Donald Tusk broni kwalifikacji Igora Ostachowicza, swojego wieloletniego bliskiego współpracownika, który z kancelarii premiera trafił na fotel członka zarządu Orlenu. - Nikt nie ma wątpliwości co do jego kompetencji - zaznaczył były premier. Przyznał jednak, że nominacja dla Ostachowicza tuż po zaprzysiężeniu nowego rządu może źle wyglądać. - Wyszło niezręcznie - powiedział złapany przez dziennikarzy podczas gry w piłkę.
Igor Ostachowicz, jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, został członkiem zarządu PKN Orlen. Były specjalista ds. wizerunku w nowej pracy zarobić może nawet ponad 2 mln złotych rocznie.
Decyzję o nominacji Ostachowicza zgodnie skrytykowała opozycja, strona rządowa była jednak bardzo powściągliwa w komentarzach. Iwona Sulik, rzeczniczka nowego gabinetu zapowiedziała, że należy spodziewać się w tej sprawie wypowiedzi, nie sprecyzowała jednak kiedy.
Dziennikarzom trudno było uzyskać komentarz Donalda Tuska. Ostatecznie udało im się porozmawiać z byłym premierem w Konstancinie-Jeziornej, gdzie grał z kolegami w piłkę.
Tusk bronił swojego wieloletniego współpracownika, wyjaśniając, że nie można zarzucać mu braku kompetencji.
- Wyszło może niezręcznie, bo wygląda na to, że pospiesznie ktoś załatwił mu pracę - przyznał premier, dodając, że chciał Ostachowicza zabrać ze sobą do Brukseli. - Wyszło średnio, ale nie ma w tym nic dwuznacznego, poza tym, że źle wypadło - powiedział Tusk.
Tusk o Kopacz: przyjaźnimy się zbyt mocno
Komentując krajową scenę polityczną po swoim odejściu, Tusk podkreślił, że Ewa Kopacz będzie "z całą pewnością" "innym" oraz "lepszym" od niego premierem. Jak dodał, on sam pożegnał się z krajową polityką w atmosferze "pełnej zgody w Platformie". - Dla mnie to jest powód do osobistej satysfakcji - powiedział.
Odniósł się również do informacji na temat odwołania konwencji PO, czego powodem miałby być - zgodnie z medialnymi doniesieniami - "brak chemii" na linii Tusk-Kopacz.
- Już nic bardziej kosmicznego nie można było wymyślić. Jeśli jest jakiś problem, to taki, że przyjaźnimy się zbyt mocno. Ja najchętniej bym pomagał, ile miałbym sił. Rzeczywistość jest jednak taka, że trzeba zostawić sprawy nowej liderce - powiedział były premier.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24