To oni mają odpowiadać za serię podpaleń na poznańskim Sołaczu. W nocy z czwartku na piątek paliły się tam samochody, motocykl, pustostan i śmietniki. - Mężczyzna i kobieta nie potrafili w żaden sensowny sposób wyjaśnić motywów swojego postępowania. Za popełnione przestępstwa grozi im do 10 lat pozbawienia wolności - informuje Maciej Święcichowski z poznańskiej policji.
Do serii pożarów doszło 5 lipca w godzinach wieczornych. Palić miały się samochody, motocykl, pustostan i śmietniki.Najpoważniej wyglądał pożar opuszczonej hali. Słup ognia i dymu widoczny był z bardzo dużej odległości. Ogień zagrażał też sąsiedniemu budynkowi, w którym mieści się schronisko młodzieżowe. Ewakuowano z niego około 40 osób, głównie dzieci z opiekunami. Autobusami MPK zostali oni przewiezieni do innego schroniska.Z pożarem przez kilka godzin walczyło 9 zastępów straży pożarnej.Szybko zatrzymani- Na teren objęty zgłoszeniami natychmiast pojechali policjanci z Jeżyc. Ich zadaniem było odnalezienie sprawców i ewentualnych świadków tych zdarzeń - wyjaśnia Maciej Święcichowski z poznańskiej policji.Funkcjonariuszom bardzo szybko udało im się ustalić miejsce zamieszkania kobiety, która mogła mieć związek z tymi podpaleniami. W mieszkaniu policjanci zatrzymali jej partnera.- Osoby te nie potrafiły w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć motywów swojego postępowania - mówi Święcichowski.Straty, które mieli spowodować, zostały wstępnie oszacowane na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sprawą zajęli się policjanci z Wydziału Kryminalnego.
- Wszystkie zebrane przez policjantów materiały trafiły do Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald. Tam zatrzymani usłyszeli zarzuty zniszczenia rzeczy i spowodowanie pożaru, za co grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. Na wniosek prokuratury sąd zastosował wobec podejrzanych 3-miesięczny areszt - podaje Święcichowski.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KWP Poznań, TVN 24 Poznań