Mięso wyprodukowane w latach 80. w Szwecji, które trafiło na polski rynek, ma datę spożycia do 2010 roku. Badanie Sanepidu wykazało, że nie zawiera zarazków chorobotwórczych. - Prawdopodobnie nie doszło do zatrucia pokarmowego po jego spożyciu - poinformowała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie.
200 ton mięsa, które zostało wyprodukowane w okresie zimnej wojny, zostało sprowadzonych do Polski w 2007 roku. Produkt miał postać pozbawionego cieczy proszku mięsnego. Jego odbiorcami było 12 firm produkujących żywność na południu i w centralnej Polsce.
Mięso jak trociny
Na trop międzynarodowej afery mięsnej natrafili reporterzy programu "Uwaga!" w TVN i dziennikarze szwedzkiego dziennika "Svenska Dagbladet".
Dziennikarz Szymon Jadczak przyznaje, że mięso wygląda i pachnie jak trociny. Jedzenie tego mięsa to jest tak, jak byśmy jedli trociny. To mięso nie ma właściwych wartości odżywczych. Tłuszcze w tym mięsie są kompletnie zepsute. Jedząc to, narażamy się w najlepszym przypadku na niestrawność - opowiadał na antenie TVN24.
Mięso można jeszcze jeść?
Jak poinformowała rzecznik krakowskiego Sanepidu Anna Armatys, Szwedzi potwierdzili, że produkt jest przydatny do spożycia dla ludzi do 2010 roku.
Ponadto inspektorzy Sanepidu nie odnaleźli w żadnej z firm handlujących szwedzkim proszkiem mięsnym tego produktu. Według handlowców mięso zostało zużyte do wyrobów garmażeryjnych.
Inspektorzy zbadali natomiast dwie puszki z mięsem, do których dotarli dziennikarze TVN. - Analiza mikrobiologiczna i fizykochemiczna wykazała brak zarazków chorobotwórczych i metali ciężkich w produkcie, co mogłoby dyskwalifikować żywność do spożycia - poinformowała Armatys.
Ale wymogi formalne nie spełnione
Inspektorzy prowadzący kontrolę u importera i głównego dystrybutora stwierdzili jednak szereg uchybień formalnych. Firma nie zgłosiła do Państwowej Inspekcji Sanitarnej faktu prowadzenia obrotu żywnością. Grozi jej z tego powodu duża kara finansowa.
Armatys dodała, że polskie służby sanitarne zwróciły się do służb szwedzkich o zweryfikowanie dokumentów w tej sprawie.
Jak to możliwe?
Witold Choiński, prezes zarządu związku "Polskie Mięso" jest pewien: 20-kilkuletnie mięso nie powinno trafić na polskie stoły. - Jakieś procedury musiały tutaj zawieść. (...) Pewnie ktoś w całym łańcuchu, jak to zwykle bywa, chciał zrobić szybkie pieniądze w szybkim czasie.
Swojego oburzenia nie kryje także Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Mnie szlag trafia po prostu, do jasnej ciasnej bo nie powiem ostrzej. Jak to możliwe, że mając służby, również te graniczne, można było to spowodować - mówi zdenerwowany polityk.
Poseł apeluje, by sprawa została jak najszybciej wyjaśniona: Tu musi zadziaŁać prokurator. Byleby to nie działo się zbyt długo. (...) Jeżeli takie puszki gdzieś się znajdują, to żeby one zostały jak najszybciej wycofane. - Nie wiem - albo ręce opadają, albo wziąć i strzelać - dodał zrezygnowany.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24