Pielęgniarki, pielęgniarze, ale także fizjoterapeuci i inni pracownicy ochrony zdrowia pojawili się we wtorek zgodnie z zapowiedzią na proteście przed kancelarią premiera. Główny postulat protestujących to podwyżki pensji
Przed kancelarią zgromadziło się kilkaset osób, m.in. z Podhala, Podkarpacia, regionu świętokrzyskiego. Pielęgniarki mają ze sobą transparenty, m.in. "Gdzie są te zmiany, które obiecywaliście?" oraz "Politycy jak zwykle nie dotrzymali słowa".
Zanim rozpoczęło się wystąpienie szefowej związku Krystyny Ptok, w tłumie rozbrzmiewały wuwuzele. Ruch w Alejach Ujazdowskich był zamknięty.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) uważa, że w resorcie zdrowia nie ma pełnego zrozumienia dla ich problemów. Dlatego już przed protestem pielęgniarki wnioskowały o spotkanie z szefem rządu, ale nie otrzymały odpowiedzi. - Chcemy spotkania z premierem - powiedziała szefowa OZZPiP Krystyna Ptok podczas manifestacji.
"Chcemy zmiany tej ustawy"
- Stoimy tutaj w celu poparcia obywatelskiego projektu ustawy o najniższych wynagrodzeniach, który naprawia złe prawo, które pozwala w tej chwili na degradację i dyskryminację pielęgniarek. Walczymy tutaj o pielęgniarki z grupy drugiej, piątej i szóstej. Chcemy zmiany tej ustawy. Również dlatego, że mamy mnóstwo osób, które w najbliższym czasie odejdą na emerytury - mówiła jedna z pielęgniarek obecnych na proteście.
- Chodzi o to, żeby władza nie zabrała nam tego, co otrzymaliśmy i żeby po prostu godnie żyć - powiedziała kolejna pielęgniarka.
- Jesteśmy zawiedzione, bo przed wyborami obiecywano nam, że nasze postulaty będą spełnione - dodała inna.
Projekt obywatelski opiera system wynagradzania pielęgniarek o posiadane kwalifikacje, a nie kwalifikacje wymagane. Pielęgniarki zaproponowały w nim też podniesienie współczynnika obliczania minimalnego wynagrodzenia, co przełożyłoby się na podwyżki.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24