Chodzi o nowy blok na Stańczyka 5 na Odolanach. Budynek został oddany do użytku dwa lata temu. Przed pożarem mieszkało w nim ponad 160 rodzin. Teraz 80 z nich musi "kisić się" u rodzin lub znajomych albo wynajmować mieszkania, równocześnie spłacając kredyty i płacąc czynsz za lokum, które od ponad trzech miesięcy stoi puste.
Co się wydarzyło?
Gehenna rozpoczęła się 22 października. Właśnie wtedy doszło do pożaru w garażu podziemnym. Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, doszczętnie spłonęły dwa auta, spaliła się też część garażu. Ogień nie dostał się do mieszkań, ale płomienie uszkodziły instalację wodno-kanalizacyjną, instalację centralnego ogrzewania, instalację elektryczną. W efekcie mieszkania nie są ogrzewane, nie ma w nich światła, nie działają domofony. Co prawda, decyzją Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego budynek nie został wyłączony z użytkowania, ale z powodu braku mediów ciężko byłoby w nim mieszkać. Mieszkańcy wyprowadzili się. Myśleli, że na chwilę.
I czekali na informację. - Na początku była jedna wielka dezinformacja, ale tłumaczyliśmy to sytuacją kryzysową - mówi Piotr Kowalski, mieszkaniec budynku.
Blok ma dwie klatki. W budynku nie działa wspólnota. Zarządza nim firma wskazana przez dewelopera: MKwadrat. Dwa tygodnie po pożarze jej przedstawiciele zdalnie połączyli się z mieszkańcami.
Prace wstrzymane
- Chcieliśmy, aby nam wszystko wytłumaczono, ale przekazane nam informację były bardzo ogólne. Dowiedzieliśmy się, że wykonawca prac jest już wybrany. Następnie poznaliśmy harmonogram, z którego wynikało, że praca będzie podzielona na kilka etapów – pierwszym miało być czyszczenie spalonej części garażu, mycie, usuwanie pogorzelisk. Ten etap miał trwać dwa, trzy tygodnie - opisuje Piotr.
- Drugim etapem miało być przywrócenie wody, kanalizacji i ogrzewania, ten etap miał trwać trzy tygodnie. Z harmonogramu wynikało, że z końcem roku 2021 drugi etap miał się zakończyć. Jednak, jak się okazało pod koniec roku, prace zostały wstrzymane. Dzień przed Wigilią na terenie bloku żadnego pracownika nie było – dodaje.
Tymczasem mieszkańcy zaczęli martwić się o pozostawione mieszkania. W lokalach jest bardzo zimno, martwili się, że meble i wyposażenie nie będą już nadawały się do użytku. Wzrastały też koszty. Bo wciąż musieli płacić za wynajem, równocześnie spłacając kredyty i płacąc czynsz w swoich mieszkaniach.
Wielu z nich na odszkodowania nie może liczyć. - Do pożaru doszło w garażu. Inspektor pożarnictwa stwierdził, że nie był to pożar wynikający ze zwarcia instalacji, więc mieszkańcy nie mogą sobie rościć praw z polisy budynku. W efekcie: jeżeli rodzina nie miała wykupionej dodatkowej polisy obejmującej mieszkanie zastępcze, to taka rodzina nie ma w tym momencie gdzie mieszkać. Muszą płacić za nowe mieszkanie plus ratę kredytu i czynsz – opisuje problemy mieszkańców Piotr.
- A nawet jeżeli ktoś miał polisę, to z tego, co wiem, większość towarzystw nie chce takiego odszkodowania zapłacić, bo pożar nie miał miejsca w mieszkaniu, tylko w garażu. W ten sposób odbijają piłeczkę - dodaje.
Pozostaje więc czekać, aż wrócą "na swoje". Ale kiedy to będzie?
Jedną klatkę wyremontowano
Klatkę drugą, w której działał dyskont, wyremontowano na początku stycznia. Mieszkańcy plotkują, że remont częściowo sfinansował właściciel sklepu. Lokatorzy powoli wracają do domu. W klatce pierwszej jednak nic się nie dzieje.
- W klatce pierwszej, pod którą był pożar, nie zostało zrobione nic. Problem dotyczy ponad 80 rodzin, a my wciąż nie wiemy, kiedy prace mogą się zacząć – komentuje Piotr.
Narzeka na kontakt z zarządem, na komunikaty z których nic nie wynika. - Nie ma z kim porozmawiać, a jak już uda się tę rozmowę rozpocząć, to jak grochem o ścianę – twierdzi.
Pod koniec kwietnia
Z zarządem próbowaliśmy się skontaktować również my. Jednak nikt nie chciał z nami porozmawiać telefonicznie. Poproszono o wysłanie maila. Zapytaliśmy między innymi o to, jakie prace wykonano przez ostatnie trzy miesiące.
W odpowiedzi czytamy: "Pierwszym krokiem było oczyszczenie garażu z uszkodzonych elementów na skutek pożaru takich jak izolacja, komórki lokatorskie, instalacje. Przed świętami Bożego Narodzenia udało nam się odtworzyć instalację wodno-kanalizacyjną dla klatki II. Prace zostały wstrzymane przez względy prawno-formalne, który wynikły z zaleceń ekspertyzy. Wkrótce prace zostaną wznowione".
A jakie to będą prace? Kiedy się zakończą? Kiedy mieszkańcy wrócą do swoich mieszkań?
"Wkrótce po ponownym przystąpieniu wykonawcy do pracy zostaną ukończone instalacje dla klatki I. Planowany termin wykonania prac sanitarnych oraz elektrycznych od momentu rozpoczęcia prac to około 3 miesiące. Po naprawie wszystkich instalacji w klatce I oraz po spełnionych wymogach budowlano-prawnych mieszkańcy będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Prawdopodobnie będzie miało to miejsce pod koniec kwietnia" - tłumaczy MKwadrat.
Kiedy pytamy, czy w takim razie mieszkańcy przed pół roku mają płacić czynsz za mieszkania, w których nie przebywają, firma odpowiada: tak.
"Nie ma możliwości zwolnienia właścicieli z zaliczek. Ustawa o własności lokali mówi jasno, że właściciele partycypują w kosztach utrzymania nieruchomości wprost proporcjonalnie do udziałów. Obniżyliśmy zaliczki proporcjonalnie do realnych kosztów utrzymania nieruchomości. Zmniejszyliśmy miedzy innymi opłaty za media, koszty sprzątania oraz konserwację dźwigów" - odpowiadają.
Jeżeli chodzi o kontakt z mieszkańcami, o przekazywanie im informacji dotyczących remontu, w odpowiedzi czytamy: "Mieszkańcy przynajmniej raz w tygodniu otrzymują maila z postępem prac, bądź nowymi informacjami. Umieszczone są również wszelkie dokumenty na e-kartotece, a właściciele w każdej chwili mogą zadzwonić czy umówić się indywidualnie z osobami odpowiadającymi za nieruchomość".
Autorka/Autor: kz/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Piotr