary ze względu na stan zdrowia.
Domaga się odszkodowania od kurii
Zdaniem poszkodowanego, kuria, parafia i były proboszcz wiedzieli o tym, że dochodziło do przypadków molestowania seksualnego nieletnich i nie zareagowali na te informacje.
Ofiara księdza domaga się teraz zadośćuczynienia od diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, parafii i skazanego księdza. Żąda 200 tys. zł.
"Jeśli ukradłem – muszę oddać, pomówiłem - odwołuję, molestowałem będąc kapłanem Chrystusa – to jak to wynagrodzić? Zasada katolickiej sprawiedliwości – oddaj każdemu, co mu się słusznie należy, domaga się zadośćuczynienia" - argumentuje pokrzywdzony w swoim liście.
Jak dodaje, te dramatyczne wspomnienia z dzieciństwa prześladują go do dzisiaj. "Zdegradowana została moja psychika w sposób głęboki i trwały, zniekształcony został obraz własnej osoby i świata poprzez bycie czymś, a nie kimś" - podkreśla student.
Mężczyzna argumentuje, że przechodzi kosztowną terapię. W jej opłaceniu pomaga mu zaprzyjaźniony ksiądz, który sam żyje w ubóstwie. "Chciałbym się zapytać Waszej Świątobliwości, czym różni się nasz polski Kościół od Kościoła w USA, Irlandii, Niemczech itd. gdzie kurie biskupie wypłacają milionowe odszkodowania, a zwierzchnicy Kościoła w Polsce twierdzą, że nie są odpowiedzialni za czyny podwładnych i nie będą wypłacać odszkodowań?" - pisze autor.
"Czy żądam zbyt wiele od bogatych, mieszkających w pięknych pałacach i jeżdżących drogimi limuzynami biskupów polskich? Czy 200 tys. PLN (47000 euro), to zbyt wiele dla biskupów?" - dopytuje.
Autor: db//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu