Komornik rozpoczyna wykonywanie nakazu eksmisji byłych zakonnic z klasztoru w Kazimierzu Dolnym. Jest przygotowany na opór. Jeśli kobiety nie otworzą, drzwi wyważy ślusarz. Tak wygląda sytuacja pod klasztorem o godzinie 9.00 - za chwilę do środka wejdzie komornik w asyście kilkudziesięciu funkcjonariuszy.
Komornik ma wkroczyć do klasztoru na mocy wyroków sądu, by usunąć stamtąd byłe zakonnice. Zgromadzenie chce odzyskać dom zajmowany nielegalnie przez zbuntowane betanki.
W kazimierskim domu zakonnym Sióstr Rodziny Betańskiej nielegalnie przebywa 65 osób. Wobec wszystkich Sąd Rejonowy w Puławach orzekł eksmisję. Zakon wpłacił na konto komornika 56 tys. zł. To kwota szacowanych kosztów przeprowadzenia eksmisji, czyli m.in. kosztów transportu, ochrony, ślusarzy, obecności lekarzy i psychologów. Zakon zadbał też o pomieszczenia tymczasowe dla eksmitowanych osób - są to domy rekolekcyjne na Lubelszczyźnie. Przy eksmisji będą obecni funkcjonariusze policji.
Tymczasem, przed okazałym domem zakonnym, gdzie zabarykadowały się zbuntowane betanki, gromadzą się dziennikarze, stoją wozy transmisyjne kilku stacji radiowych i telewizyjnych. Policja odgrodziła teren klasztoru specjalnymi taśmami.
W samym klasztorze panuje spokój - z komina unosi się dym, czasem ktoś wygląda przez okno. Przed murem odgradzającym budynek od ulicy, na rosnących tam krzewach, ktoś pozaczepiał kartki z cytatami z Pisma Świętego. Przełożona kierowała się "prywatnymi objawieniami" Kazimierski klasztor zbuntowane siostry zajmują od ponad dwóch lat, ale początki konfliktu w zakonie sięgają lat wcześniejszych i mają związek z działalnością ówczesnej przełożonej generalnej zgromadzenia Jadwigi Ligockiej.
W lutym tego roku w specjalnym komunikacie władze betanek informowały, że sposób sprawowania urzędu w ostatnich latach przez Ligocką "budził niepokój". Podejmowała ona decyzje z pominięciem zasad obowiązujących w zakonie m.in. kierując się „prywatnymi objawieniami”, które nie były zgodne z nauczaniem Kościoła. Przyjmowała także do Zgromadzenia „kandydatki, których cechy charakteru i osobowości nie pozwalały na podjęcie przez nie życia we wspólnocie zakonnej".
We wrześniu 2004 r. grupa sióstr, które nie akceptowały postępowania Ligockiej, skierowała pismo do Stolicy Apostolskiej z prośbą o pomoc. Watykańska Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego rozpoczęła w styczniu 2005 r. w Kazimierzu wizytację. W efekcie - w sierpniu 2005 mianowano nową przełożoną s. Barbarę Robak. Jak zaznaczyły władze zgromadzenia, stało się to "już po prawnym wygaśnięciu urzędu Przełożonej Generalnej s. Ligockiej".
Ligocka nie podporządkowała się tej decyzji i wezwała część sióstr do Kazimierza. Zgromadziły się tam głównie postulantki i nowicjuszki, czyli osoby będące we wstępnej formacji zakonnej, które nie złożyły jeszcze ślubów wieczystych. Wyrzucone z zakonu Liczne próby nawiązania dialogu ze zgromadzonymi w Kazimierzu betankami, podejmowane m.in. przez księży i rodziców, nie przyniosły rezultatu. W grudniu ub. roku Stolica Apostolska wydała dekrety, na mocy których wydalono je z zakonu, ponieważ złamały ślub posłuszeństwa i zasady życia konsekrowanego. Ligocka i zgromadzone wokół niej zbuntowane siostry zamknęły się w kazimierskim domu zakonnym.
Zgromadzenie Sióstr Rodziny Betańskiej podjęło starania o odzyskanie budynku i złożyło do sądu wnioski o eksmisję mieszkających tam osób. Sąd Rejonowy w Puławach wydał w maju i czerwcu wyroki eksmisji wobec byłych betanek, w tym wobec byłej przełożonej zgromadzenia Jadwigi Ligockiej oraz byłego franciszkanina Romana Komaryczko. Wyroki zapadły zaocznie, byłe zakonnice nie stawiły się w sądzie, nie przyjęły wezwań, nie odpowiedziały na pozwy. Sąd orzekł, że nie mają prawa do lokalu socjalnego. Nadał wyrokom rygor natychmiastowej wykonalności. Wszystkie pozwy były rozpatrywane za zamkniętymi drzwiami.
Sprawa byłych betanek trafiła też do prokuratury. Puławska prokuratura rejonowa prowadzi postępowanie w sprawie naruszenia miru domowego przez byłe zakonnice, które przebywają w kazimierskim klasztorze wbrew woli zgromadzenia. Fałszywy list W czerwcu "Fakt" zamieścił zatrważające listy rzekomo napisane przez wyrzucone z Kościoła zakonnice do rodzin. W listach sugerowały, że mogą popełnić samobójstwo. Kobiety żegnały się z bliskimi i zapowiadały "przejście z ciemności do światła".
Z obawy, że w kazimierskim klasztorze może dojść do tragedii, prokuratura postanowiła wszcząć śledztwo w tej sprawie. Najpierw jednak poproszono redakcję "Faktu" o listy zakonnic. Wtedy okazało się, że są... fałszywe.
Mimo to prokuratura podjęła starania, by sprawdzić, czy nie ma zagrożenia życia przebywających w kazimierskim klasztorze kobiet. Ale jak dotąd nie udało się żadnej z nich przesłuchać. Zbuntowane siostry nie przyjmują wezwań na przesłuchania.
Zgromadzenie Sióstr Rodziny Betańskiej założył w 1930 r. ks. Józef Chryzostom Małysiak. Głównym zadaniem zgromadzenia jest pomoc kapłanom w spełnianiu obowiązków parafialnych. Betanki m.in. prowadzą katechezę, odwiedzają chorych, pracują jako zakrystianki i organistki. Swoje domy zakonne mają w wielu miejscach w Polsce, pracują także za granicą. Na początku roku, jak podawały wówczas władze zakonu, zgromadzenie liczyło około setki sióstr.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fot. PAP/Mirosław Trembecki