Zielonogórski WORD jako pierwszy i jedyny w Polsce zgadza się, by kursanci zdawali egzamin na prawo jazdy w samochodach szkół, w których się uczyli - informuje "Gazeta Wyborcza".
To norma, a nie fanaberia; na Zachodzie można zdawać prawko na autach, które były używane na kursach i które kursanci znają - mówi Eugeniusz Kubiś, pierwszy właściciel szkoły nauki jazdy, która będzie egzaminować na swoich samochodach.
Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", do tej pory kursanci zdawali egzaminy tylko na autach WORD-ów. Na placach jeździły głównie punto, clio czy toyoty. Właściciele szkół musieli dostosować flotę do tej, którą w ofercie miały WORD-y.
- Bo inaczej plajta. A WORD-y potrafią co dwa lata wymienić wszystkie fiaty na toyoty. Dostają je w dzierżawie od dilerów za symboliczną złotówkę, ale nam ulg nikt nie daje. Wydajemy fortunę na auta, drożeją więc kursy - tłumaczy gazecie Eugeniusz Kubiś.
Komfort kursantów
Ale nie tylko o interes szkół mu chodziło, ale o komfort samych kursantów, którym łatwiej zdawać egzamin na samochodach, którymi jeżdżą na kursach. Przesiadka do nieznanego auta WORD-u to dodatkowy stres.
- Wiele osób, które świetnie sobie radzą za kółkiem, oblewa sprawdzian, bo zżera je trema. Przed egzaminem nie możesz nawet usiąść w aucie WORD-u, a co dopiero je przetestować - argumentuje Kubiś.
Pod pewnymi warunkami
Dyrektor zielonogórskiego ośrodka Rafał Gajewski uległ namowie szkoleniowców. - Dlaczego miałbym się nie zgodzić, by ktoś zdawał egzamin w bentleyu albo mercedesie, jeśli na takim aucie się szkolił? - pyta Gajewski.
Dyrektor postawił jednak warunki - "elki" muszą być wyposażone w kamery, a egzaminatorzy mogą zabrać zapis z kamer do swojego archiwum. Mają także prawo pół godziny przed egzaminem przetestować auto.
Autor: db/ja / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: tvn24