Ci wszyscy politycy, którzy uważają, że trzeba przepraszać, dziękować i upokorzyć się, nie mają żadnych kwalifikacji, żeby zasiadać w polskim parlamencie, a co dopiero być prezydentem państwa - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Władysław Frasyniuk. Działacz Solidarności jest jednym z sygnatariuszy otwartego listu do prezydenta USA Donalda Trumpa. Zdaniem innego opozycjonisty w czasach PRL-u Zbigniewa Janasa amerykańscy politycy "naskoczyli na prezydenta Zełenskiego" w trakcie jego spotkania w Białym Domu.
Więźniowie polityczni i opozycjoniści demokratyczni z czasów PRL-u z Lechem Wałęsą na czele wystosowali otwarty list do prezydenta USA Donalda Trumpa. To reakcja na burzliwy przebieg jego spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Gabinecie Owalnym 28 lutego. Po kłótni przywódców Zełenski opuścił Biały Dom przed czasem i nie podpisał z Trumpem umowy o eksploatacji ukraińskich złóż surowców naturalnych.
USA za rządów Donalda Trumpa wywiera coraz silniejszą presję na Ukrainę, przestaje ją wspierać politycznie i militarnie i wskazuje, że chce zawrzeć porozumienie pokojowe z Rosją, by wrócić do robienia z nią interesów.
Frasyniuk: przywódca nie ma prawa do słabości
Członek Solidarności w czasach PRL-u i więzień polityczny komunistycznego reżimu i jeden z sygnatariuszy pisma do amerykańskiego prezydenta Władysław Frasyniuk powiedział, że rzeczony list "jest dalej aktualny" w kontekście niedzielnej wymiany wpisów w mediach społecznościowych Elona Muska, szefa dyplomacji USA Marco Rubio i szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Frasyniuk zwrócił się do "młodego pokolenia, które za chwilę pójdzie do urn wyborczych, żeby wybrać" prezydenta. - Pamiętajcie, że ci wszyscy politycy, którzy uważają, że trzeba przepraszać, dziękować i upokorzyć się, nie mają żadnych kwalifikacji, żeby zasiadać w polskim parlamencie, a co dopiero być prezydentem państwa - powiedział.
Podkreślił, że "przywódca to jest taki człowiek, który nie ma prawa do słabości". - Ludzie mają prawo do słabości. Przywódca nigdy. I w sytuacji, w której upokarzano przywódcę narodu ukraińskiego, który krwawi, on się po prostu musiał postawić - dodał. Frasyniuk mówił także, że ma wrażenie, iż polscy politycy przyjęli stanowisko głoszące "kochamy tego, co biją i kochamy tych, którzy biją". - To jest fałszywe stanowisko - podkreślił.
Frasyniuk zaznaczył, że jako "ludzie z Solidarności, stajemy w obronie ludzi pokrzywdzonych". - I tego oczekujemy od nowego pokolenia, tego oczekujemy od współczesnych polityków - zaapelował.
"Zasady były takie, nie bije się słabszego"
Zbigniew Janas, również działacz Solidarności w okresie PRL-u, przywołał, że wychował się na warszawskiej Pradze i przypomniał, że "zasady były takie: nie bije się słabszego". - Jak jesteś rzeczywiście mocny, to zmierz się z mocnym albo mocniejszym - mówił.
Jak dodał, w Białym Domu amerykańscy politycy "naskoczyli na prezydenta Zełenskiego". Podkreślił, że prezydent USA reprezentuje "najpotężniejszy kraj świata". - Ale po drugiej stronie stanął prezydent Zełenski, który od trzech lat trzyma w szachu i - że tak powiem - bije się z drugim najpotężniejszym człowiekiem na świecie, czyli Putinem, tym agresorem, bandytą - kontynuował.
"Nie potrzebujemy prezydenta, który będzie się tarzał przed możnymi tego świata"
Po zwróceniu uwagi przez prowadzącą program Katarzynę Kolendę-Zaleską, że według Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta, Zełenski "był za mało wdzięczny i dlatego go to spotkało" zareagował Władysław Frasyniuk: - I dlatego Karol Nawrocki nie ma żadnych kwalifikacji prezydenckich. Nie potrzebujemy prezydenta, który w imieniu społeczeństwa, będzie się tarzał przed możnymi tego świata.
- Historia Solidarności pokazuje: wartości, odwaga, determinacja. Tylko to daje zwycięstwo - podkreślił. Frasyniuk zapytany o to, czy według niego wartości te nie są obecnie deprecjonowane, ocenił, że "wartości już od dawna nie ma w polityce" i "to jest przerażające".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: JIM LO SCALZO/EPA