Potrącenie kolejnej sumy z funduszy dla Polski przez Komisję Europejską i działania rządzących komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll. Ocenił, że upór dwóch osób "prowadzi do nieprawdopodobnych strat, jakie ponosi państwo polskie". Dodał, że to "zdrada stanu".
Komisja Europejska potrąciła Polsce kolejną, siódmą transzę kary, 30 milionów euro za brak zastosowania się do orzeczeń unijnego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Suma potrąconych środków to blisko 270 milionów euro, czyli 1,3 miliarda złotych.
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll powiedział w piątek w "Faktach po Faktach", że trudno zrozumieć, dlaczego nic się nie dzieje w tej sprawie, bo kary, które musimy płacić, są olbrzymie. - Chodzi tu tylko o - właściwie ja to odbieram - upór jednej czy dwóch osób, nie więcej. Polityka tych dwóch panów prowadzi do nieprawdopodobnych strat, jakie ponosi państwo polskie - ocenił.
Dodał, że "to jest zdrada stanu, absolutne działanie przeciwko Polsce i to świadome działanie".
Według Zolla "mamy do czynienia z osobami zupełnie nieodpowiedzialnymi na wysokich, decyzyjnych stanowiskach i osobami, które kierują się wyłącznie interesem partyjnym". Dodał, że "na pewno nie kierują się interesem Polski, obywateli i interesem Unii Europejskiej, której jesteśmy członkami".
Zoll: polskie władze nie wywiązują się ze zobowiązań
Odniósł się wpisu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który napisał na Twitterze: "Właśnie Komisja Europejska ukradła nam 30 mln euro. Pod niemiecką presją, za namową niemieckiej partii w Polsce".
- To jest bzdura, co pan minister mówi, zresztą nie pierwszy raz. Nie ukradła, bo my nie wykonujemy naszych zobowiązań, które nasze władze przyjęły, podpisały. Chodzi tylko o to, żebyśmy działali racjonalnie, zgodnie z konstytucją - powiedział Zoll.
Zoll o Sądzie Najwyższym
Odniósł się także do sytuacji w Sądzie Najwyższym. 17 października 30 sędziów, zaliczanych do grupy tak zwanych "starych" sędziów Sądu Najwyższego, oświadczyło, że istnieją prawne przeszkody, które uniemożliwiają im podjęcie spraw z udziałem sędziów, powołanych przez nową, upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa. "Sędzia nie może świadomie naruszać prawa obywateli do sądu i narażać Państwa Polskiego na obowiązek wypłacania wysokich odszkodowań" - napisali w oświadczeniu, które zostało przekazane do sekretariatu I prezes Sądu Najwyższego.
26 października sędzia SN prof. Paweł Czubik wystąpił z wnioskiem o zbadanie, czy 30 legalnych sędziów SN zrzekło się urzędu.
Profesor Zoll pytany, czy to wszystko zmierza do tego, żeby przejąć Sąd Najwyższy, odpowiedział, że "to jest manewr, który ma do tego doprowadzić".
- Chodzi o zlikwidowanie Sądu Najwyższego w tym ustroju, jaki obecnie tam jest. Ma być pewnie powołany jakiś nowy organ, pewnie też będzie się nazywał Sądem Najwyższym, który będzie zbudowany na zupełnie innych zasadach, gdzie władza wykonawcza w osobie prezydenta, czy minister sprawiedliwości, będą mieli znacznie więcej do powiedzenia niż obecnie. A to oznacza, że zostanie złamana zasada podziału władzy - ocenił.
- Nie wiem, czy dzisiaj ta cała awantura nie jest właśnie motywowana chęcią pełnego opanowania Sądu Najwyższego w okresie, w którym będą przeprowadzane wybory - dodał.
Źródło: TVN24