Wynik wyborów prezydenckich w USA będzie mieć znaczenie nie tylko dla Stanów Zjednoczonych. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu został przyjęty na świecie z różnymi emocjami. Stacja CNN przeanalizowała, co druga kadencja Trumpa może oznaczać dla najważniejszych regionów globu.
Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA, a w swoim pierwszym przemówieniu zapowiedział, że jego kolejna kadencja będzie "złotym wiekiem Ameryki". Stacja CNN przeanalizowała, co wygrana Trumpa oznacza natomiast dla innych, najważniejszych regionów na świecie.
Rosja
Według CNN w 2016 roku, gdy Trump wygrał wybory po raz pierwszy, Rosjanie "dosłownie" otwierali szampana. Trump odrzucał wówczas oskarżenia o rosyjską ingerencję w amerykańskie wybory i nie krytykował Moskwy. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło, przede wszystkim za sprawą rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował wyniki tegorocznych wyborów w USA, mówiąc, że Trump "wyraził swoje pokojowe intencje na arenie międzynarodowej i chęć, by zakończyć trwającą politykę przedłużania starych wojen". Dodał, że to, co będzie dalej, okaże się po inauguracji jego prezydentury w styczniu.
Zdaniem byłego rosyjskiego dyplomaty Borysa Bondarewa, Rosjanie "chcą pokazać, że są wystarczająco silni, by nie zwracać uwagi na to, kto zasiądzie w Białym Domu". Rozmówca CNN uważa, że Moskwa ma nadzieję na "zamieszanie w USA" pod rządami Donalda Trumpa, by podziały wewnętrzne odwróciły jego uwagę od polityki zagranicznej.
Europa / Ukraina
Z Europy w środę popłynęły do Donalda Trumpa liczne gratulacje oraz oferty dalszej współpracy. Przesłał je m.in. szef NATO Mark Rutte, podkreślając, że "jego przywództwo będzie ponownie kluczem do utrzymywania naszego sojuszu silniejszym".
Trump w czasie kampanii wyborczej obiecywał, że wojnę w Ukrainie zakończy "w jeden dzień". Niektórzy w NATO sugerowali, że oznacza to nic innego, jak ustępstwo wobec Rosji. To z kolei mogłoby jeszcze bardziej "zaostrzyć apetyt" Putina do kolejnych podbojów, w tym terytoriów w granicach Sojuszu - pisze CNN.
Trump wielokrotnie podkreślał także, że Europa powinna płacić za swoje własne bezpieczeństwo, a nie oczekiwać tego od Stanów Zjednoczonych. Kandydat Trumpa na wiceprezydenta JD Vance otwarcie sprzeciwił się zaś wysyłaniu dodatkowej pomocy wojskowej do Kijowa.
"Szanse Wołodymyra Zełenskiego na utrzymanie Ukrainy w całości bez utraty żadnego skrawka terytorium wobec pospiesznej umowy Trumpa z Putinem w celu zakończenia wojny mogą się zmniejszać, zostawiając go na pastwę losu" - ocenia CNN. Zełenski, jak na razie, pogratulował Trumpowi zwycięstwa i podkreślił, że "silne i niezachwiane przywództwo Stanów Zjednoczonych jest niezbędne dla świata i sprawiedliwego pokoju".
Bliski Wschód
Premier Izraela Benjamin Netanjahu szybko pogratulował Donaldowi Trumpowi zwycięstwa. "Twój historyczny powrót do Białego Domu daje nowy początek Ameryce i potężne ponowne zobowiązanie dla wielkiego sojuszu pomiędzy Izraelem i Ameryką" - napisał w serwisie X.
Według sondaży obywatele Izraela zdecydowanie częściej byli przychylni republikaninowi niż Kamali Harris. Obecna administracja Joe Bidena i Kamala Harris postrzegana jest bowiem przez wielu z nich jako powstrzymująca twardą izraelską odpowiedź na ataki Hamasu i sytuację w Strefie Gazy, Libanie i Iranie. Poprzednia prezydentura Trumpa pamiętana jest zaś jako proizraelska, jako prezydent m.in. w 2017 roku uznał on Jerozolimę za stolicę Izraela i przeniósł do niej ambasadę USA. Pozytywnie jest oceniane też jego twarde podejście do Iranu i wycofanie się z umowy nuklearnej z tym krajem.
Jak wskazuje CNN, Izrael może mieć teraz nadzieję na jeszcze większe amerykańskie wsparcie wobec swoich planów wojskowych. Dla Teheranu z kolei, według stacji, może się to okazać powodem do większego niepokoju.
Chiny
W 2020 roku chiński przywódca Xi Jinping zwlekał ponad dwa tygodnie, nim pogratulował zwycięstwa Joe Bidenowi. Tym razem, w swojej pierwszej wiadomości do Donalda Trumpa po jego wygranej, już w czwartek mu pogratulował i "wezwał dwa państwa, by znalazły właściwą drogę do dogadania się w tej nowej erze, z korzyścią dla obu krajów i reszty świata".
W trakcie tegorocznej kampanii wyborczej w USA chińskie władze i media wskazywały, że obaj kandydaci z perspektywy Pekinu są równie źli, bo mówią o powstrzymywaniu wzrostu chińskiej potęgi. Jednak jednym z często słyszanych w Pekinie aspektów prezydentury Trumpa jest to, że jego podejście "America First" przynosi Chinom strategiczne korzyści względem Tajwanu i sporu na strategicznym Morzu Południowochińskim.
