Uważam, że takie słowa nie powinny paść w parlamencie - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 Magdalena Sroka (Porozumienie). Komentowała w ten sposób burzliwą debatę nad wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra zdrowia i słowa, jakie na niej padły. Przyznała, że słyszała słowa Jarosława Kaczyńskiego o "chamskiej hołocie". - Słychać było doskonale - dodała. Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk oceniła, że te "słowa są po prostu karygodne".
Sejm odrzucił w czwartek wniosek Koalicji Obywatelskiej o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Głosowanie poprzedziła burzliwa debata, podczas której przemawiała między innymi przedstawicielka wnioskodawców Barbara Nowacka (KO). Jak pokazały kamery, ministrowie jej przemówienia nie słuchali - stali obok ław rządowych i rozmawiali. Szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka wezwał ich do okazania szacunku. Doszło do ostrej wymiany zdań. W pewnym momencie prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, patrząc w stronę ław opozycji, powiedział, że w Sejmie zasiada "chamska hołota".
Goście "Faktów po Faktach" w TVN24 rzeczniczka Porozumienia Magdalena Sroka oraz posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk komentowały tę sytuację.
Magdalena Sroka powiedziała, że "należałoby się odnieść do całego tego dnia, jak wyglądała ta debata i jak wyglądało zachowanie opozycji". - Podczas przemówienia premiera Mateusza Morawieckiego z sali było słychać bardzo głośne krzyki, epitety, różnego rodzaju zachowania, które w parlamencie nie powinny mieć miejsca - mówiła.
Rzeczniczka Porozumienia: słyszałam te słowa, które padły, słychać było doskonale
Pytana o słowa Jarosława Kaczyńskiego o "chamskiej hołocie", przyznała: - Ja oczywiście słyszałam te słowa, które padły, ponieważ uczestniczyłam w obradach Sejmu zdalnie.
- Słychać było doskonale. Zarówno z jednej strony (jak i drugiej - red.) uważam, że takie słowa nie powinny padać w parlamencie - mówiła. Jednak dodała, że "nie wie, ile cierpliwości w sobie można mieć, że przy każdym ruchu prezesa Jarosława Kaczyńskiego na sali plenarnej, ale nie tylko, opozycja zachowuje się w sposób zupełnie niezrozumiały".
- Rzeczywiście pan prezes Kaczyński stanął z boku i rozmawiał w grupie kilku przedstawicieli rządu, natomiast nie przeszkadzał zupełnie pani poseł Nowackiej tym, co mówił. A pan przewodniczący Borys Budka wstał i zaczął krzyczeć. Nie wiem, czy to jest sposób na zwrócenie uwagi - skomentowała.
"Słyszałam wszystko bardzo wyraźnie. Słowa o 'hołocie' są karygodne"
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk również przyznała, że "słyszała wszystko bardzo wyraźnie". - A w tej chwili słyszę, jak pani posłanka kilkakrotnie użyła słowa debata, debata parlamentarna. Pani poseł, debata polega na tym, że jedna strona słucha, kiedy druga strona mówi. Jeżeli dochodzi do takiej sytuacji, w której pani posłanka Nowacka wypowiada się w ważnej debacie dotyczącej odwołania ministra zdrowia, czyli człowieka odpowiedzialnego za sytuację w ochronie zdrowia, to obowiązkiem rządu jest słuchać. Tak jak obowiązkiem Lewicy czy całej opozycji było wysłuchać niezmiernie nudnego, muszę przyznać, wystąpienia pana premiera Mateusza Morawieckiego. Słuchaliśmy, uczestniczyliśmy w debacie, zadawaliśmy pytania. Wysłuchiwaliśmy także odpowiedzi, nawet jeżeli te odpowiedzi nie były satysfakcjonujące. Na tym polega debata - mówiła.
- Jeżeli pan prezes Kaczyński i członkowie rządu Mateusza Morawieckiego po tym, kiedy odegrali już szopkę z bukietem dla Mateusza Morawieckiego, postanowili sobie wyjść i nie uczestniczyć w dalszej debacie parlamentarnej, nic dziwnego, że pojawiły się reakcje. Te reakcje nie były nadmiarowe, to była prosta prośba "szanowni państwo, posłuchajcie, co inni parlamentarzyści mają wam do powiedzenia, przynajmniej zachowajcie jakieś pozory". Te słowa o "hołocie" są po prostu karygodne - oceniła.
Jadwiga Emilewicz twierdzi, że nie słyszała słów Jarosława Kaczyńskiego
O sytuacji w Sejmie mówiła również w "Jeden na jeden" w TVN24 wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz (Porozumienie), która w trakcie opisanej sytuacji stała tuż obok Kaczyńskiego. Pytana, czy słyszała, co dokładnie powiedział prezes PiS do opozycji, Emilewicz odpowiedziała, że "najpierw usłyszała pokrzykiwania z trybuny sejmowej, na którą wtargnął Borys Budka, krzycząc coś do nas, kiedy my (politycy Zjednoczonej Prawicy - red.), nikogo nie obrażając, rozmawialiśmy ze sobą".
Dopytywana, czy Kaczyński użył słowa "hołota", Emilewicz odpowiedziała, że "nie słyszała tego". - Kilku ministrów zaczęło głośniej mówić - mówiła. Dodała, że "nie wie, co dokładnie powiedział pan prezes", bo w tym momencie rozmawiała z Łukaszem Szumowskim "o tym, co będzie za chwilę mówił z trybuny". - I na tym się skupiliśmy - podkreśliła
.Jak widać na kamerach z Sejmu, Emilewicz stała około metr od Jarosława Kaczyńskiego i w chwili, gdy mówił on o "hołocie", patrzyła na niego, gdy lekko się nachylał w jej stronę. Łukasz Szumowski siedział już wtedy za jej plecami i z nikim nie rozmawiał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24