Zarazem nieprzewidywalność Trumpa, będąca jego znakiem rozpoznawczym, spędzała sen z powiek wielu chińskim urzędnikom. Niektórzy, zdaniem CNN, obawiają się ryzyka wstrzymania dialogu na linii Waszyngton-Pekin w sprawach gospodarki i wojska, walki z fentanylem, czy zmianami klimatu. Do tego dochodzą wyborcze zapowiedzi Donalda Trumpa nakładania wysokich ceł na chińskie produkty i ograniczania imigracji, co odbijało się echem szczególnie wśród chińskich producentów i studentów.
ZOBACZ TEŻ: "Nasze warunki są niezmienne, w Waszyngtonie je znają". Rosja, Chiny i Iran reagują na wygraną Trumpa
Tajwan
Wśród komentatorów z Azji zwycięstwo Donalda Trumpa jawi się dla Tajwanu jako źródło znaczącej niepewności. Na mocy obowiązującej Ustawy o stosunkach z Tajwanem (Taiwan Relations Act z 1979 roku) Amerykanie nie są zobowiązani do obrony Tajwanu, ale do wspierania go poprzez dostawy środków do obrony własnej. Jednak Trump podkreślał, że Tajwan powinien płacić więcej za wsparcie wojskowe USA, co może doprowadzić do większej presji na demokratyczną wyspę.
Prezydent Tajwanu Lai Ching-te pogratulował Donaldowi Trumpowi zwycięstwa i podkreślił, jak ważna jest przyjaźń na linii Waszyngton-Tajpej. Jednak obrona to nie jedyny aspekt relacji obu krajów. Trump oskarżał wielokrotnie Tajwan o "kradzież" amerykańskiego biznesu produkcji półprzewodników, a nawet groził cłami na ich import z Tajwanu. Według CNN Tajpej stoi teraz przed wyzwaniem, jakim jest balansowanie między zmieniającymi się priorytetami Trumpa i równoważeniem szans i niepewności.
Półwysep Koreański
CNN podkreśla, że w Korei Południowej znajduje się obecnie największa zagraniczna amerykańska baza wojskowa, Camp Humphreys, położona niespełna 100 km od granicy z Koreą Północną. Główne pytania, jakie zadaje sobie Seul po zwycięstwie Trumpa, to zdaniem CNN: czy republikanin zmniejszy liczbę amerykańskich żołnierzy na Półwyspie Koreańskim oraz czy będzie się domagał od Korei Południowej, by płaciła więcej za amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa.
Trump mówił bowiem, że rozważyłby zmniejszenie liczebności żołnierzy w Korei, których jest obecnie około 28,5 tys., a także, że jeśli zostanie prezydentem, to Seul będzie za nich płacił 10 mld dolarów rocznie - obecnie płaci 1,13 mld dolarów.
Kolejnym ważnym pytaniem jest stosunek Trumpa do Pjongjangu. W 2019 roku stał się pierwszym w historii prezydentem USA, który pojawił się w strefie zdemilitaryzowanej i przekroczył granicę Korei Północnej. Jego ówczesne rozmowy z Pjongjangiem zakończyły się jednak fiaskiem, a od tamtego czasu Kim Dzong Un m.in. zacieśnił relacje z Rosją i wysłał swoich żołnierzy na wojnę w Ukrainie, zauważa CNN.
Afryka
Choć ogólne wpływy Stanów Zjednoczonych na Afrykę spadają, to Donald Trump ma tam nadal wielu sympatyków, między innymi za sprawą deklarowanych "wartości rodzinnych", poglądów na aborcję, czy praw osób LGBT. W Afryce silny pozostaje też "mit Trumpa jako odnoszącego sukcesy biznesmena", jak i pogląd, że gospodarka amerykańska była mocna w czasach jego pierwszej kadencji.
Dlatego wiele osób w Afryce ma nadzieję, że silna amerykańska i globalna gospodarka to szansa dla Afryki na rozwój handlu. Poza tym niektórzy analitycy uważają, że historycznie ten kontynent radzi sobie lepiej w czasach administracji republikańskiej i podchodzą do zwycięstwa Trumpa z ostrożnym optymizmem.
Ameryka Łacińska
W Ameryce Łacińskiej - czyli tej części Ameryki Północnej i Południowej, w której posługuje się językami romańskimi - są przywódcy, którzy jako jedni z pierwszych wysłali w środę Donaldowi Trumpowi gratulacje: wśród nich prezydent Argentyny Javier Milei, Salwadoru Nayib Bukele, a także były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. Zdaniem CNN mogli oni poczuć się pewniejsi po tym zwycięstwie.
Z drugiej strony na trudne relacje z Waszyngtonem może się przygotowywać Meksyk. Trump obiecywał bowiem m.in. cła na eksport z tego kraju. Claudia Sheinbaum, prezydent Meksyku, powiedziała w środę, że "nie ma powodu do obaw", a oba kraje nie rywalizują ze sobą. Wyzwaniem może się okazać jednak problem migracji i oczekiwanie od Meksyku, by był bardziej aktywny w ograniczaniu nielegalnych przekroczeń granicy z USA.
Wenezuela i Nikaragua mogą z kolei, według stacji, dostrzec korzyści płynące z bardziej transakcyjnego podejścia do polityki zagranicznej. Jak ocenia CNN, nowa administracja w Białym Domu "z przyjemnością przeoczy" ich niedemokratyczne działania, o ile uda się rozwiązać problem migracji.
Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO